Niektórzy uważają, że będąc w górach człowiek zbliża się do nieba. Dużo w takim podejściu romantycznego idealizmu, ale może ono zawierać również sporo prawdy. Szczególnie, jeśli na górskim szczycie znajduje się… obserwatorium astronomiczne.

W kolejnym artykule z cyklu górskich ciekawostek zapraszam Was na wyprawę w takie właśnie miejsce. Będzie to podróż równocześnie bardzo daleka i całkiem bliska. Daleka, ponieważ powędrujemy aż do odległych gwiazd, a bliska, gdyż tak naprawdę udamy się na szczyt oddalony tylko 30 kilometrów od Krakowa. Celem naszej wyprawy będzie obserwatorium astronomiczne im. Tadeusza Banachiewicza na wierzchołku Lubomira w… no właśnie. Już na samym początku odfrunęliśmy gdzieś daleko, pora więc wrócić do rzeczywistości, która – jak wiemy – obfituje w różne absurdy. Jeden z nich dotyczy właśnie położenia Lubomira, o którym z całą pewnością powiedzieć można tylko tyle, że… właściwie nie wiadomo gdzie się znajduje.

Obserwatorium Astronomiczne Lubomir fot. www.obserwatorium.lubomir.weglowka.pl

 Fot. Obserwatorium na Lubomirze.

Jedni twierdzą, że szczyt położony jest Beskidzie Makowskim, a inni, że w Beskidzie Wyspowym. Góra umieszczana jest w przewodnikach i na mapach poświęconych obu tym pasmom, a przebieg granicy między nimi jest tematem licznych sporów. Nie warto w nie brnąć. Dla nas najważniejsze jest, że Lubomir znajduje się nieopodal Myślenic i Pcimia. Każdy, kto kiedykolwiek jechał popularną zakopianką z pewnością odnajdzie obie te miejscowości i drogę do celu. Przejdźmy zatem do rzeczy i przekonajmy się, co właściwie przygnało astronomów w Beskidy oraz jakie były początki obserwatorium na Lubomirze, który kiedyś… nie nazywał się Lubomir.

Trudne początki i tragiczny koniec
Historia obserwatorium zaczęła się w początkach XX wieku, kiedy to krakowscy astronomie zdali sobie sprawę, że dotychczasowe obserwatorium, znajdujące się w ogrodzie botanicznym przy ulicy Kopernika, nie zdaje już egzaminu. Kraków rozrastał się, a wraz z tym zwiększało się zanieczyszczenie powietrza oraz ilość emitowanego przez miasto światła. Z dawnej stolicy Polski nie dało się już prowadzić obserwacji nieba.

Kierownik obserwatorium - Tadeusz Banachiewicz - wpadł więc na pomysł budowy nowej placówki, położonej z dala od Krakowa. Jak to w życiu bywa, od pomysłu do realizacji musiało jednak upłynąć trochę czasu. Lokalizacji dla nowego ośrodka szukano długo m.in. w Gorcach i w Górach Świętokrzyskich. W końcu znaleziono odpowiednie miejsce na szczycie Łysiny - około 30 km od Krakowa.

Dlaczego na szczycie Łysiny, skoro mówimy cały czas o obserwatorium na Lubomirze? Otóż dlatego, że na początku XX wieku góra ta nazywała się Łysiną. Właścicielem działki na jej szczycie był książę Kazimierz Lubomirski, który był tak miły, że podarował krakowskim astronomom parcelę, gdzie mogli zbudować obserwatorium. Z tego właśnie powodu szczyt – na cześć księcia Lubomirskiego - nazwany został Lubomirem. Nazwę Łysina otrzymał natomiast jeden z niższych wierzchołków masywu, który dziś na mapach oznaczany jest jako Pasmo Lubomira i Łysiny.

Obserwatorium Astronomiczne Lubomir fot.obserwatorium.lubomir.weglowka.pl

 Fot. Obserwatorium na Lubomirze

Obserwatorium na Lubomirze rozpoczęło swą działalność w 1922 roku. Na początku było ono bardzo skromne i składało się z kilku, niewielkich budynków. Prąd czerpano z akumulatorów, a wodę z deszczówki. Mimo spartańskich warunków astronomowie radzili sobie jednak całkiem dobrze, a ich głównym zajęciem była obserwacja gwiazd zaćmieniowych.

Co to takiego te gwiazdy zaćmieniowe? Są to – w dużym uproszczeniu – pary gwiazd, które znajdują się blisko siebie, krążą jedna wokół drugiej i czasami wzajemnie się przysłaniają, przez co zmienia się ich jasność.

