Dzięki współpracy wydawnictw Fundacji Ulica Przestrzenna, Stapis oraz dofinansowaniu przez urząd miasta Szczecin na początku bieżącego roku ukazała się książka upamiętniająca wyprawę Tadeusza Piotrowskiego na K2 z 1986 r. Wydana została w pięknej albumowej wersji. Całość materiału do realizacji przygotowała Danuta Piotrowska, żona legendarnego himalaisty.

tadek piotrowski1

K2 1986. In memoriam Tadeusz Piotrowski - okładka

Są to listy i zapiski z kalendarza wyprawy oraz zakończenie zaczerpnięte z książki "Mój pionowy świat" Jerzego Kukuczki. Tak oto jest to książka dwóch autorów, zarówno w części opisowej, jak i obrazowej. O albumowym charakterze książki zadecydowało pokaźne archiwum zdjęć z wyprawy (wykonanych przez Tadeusza Piotrowskiego i Jerzego Kukuczkę), których znalazło się w nim dobrze ponad 100. Nad aspektami graficznymi książki pracował Wojciech Grzegorzyca, a opisami regionu, jego historią i topografią zajęli się Jan i Małgorzata Kiełkowscy. Książka zachęca nie tylko oprawą graficzną ale i walorami opisowymi przybliżającymi czytelnikowi charakterystykę regionu, w którym znajduje się K2.

Tadeusz Piotrowski urodził się w roku 1940 w Kołkach na Wołyniu. Był polskim taternikiem, alpinistą, instruktorem taternictwa. Pracował także jako pisarz choć z zawodu był magistrem ekonomii (absolwent Politechniki Szczecińskiej). W Tatrach wspinał się intensywnie zarówno latem i zimą od 1964 roku prowadząc skrajnie trudne drogi między innymi na Kazalnicy Mięguszowieckiej. Piotrowski wspinał się również w Alpach, górach Norwegii, Kaukazie, Pamiro-Ałtaju, w Hindukuszu (wchodząc na Noszak dokonał pierwszego zimowego wejścia na szczyt siedmiotysięczny). Wspinał się z sukcesami w Himalajach i Karakorum. Był autorem licznych artykułów prasowych o tematyce alpinistycznej oraz książek wyprawowych. Zginął w 1986 podczas zejścia ze zdobytego wraz z Jerzym Kukuczką K2.

tadek piotrowski2

K2 latem Fot. Wikipedia

Międzynarodowa wyprawa na K2 odbyła się pod kierownictwem Karla Herrlighoffera. Udział w niej wzięło m.in. dwóch Polaków (Jerzy Kukuczka i Tadeusz Piotrowski). 8 lipca 1986, ok. godz. 18.30, po pięciodniowej wspinaczce, Polacy stanęli na wierzchołku K2 wytyczając nową drogę po południowej stronie, która do tej pory nie została powtórzona w całości. To słynna droga o nazwie „Polish Line”. Podczas zejścia drogą zwykłą, wzdłuż której znajdowały się obozy pozostałych wypraw walczących z górą, wspinacze musieli spędzić dwie noce na wysokości ok. 8300 i 7900 m, mając niekompletny sprzęt biwakowy bez żywności. Niedługo po wyruszeniu z drugiego biwaku, wskutek awarii raków wspinaczkowych, na zalodzonym odcinku, tuż poniżej zwieńczenia Żebra Abruzzów, Tadeusz Piotrowski obsunął się wprost na partnera, który nie był w stanie go zatrzymać przed dalszym upadkiem, spadł w przepaść i zginął.

