Beata Szydło, jeździ po Polsce i spotyka się z mieszkańcami. Niedawno odwiedziła Zakopane. Na spotkaniu z nią pojawili się zawodowi ratownicy górscy. Przypomnieli byłej premier o tym, że ich praca wiąże się z dużym ryzykiem, doszkalaniem się, a pensje, które otrzymują za to co robią są za niskie.

fot. facebook.com/1909.topr/fot. facebook.com/1909.topr/

– Od wielu lat dobijamy się o zwiększenie wynagrodzeń dla ratowników zawodowych. Z nazwy ratownictwo jest ochotnicze, ale z racji potrzeb, specjalistycznego wyszkolenia oraz możliwości dyspozycyjnych to właśnie ratownicy zawodowi biorą udział w blisko 90 proc. akcji. Wszyscy, do których w ostatnich latach się zwracaliśmy, są za, ale na deklaracjach się kończyło – mówił, podczas spotkania, Jan Krzysztof, naczelnik TOPR.

Ratownicy TOPR oraz GOPR są jedną z najmniej zarabiających służb w Polsce. Średnia płaca ratowników TOPR to ok. 3300 zł netto miesięcznie. Z kolei pensja ratownika, który dopiero zaczyna pracować, to nieco ponad 2 tys. zł miesięcznie. Dodatkowo ratownikom górskim nie przysługuje możliwość wcześniejszego przejścia na emeryturę (tak jak strażakom czy policjantom). Ratownik TOPR na emeryturę odchodzi w wieku 65 lat. W pewnym momencie może się okazać, że średnia wieku ratowników będzie wynosić 60 lat, a sami ratownicy uważają, że w tym wieku nie są już tak sprawni, jak młodsi koledzy.

fot. facebook.com/1909.topr/fot. facebook.com/1909.topr/

Naczelnik TOPR chciałby, żeby ich płace pozwalały na normalne życie i utrzymanie rodziny. Dzięki temu będą mieli też więcej czasu na podnoszenie kwalifikacji. Obecnie ratownicy zmuszeni są wybierać pomiędzy szkoleniem, a możliwością dorobienia do niskiej wypłaty.

Zawodowi ratownicy TOPR i GOPR to 150 osób w całym kraju. W Tatrach jest ich 37. Ale to właśnie oni biorą udział w 90 proc. akcji ratowniczych, bo są po prostu bardziej dyspozycyjni, niż ratownicy ochotnicy.

Matylda Młocka