Oprócz tego w obserwatorium na Lubomirze odkryto też dwie komety. Jedną z nich wypatrzył w roku 1925 Lucjan Orkisz i był to pierwszy taki obiekt odkryty przez Polaka. Orkisz zlokalizował kometę w gwiazdozbiorze Pegaza i nazwano ją (a nazwy w astronomii są zazwyczaj dość skomplikowane) C/1925 G1 Orkisz.
Drugą kometę w roku 1936 odkrył w konstelacji Małego Lwa Władysław Lis - astronom amator, mieszkaniec pobliskiej Węglówki. Tak się jednak złożyło, że równocześnie z Lisem tego samego odkrycia dokonało także dwóch innych badaczy nieba - Japończyk Sigeru Kaho oraz inny polski astronom, Stefan Kozik. Kometę nazwano więc - i tu znów romantyczna, astronomiczna nazwa - C/1936 O1 Kaho-Kozik-Lis.
Na Lubomirze obserwowano także inne zjawiska astronomiczne, czasami bardzo egzotyczne. W 1926 roku zauważono na przykład zorzę polarną, która w Polsce widoczna jest stosunkowo rzadko. Rok później w obserwatorium widziano też zjawisko tzw. zielonego promienia, które – znów w dużym uproszczeniu – polega na załamaniu światła, emitowanego przez zachodzące lub wschodzące Słońce albo Księżyc. W wyniku tego przez kilka chwil na horyzoncie widoczna jest ponoć wyraźna, zielona poświata.
Astronomowie z Lubomira dokonaliby jeszcze pewnie wielu innych, ciekawych obserwacji, gdyby nie wojna. W czasie okupacji w okolicznych lasach działały silne oddziały partyzanckie, a walczący z nimi Niemcy we wrześniu 1944 roku spalili obserwatorium i znajdujące się w nim dzienniki, a teleskopy zarekwirowali. Placówka na Lubomirze na długie lata przestała istnieć i na jej odbudowę trzeba było czekać aż do 2007 roku. Było warto, bo dziś obserwatorium jest zdecydowanie bardziej okazałe niż przed laty.
Jak Feniks z popiołów
Przez wiele lat turyści, którzy odwiedzali szczyt Lubomira mogli odnaleźć tam jedynie smutną pozostałość po przedwojennym obserwatorium, jaką był zniszczony, betonowy podest. W roku 2003 zapadła jednak decyzja o odbudowie obiektu. Tym razem poszło już na szczęście trochę szybciej i oficjalne otwarcie nowej placówki nastąpiło 6 października 2007 roku. Wskrzeszonemu obserwatorium nadano imię – a jakże - Tadeusza Banachiewicza, czyli założyciela starego ośrodka. W tym miejscu – jako ciekawostkę – mogę też dodać, że imię krakowskiego astronoma nosi również jeden z kraterów na Księżycu.

Ale skończmy już ze wspomnieniami i zafundujmy sobie prawdziwy kosmos! Aby poznać jego tajemnice, trzeba samemu udać się do obserwatorium, a warto to zrobić choćby dlatego, że jest to jedyny tego typu obiekt w Polsce, który udostępniony został dla zwiedzających. Na Lubomirze organizowane są pokazy nieba i słońca oraz rozmaite wykłady o tematyce astronomicznej. Po szczegóły dotyczące możliwości odwiedzenia obserwatorium warto zajrzeć na jego oficjalną stronę internetową - www.obserwatorium.lubomir.weglowka.pl.

Obserwatorium Astronomiczne Lubomir fot. www.obserwatorium.lubomir.weglowka.pl

 Fot. Obserwatorium na Lubomirze

Na zakończenie podpowiem jeszcze tylko, jak można dostać się na szczyt Lubomira. Najkrótsza droga prowadzi czerwonym szlakiem ze wsi Węglówka. Do obserwatorium można dojść także szlakiem zielonym z miejscowości Wiśniowa. Miłośnicy dłuższych, górskich wędrówek mogą z kolei wybrać wyprawę szlakiem czerwonym od strony Myślenic. Szlak zaczyna się na Zarabiu i prowadzi obok ruin zamku w Myślenicach do schroniska na Kudłaczach i całym pasmem Lubomira i Łysiny. Osobiście polecam ten ostatni wariant, bo pozwala on połączyć ciekawą, górską wycieczkę ze zwiedzaniem jeszcze ciekawszego obserwatorium.

Adam Nietresta