Tak o Tadeuszu Piotrowskim pisał Jerzy Kukuczka w książce „Mój pionowy świat”:

„Tadek Piotrowski na przełomie lat sześćdziesiątych i siedem dziesiątych najwybitniejszym polskim taternikiem, wielkim specjalistom od wejść zimowych, miał na swoim koncie liczne pierwsze wejścia zimowe w Tatrach, Alpach i górach Norwegii. Razem z Andrzejem Zawadą dokonali pierwszego zimowego wejścia na Noszak, co było niezwykle cenne, gdyż nikt przed nimi nie wszedł zimą na siedmiotysięczną górę. W 1974 uczestniczył w wyprawie na Lhotse, w której zginął Staszek Latałło. Rzecz działa się w latach, kiedy zawsze musiał się znaleźć winny. Kierujący wyprawą Andrzej Zawada dał sobie jakby narzucić to myślenie, a stąd był już tylko krok od obciążenia winą za śmierć właśnie Tadka. Zrodziła się z tego zła fama, nieproporcjonalna do rozmiarów „winy”, skończona tym, że Tadka wykluczono z klubu. Przez kilka lat zniknął z pola widzenia, funkcjonował jednak skutecznie w świadomości wielu ludzi jako autor kilku książek o górach, które w tym czasie napisał. Nie wspinał się, ale nie można go było skazać na wypuszczenie z ręki pióra. Pisał więc, a jego książki alpinistyczne były dobrze przyjmowane przez licznych czytelników.”

O wypadku Kukuczka pisał w następujący sposób:

„Tadeusz schodzi za mną. W połowie stoku zatrzymuję się i patrzę w górę. Idzie dokładnie po moich śladach. Unoszę głowę jeszcze raz i akurat widzę…

Z nogi Tadeusza spada rak!

Coś krzyczę, ale tego, co się stało w następnej sekundzie, przewidzieć nie mogłem.

W dół leci drugi rak! Tadeusz trzyma się już tylko czekana. Krzyczę:

- Uwaaaaaażaj!

Ale jest za późno, żadna przestroga nie może zmienić niczego. Tadeusz tylko przez moment jakby próbuje walczyć, ale jest przecież w sytuacji człowieka, któremu nagle wyrwano spod nóg drabinę. Próbuje jeszcze rozpaczliwie zacisnąć ręce na wbitym w lód czekanie. Nie udaje się. Czekan zostaje.

Tadek leci w dół.

Jesteśmy dokładnie w jednej linii. Krzyczy tylko:

- Jureeeeek!

Nie może zrobić nic. Na takim stromym lodzie człowiek bez raków jest bezbronny. W pierwszym przebłysku świadomości chcę go łapać, nie dotarło nawet jeszcze do mnie, że przecież ja też stoję tylko dzięki rakom wbitym w maleńki lodowy stopień i zdążyłem jedynie w ostatniej chwili oba czekany wbić jak najmocniej w lód.

Czuję potężne uderzenie, Tadeusz dosłownie zjeżdża po mnie i leci dalej.

Zanim oprzytomniałem i upewniłem się, że ciągle jeszcze stoję, upłynęły sekundy. Gdy odwracam się za siebie, dostrzegam tylko toczące się po stromiźnie grudki śniegu i wyrytą w płytkim śniegu rynnę, prowadzącą prosto w dół. Po jakichś stu metrach, w miejscu, w którym zbocze urywa się ścianą, ginie także bezpowrotnie ostatni ślad Tadeusza.”

Fragment tekstu spisanego przez Tadeusza Piotrowskiego gdy dotarł pod K2:

„Przede mną wznosi się góra, o której marzyłem przez wiele lat. Teraz przybrała realne kształty. Z młodzieńczych mrzonek i męskich fascynacji, ze snów i pragnień, stała się rzeczywistością. Mam ją wreszcie przed oczyma: olbrzymią, wspaniałą, wyzywającą. Wznosi się w niebo na zawrotną wysokość - śmigła piramida skrzesanych skał, opancerzonych lodem i pokrytych odwieczną bielą śniegów. Nieme wyzwanie rzucone zgromadzonym tutaj ludziom. A jednym z nich jestem ja. Jakże niepozorni jesteśmy w jej obliczu, karły zaledwie na jej monumentalnym tle. A zgromadziło się nas, jej potencjalnych poskromicieli, całe mrowie.”

tadek piotrowski3

Tadeusz Piotrowski Fot. Bogdan Jankowski

Bartek Andrzejewski