Nie bez pewnej gorzkiej satysfakcji chciałem uszczypliwie zapytać: "A nie mówiłem?...". Jednak - nie zapytam. I to nie przez głupawą kokieterię. Nie zapytam dlatego, że kontra ze strony góry była inna i dużo silniejsza, niż zakładałem, gdyż Góra broniła się nie tylko w typowy dla siebie sposób potężnym wiatrem, ale i dodatkową amunicją - kamieniami i serakami.

K2

W dodatku odpaliła te swoje pociski kierowane znacznie wcześniej, niż nastąpił uprzednio przewidywany przeze mnie kontratak w postaci lutowych opadów śniegu. Tego nikt nie przewidział. Owszem, od dawna wiadomo, że zimowe wejście na K2 będzie przebiegać w warunkach anomalii Karakorum, wiadomo, że nic nie wiadomo, gdy chodzi o jej mechanizmy napędowe w rejonie K2, wiadomo, że się ociepla i że Arktyka szaleje, ale to wszystko, co wydarzyło się z pogodą podczas tegorocznej wyprawy, dalece przekroczyło wszelkie oczekiwania i przewidywania. Przynajmniej moje. Uporczywe kamienowanie Kolegów na drodze Basków, ciężkie bombardowanie lawinami, cud ocalenia życia Rafała Froni i Piotra Tomali, którzy za moment mogli zostać zmiażdżeni przez gigantyczny oberwany serak - cud zmaterializowany za cenę pogruchotanej ręki Rafała, porozbijane nosy, kaski i poobijane kamieniami wszelkie inne części składowe wspinaczy - tego nie było w planie. Nikt nie mógł przewidzieć, że na wysokości 6 km nad poziomem morza, we wręcz symbolicznie zimnym i lodowato-wietrznym miejscu globu, promieniowanie Słońca jest w stanie - w środku zimy!! - masowo wytapiać z lodu kamienie i całe głazy, omywając je w ciągu dnia strużkami wody (sic!!), odspajać mega-seraki od podłoża i ciskać nimi w ludzi na drodze, która co prawda nie uchodzi za bardzo bezpieczną (Rosjanie też coś tam narzekali na spadające kamienie), ale - proszę Wielkiej Góry, już bez przesady!

Bardzo mocno zwróciły też moją uwagę dwa drobiazgi - relacjonowane przez Janusza Gołąba i Rafała Fronię masywne przeobrażenie "wysokiego" lodu w ścianie, z 'czarnego' na 'zwykły, alpejski', co niewątpliwie nastąpiło w krótkim okresie, jaki minął od wyprawy rosyjskiej w roku 2012, oraz iście tatrzańska konsystencja śniegu świeżego na poziomie BC, czyli ok 5000 m n.p.m., co było widać na filmikach pokazujących odśnieżanie namiotów pod koniec wyprawy. To są krzyczące wniebogłosy objawy ocieplenia, na skalę jakiej nawet sobie nie wyobrażałem, pisząc wcześniejsze posty na temat anomalii Karakorum.

Zaledwie 12-15% czasu wyprawowego przypadało na potencjalne okna pogodowe (wiatrowe) umożliwiające - również potencjalnie - atak szczytowy, reszta to huragan na przemian z silnym wiatrem, wpuszczającym wspinaczy do około 6,5-7 tys m n.p.m., i to nieregularnie. Sprawę ostatecznie rozstrzygnął jednak śnieg.

Ponieważ przez cały czas trwania wyprawy, bez wytchnienia śledziłem prognozy pogody i majstrowałem przy ich kompilowaniu na potrzeby akcji górskiej, miałem non stop okazję "z bliska" przyglądać się, jak to się wszystko tam kotłuje i jak bardzo jest niestabilne i dynamiczne. Celowo nie używam słowa "chaotyczne", gdyż im głębiej wnika się analitycznie w procesy pogodowe, tym bardziej narasta świadomość, że to nie natura jest chaotyczna w pejoratywnym tego słowa znaczeniu, tylko nasza niewiedza o jej regułach gry jest nader uboga i niedoskonała. Odruchowo wszędzie szukamy wzorców i prawidłowości, a gdy ich nie znajdujemy, to wołamy, że oto panuje chaos! Nie ma chaosu. Jest nasza niewiedza o atmosferze i niestety - skutki naszej ingerencji w klimat, co ma katastrofalne efekty już teraz, a co będzie dalej - strach pomyśleć...

Następna wyprawa na K2 powinna być zaplanowana z uwzględnieniem obserwacji poczynionych w tym roku i w oparciu o próbę przewidzenia sytuacji pogodowych w nadchodzącym sezonie, co z pewnością będzie bardzo trudne, nawet przy uwzględnieniu obserwacji z lat poprzednich. Tylko z kilku lat, bo starsze dane można spokojnie zarchiwizować, po ich uprzednim oprawieniu w uroczysty pergamin.

