Słońce, góry, liście mieniące się tysiącami odcieni żółci, czerwieni, pomarańczy i rudości. Co chwilę przystajemy, zadzieramy głowy do góry i zatrzymujemy dech w piersi – na wypadek gdyby nasze oddechy miały spowodować, że nagle te wszystkie trzymające się na słowo honoru liście opadną. I choć obecna aura za oknem skłania się zdecydowanie ku zimie, na wspomnienie beskidzkiej jesieni na sercu robi się cieplej.

Mam to szczęście, że od najbliższych gór dzieli mnie półtorej godziny jazdy pociągiem. Możliwe zatem są szybkie, jednodniowe eskapady tak zwane “widzimisie” gdzie poprzedniego wieczoru przy przysłowiowym piwie z przyjaciółmi rodzi się pomysł, a do jego realizacji nazajutrz dzieli nas zaledwie parę godzin. Nie inaczej dzieje się pewnego ciepłego i słonecznego jesiennego dnia.

Kolory jesieni, fot. Paulina WierzbickaKolory jesieni, fot. Paulina Wierzbicka

Bielsko Biała jest idealną bazą wypadową w przepiękne rejony górskie Beskidu Śląskiego czy Małego. Łatwe, szybkie i wygodne połączenia kolejowe z Katowic sprawiają, że właściwie bezpośrednio dojedziemy do interesujących celów stanowiących bazy wypadowe: Bielsko - Biała, Milówka, Sopotnia czy Zwardoń. My za nasz cel wybieramy Bielsko. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że wygodny, szybki i cichy pociąg relacji Częstochowa-Zwardoń do którego zamierzałyśmy wsiąść równie szybko i cicho przemyka koło nas nawet nie zwalniając. Jak się okazuje na tej akurat stacji, na której nosiłyśmy się z zamiarem wejścia się nie zatrzymuje, ku naszemu zdziwieniu. Nie poddajemy się jednak - odpalamy auto i mkniemy do Bielska - a dokładnie Wapienicy. Przedstawiona propozycja trasa liczy sobie 25 kilometrów i polecam ją szczególnie do zrobienia na rowerach lub nartach skiturowych. Oczywiście jest to również doskonała propozycja dla turystów pieszych, czy biegaczy górskich.

W stronę Szyndzielni
Auto można zaparkować na jednym z licznych parkingów m.in. pod trasami narciarskimi, bądź jak w naszym przypadku w Wapienicy przy kempingu nad Zaporą. Stąd udajemy się na Szyndzielnię, a szczyt można zdobyć w dwojaki sposób. Dla wygodnickich schronisko na Szyndzielni (1026 m.n.p.m.) można zdobyć uruchomioną w 1953 roku kolejką gondolową. Jej modernizacja w 1995 roku sprawiła, że obecnie w ciągu kilku minut każdy, zarówno małe dziecko jak i osoba w podeszłym wieku, może znaleźć się z dala od miejskiego zgiełku, na 958 m n.p.m., zaledwie kilkaset metrów od schroniska i szczytu o tej samej nazwie. Mechaniczne zdobywanie wysokości oszczędza czas i sporo energii, ale nam właśnie o spożytkowanie jej nadmiaru chodzi. Korzystając zatem z dobrodziejstwa dwóch kółek postanawiamy wjechać na szczyt o własnych siłach leśną drogą, która raz po raz krzyżuje się z czerwonym szlakiem na szczyt.

Grunt to odpowiednie przygotowanie trasy, fot. Paulina WierzbickaGrunt to odpowiednie przygotowanie trasy, fot. Paulina Wierzbicka

Schronisko na Szyndzielni położone jest na wysokości 1001 m n.p.m. i zostało zbudowane w 1897 roku. Dzierży tym samym zaszczytne miano najstarszego schroniska w Beskidach. Dla porównania jedno z najstarszych schronisk w Polsce - “Samotnia” w Kotle Małego Stawu w Karkonoszach powstało w 1670 roku. Wykonane jest z kamienia, a architekturą nawiązuje do schronisk alpejskich. Osobiście jednak wolę małe, drewniane chaty i bacówki. Zimno murów przeczy mi z ciepłą atmosferą z jaką ku własnemu zaskoczeniu można się spotkać wewnątrz niektórych murowanych kolosów. Tutaj jednak nie przekonujemy się o tym jaki klimat panuje w środku, bowiem mijamy pośpiesznie budynek i wraz z wznoszącymi się porannymi mgłami kierujemy w stronę Klimczoka.

