Jak to już stało się niemal nową świecką tradycją w Jurajskim Klubie Wysokogórskim wraz z nadejściem wiosny kolega Kajetan przeprowadza szkolenie z pierwszej pomocy – a, że są one potrzebne, przekonać się można obserwując przebieg zajęć. Na początku oczywiście jest łatwo – wszyscy wszystko wiedzą – zapewniamy sobie bezpieczeństwo, wykonujemy kolejne czynności, skuteczność ratowania oscyluje circle about 100%. Przysłowiowe schody zaczynają się podczas pierwszych ćwiczeń praktycznych – jeden z samochodów, w którym litościwie oszczędziliśmy szyby, imituje udział w wypadku. Grupka kursantów świeżo po wykładzie raźno zabiera się do pracy – efekt całkiem niezły – zabezpieczających gumowych rękawiczek nie założył nikt :). Parafrazując hasło reklamowe – troje uratowanych, 5 szczęśliwych ratowników, HIV gratis. Gdy już udało nam się mniej więcej bezbłędnie wykonać zadanie, Kajetan przygotował gwóźdź programu. Nosze, które intrygowały mnie już od dłuższego czasu zostały wykorzystane w bardzo ciekawy sposób. Na „ochotniczkę” wybrana została Mallory – przywiązana pasami, opatulona brezentem, w kołnierzu usztywniającym - niczym Kleopatra została wniesiona przez osobistych szerpów na szczyt Zegarowej Turni. Jaki kraj, taka lektyka chciałoby się rzec – z każdym uderzeniem noszy o skałę. Nasze manewry budziły sporą sensację wśród wspinaczy, baliśmy się nawet, że sam JOPR w trosce o swój monopol ratowania na Jurze, wyskoczy gdzieś z zakrętu na quadach, z TVN i całym rynsztunkiem bojowym. Skoro ktoś wniósł – znieść a raczej zwieść musiał ktoś – nie chcąc mieć na sumieniu Mall – wysłaliśmy Giaura – w końcu jak zginąć to razem – kolega Giaur chyba nigdy tak długo nie sprawdzał jeszcze stanu zjazdowego jak w niedzielę – w końcu udało się bezpiecznie zjechać na sam dół. Oprócz dużej liczby funu – operacja ta uświadomiła nam jak ciężko poruszać się z noszami w trudnym górskim terenie, mimo że nasz teren to było jakieś 0+ to namęczyliśmy się okrutnie. Pełni świadomi, świadomi, że hej – naszej wiedzy z pierwszej pomocy, późnym popołudniem rozjechaliśmy się do domów uważając XIII oficjalne spotkanie JKW za udane.