Poniżej prezentuję wykres "osi czasu" zimy 2017/2018 na K2, z wyeksponowaniem czasu trwania wyprawy. Jest to swego rodzaju podsumowanie - wynik wielotygodniowej pracy dla wyprawy, jak dotąd trzymany "na dysku", ale ponieważ już wszedł do obiegu publicznego, za sprawą Rafała i jego spotkań z publicznością, więc prezentuję go także tutaj, na blogu.

Wykres

Co warto podkreślić - jedyną rzeczą, jaką mogę zagwarantować jest to, że ten wzorzec pogodowy na pewno nie powtórzy się za rok, czy za dwa, nie wiem, kiedy Polacy znowu "szarpną się" na K2 zimą.
Nową strategię zdobywania trzeba przemyśleć i definitywnie zrewidować stare nawyki.

Moim zdaniem - przy tak silnym poparciu społecznym i przy globalnym zainteresowaniu tym wydarzeniem, himalaiści nie powinni odkładać swojej rekontry na później. Zwłaszcza, ze lwia część sprzętu wyprawowego nadaje się do ponownego użycia.

Co więcej - wyprawa swoimi obserwacjami i pomiarami (już mamy takowe!) może znacząco przyczynić sie do rozwoju światowej wiedzy o globalnych zmianach klimatycznych.

Nazwijmy rzecz po imieniu - wiedzy o globalnym ociepleniu.

Broad Peak, zima 2018 / fot. Piotr TomalaBroad Peak, zima 2018 / fot. Piotr Tomala

Po drugie, chciałem sie odnieść do pewnego zdarzenia medialnego, którego jestem współautorem i za które zostałem zbesztany przez Specjalistę klimatologa, zresztą słusznie. W jednej z licznych wypowiedzi dla mediów elektronicznych pozwoliłem sobie na skrót myślowy, z którego mogło wynikać, że kłopoty z zamarzaniem Arktyki zepsuły wyprawie warunki pogodowe. W jakimś innym miejscu opiszę dokładniej, "co poeta miał na myśli", tu i teraz napomknę tylko, że dwa bezprecedensowe uderzenia ciepła w Arktyce, jedno w grudniu, a drugie - dużo silniejsze - około 23-26 lutego, kiedy to temperatura na Biegunie Północnym chwilowo wzrosła do dodatniej i była wówczas wyższa, niż w Europie kontynentalnej (także w Polsce), moim zdaniem i wedle moich obserwacji, chwilowo acz znacząco zaburzyło przebieg jet stream-ów w rejonie K2. Nie mam na to mocnych, uniwersyteckich dowodów, nie potrafię tego ująć układem równań różniczkowych nieliniowych, ale to co widziałem, to moje i pasuje mi to do teorii chaosu, jak ulał. Na ten właśnie szczególny i bezprecedensowy czas przypadła słynna ucieczka Denisa Urubko, przez co przybyło mi siwych włosów, bo przez dwie noce dosłownie truchlałem o jego bezpieczeństwo, jako że na mapkach i wykresach widziałem, co się dzieje w górnej troposferze i nieco poniżej, więc co chwilę bombardowałem bazę pod K2 alarmistycznymi przesyłkami, mając przy tym bezsilną świadomość, że baza nie ma z Denisem kontaktu!... Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Never again, please!..

W oddali Chogolisa, 2018 / fot. Piotr TomalaW oddali Chogolisa, 2018 / fot. Piotr Tomala

Nie wiem na 100%, do jakiego stopnia na "wyprawową" wietrzność w okolicy K2 wpłynęły perturbacje termiczne w Arktyce, gdyż prądy strumieniowe i tak tańczyły nad Górą i wokół niej według tylko sobie znanych zasad, opady śniegu przyszły wyjątkowo późno w porównaniu do poprzednich 4-5 lat, a badacze anomalii Karakorum załamują ręce, bo w rejonie dzieją się rzeczy straszne.

Żeby jakoś spuentować ten wpis, dodam na zakończenie, że według obserwacji NOAA stan zapasów lodu i śniegu w rejonie jest w tej chwili katastrofalnie niski, za to według badań i relacji w BBC autorstwa Jakuba Steinera z Uniwersytetu w Utrechcie, szybkość przepływu lodowca Khurdopin (ok. 100 km NWW od K2) wzrosła w ciągu ostatnich paru lat z (uwaga!!!) 10 do 5000 m/rok!!, co przy nieustająco zasobnej skarbonce lodu i śniegu, jak do tej pory deponowanych w lodowcach Karakorum, musi oznaczać bardzo masywne opady śniegu uzupełniającego i ciężkie lawiny zasilające same lodowce. Ten sezon był nienormalnie suchy, co wszelako jeszcze może ulec zmianie, jeśli spadnie bardzo dużo śniegu, na przykład w kwietniu i w maju, wtedy jeszcze sporo może się zmienić i anomalia przetrwa. A może wręcz przeciwnie - może na naszych oczach rozgrywa się początek końca anomalii Karakorum? Na teraz - nikt tego nie wie.

K2

Póki co - K2 pozostaje dla Polaków!

Michał Pyka
https://michalpyka.blogspot.com
zdjęcia K2: Piotr Tomala i Rafał Fronia, zima 2018