Schronisko na Klimczoku
Schronisko na Klimczoku położone jest na urokliwych polanach spływających z jednej strony ze zboczy Klimczoka, z drugiej zaś Magury. W siodle pod Klimczokiem zbiegają się szlaki ze Szczyrku, Bystrej, Brennej, Przełęczy Salmopolskiej, Karkoszczonki, Szyndzielni i Błatnej. Stąd również gwiaździście rozchodzące się szlaki doprowadzające nas do pobliskich schronisk, w których można zaplanować noclegi w przypadku wielodniowej wędrówki:
- Schronisko Dębowiec (2 godz.)
- Schronisko na Koziej Górce (1 godz. 30 min. ),
- Schronisko Szyndzielnia (40 min.)
- Schronisko na Błatniej (1 godz. 30 min.),
- Rancho pod Błatnią ze stadniną koni (1 godz. 40 min.),
- Chata Wuja Toma (1 godz. 15 min.)
To właśnie schronisko na Klimczoku, a właściwie pod Klimczokiem wybieramy sobie na drugie śniadanie. Niespiesznie pochłaniamy zapasy żywieniowe wzięte z domu popijając ciepłą herbatą z cytryną i cukrem - przyznacie, że taka w górach smakuje najlepiej. Patrzymy przed siebie na opadające stromym stokiem ramię Klimczoka. Zimą na tej polanie działa narciarski wyciąg talerzykowy o zawrotnej długości 430km.

Widok ze szczytu Klimczoka na Magurę, fot. Paulina WierzbickaWidok ze szczytu Klimczoka na Magurę, fot. Paulina Wierzbicka

Drapanie się żółtym szlakiem na Klimczok z rowerami mało co ma wspólnego z jazdą. Podejście jest krótkie ale strome, zatem wypychamy nasze bicykle pod sam szczyt, na samym czubku zwalając się ciężko na trawę. Z polany szczytowej roztacza się piękny widok. Widać stąd znaczną część Karpat Zachodnich od Łysej Góry na zachodzie poczynając, a na Tatrach na południowym wschodzie kończąc.

Urokliwa polana między Trzema Kopcami a Błatną, fot. Paulina WierzbickaUrokliwa polana między Trzema Kopcami a Błatną, fot. Paulina Wierzbicka

Dalsza trasa prowadzi to wznosząc się, to opadając grzbietem przez Trzy Kopce w kierunku schroniska na Błatnej. Dla nas w zdecydowanej mierze jest to szeroki, wygodny zjazd - najpierw w cieniu drzew, a następnie urokliwą polaną, z której roztaczają się widoki na okoliczne szczyty. Kolory jesieni drażnią nasze zmysły i jako dwie kobiety rozkochane w estetyce nie możemy obojętnie przejechać obok kolejnego rozognionego czerwonością drzewa nie robiąc mu zdjęcia. Finalnie mimo, że na rowerach, mijamy się cały czas z turystami pieszymi, którzy jednostajnie i konsekwentnie wędrują przed siebie.

Jak to na babskim wyjeździe – ilość zdjęć jest wprost proporcjonalna do przebytych kilometrów, fot. Paulina WierzbickaJak to na babskim wyjeździe – ilość zdjęć jest wprost proporcjonalna do przebytych kilometrów, fot. Paulina Wierzbicka

Schronisko na Błatnej
Przy schronisku na Błatnej organizujemy kolejny postój. Jest to stosunkowo małe, klimatyczne schronisko, którego powstanie datuje się na rok 1926, gdy niemieckie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody z Aleksandrowic wybudowało w tym miejscu drewniane schronisko, które w szybkim czasie zyskało sporą popularność i stało się najczęściej odwiedzanym schroniskiem w okolicy. Od tamtego czasu wielokrotnie przebudowywane do dzisiaj jest miejscem niezwykle popularnym również ze względu na swoją łatwą dostępność.

Uroki jesiennych wędrówek w BeskidachUroki jesiennych wędrówek w Beskidach

Zjazd w kierunku Jaworza nie przedstawia żadnych trudności technicznych. Szeroka, wygodna droga biegnąca zakosami przez bukowy las. Widokowo trasa jest raczej monotonna. Nie uświadczymy tu olśniewających widoków, zatem warto ją po prostu potraktować jako odcinek obowiązkowy, który trzeba przejść z punktu A do punktu B.

Zjazd w stronę bazy, długi, łatwy i przyjemny, fot. Paulina WierzbickaZjazd w stronę bazy, długi, łatwy i przyjemny, fot. Paulina Wierzbicka

Całą pętlę, z kilkunastoma przystankami po drodze kończymy po sześciu godzinach. Myślę, że co sprawniejsi piechurzy wykręcili by lepszy czas na tym 25-cio kilometrowym odcinku. Ale nie o czasy tu chodziło ale o doskonałą zabawę, radość oraz oderwanie się choćby na kilka godzin od codziennych obowiązków, co wydaje mi się w zupełności nam wyszło. Trasę polecam wszystkim chętnym, którzy chcą się zmęczyć, a nie dysponują zatrważającą ilością czasu wolnego.

Paulina Polly Wierzbicka
pollyenespana.blogspot.com