Tatry Zachodnie zawsze kojarzyły mi się z ciszą, spokojem, okazją do przemyślenia pewnych rzeczy. Uwielbiałem tu przychodzić, szczególnie zimą i w tygodniu, by w ciszy, przy herbacie i drewnianym stole „kontemplować o sprawach egzystencjalnych”.

Tak się ciekawie złożyło w moim życiu, że po latach miałem nie tak dawno ogromną przyjemność napić się herbaty w towarzystwie dzierżawcy schroniska na Hali Ornak - Anny Gąsienicy Daniel, skosztować schroniskowego przysmaku – szarlotki wypiekanej w piecu tradycyjnym według starej receptury rodzinnej oraz porozmawiać chwilę „o wszystkim i o niczym”.

Od razu na początku mała korekta. Anna Gąsienica Daniel dzierżawi schronisko razem ze swoim mężem – Grzegorzem, który to jednak musiał zostać tego dnia w domu. Mimo to jednak, jego zaangażowanie w sprawy schroniska stale się w naszej rozmowie przewijało. Grzegorz to taka „złota rączka”, która potrafi niemal wszystko, ma ku temu odpowiednie narzędzia i sprzęty.

Wracając jednak do Ani, już na pierwszy rzut oka widać, że to niespokojna i artystyczna dusza. Sprawy schroniska, wszystkie te formalności, prowadzenie całego obiektu stanowi dla niej pewną satysfakcję, ale pod warunkiem, że jest też czas na inne rzeczy. Ogromną jej miłością są narty – narty zjazdowe. Musi być szybko, stromo, wręcz trudno i ekstremalnie. Kiedy zaczynamy o tym dłużej rozmawiać, twarz Ani jeszcze bardziej pogodnieje i się uśmiecha. Pasja? Bez cienia wątpliwości – tak. Tą ogromną miłość do narciarstwa górskiego (i gór w ogóle) zaszczepił u niej ojciec – Józef Krzeptowski. Już jako dziewięciolatka zjeżdżała z nim w żlebie Miedzianego.

Anna Gąsienica Daniel z mężem GrześkiemAnna Gąsienica Daniel z mężem Grześkiem

Z nartami i Anną Gąsienicą Daniel wiążą się też spotkania „W stronę Pysznej i tatrzańskiej poezji”.

Hala Pyszna to dawna hala pasterska. Była jednym z ważniejszych ośrodków pasterstwa w Tatrach. Wyrabiane na tej hali sery, tzw. bruski, miały renomę najlepszych w całych Tatrach.

Od początku XX w., gdy obszar hali został wykupiony przez hrabiego Zamoyskiego, ograniczano wypas, a od 1927 r. zniesiono go zupełnie. Umożliwiło to odtwarzanie się pierwotnej roślinności i polepszyło warunki bytowania dzikich zwierząt. W 1947 r. utworzono tutaj pierwszy w Tatrach ścisły rezerwat przyrody Tomanowa-Smreczyny. Po zaprzestaniu wypasu hala zarosła głównie lasem i kosówką.

Na początku XX wieku zbocza tej hali, jak również Hali Ornak, były terenem zjazdowym popularnym wśród narciarzy. Dla ich potrzeb odnowiono na Hali Pysznej schronisko –szałas pasterski z piecem do ogrzewania i dwiema tylko izbami, zamykany ciężkimi sztabami, do których klucze ważyły 4 kg.

Obecnie Hala Pyszna jest niedostępna dla turystów. W schronisku jednak na Hali Ornak powstała pamiątkowa Izba muzealna Schroniska Na Pysznej nazwana „Izbą Lorii” od nazwiska jednego ze znanych pionierów narciarskich i bywalca Hali Pysznej .

Co roku też, odbywają się spotkania wspominkowe, połączone z występami aktorów z Teatru Witkacego i czytaniem poezji. I tu najczęściej cały scenariusz tych obchodów, ale i samego przedstawienia tworzy Anna Gąsienica Daniel. Obok zatem zapalonej narciarki ma też prawdziwie artystyczną duszę. Maluje, tworzy, kreuje, pisze, ale głównie do szuflady. Chociaż, jak sama mówi z uśmiechem, czasem uda jej się jakiś wiersz „przemycić” do czytania przed szerszą publicznością (szczególnie właśnie podczas tych dni na spotkaniach „W stronę Pysznej i tatrzańskiej poezji”).

Anna Gąsienica DanielAnna Gąsienica Daniel

Swoją ogromną miłość do narciarstwa i tego typu aktywności, udało jej się zaszczepić u córek – starsza – Agnieszka reprezentowała Polskę na Olimpiadzie w Vancouver , a druga 0 Maryna była już Olimpiadzie w Sochi, a obecnie przygotowuje się do startu na Igrzyskach w 2018 r. w południowokoreańskim Pjonczangu. Syn zaś wybrał motocykl i jazdę ekstremalną. Ale czasem też zakłada narty i razem z mamą szusuje po tatrzańskich stokach.

Tylko jak sama mówi – ciągle na wszystko brakuje czasu. Bo to to, to tamto, a człowiek się przecież nie rozdwoi...

Gdy pytam Anię o marzenia zapada chwila ciszy. Mieć więcej wolnego czasu, żeby jeździć na nartach (szczególnie w Szwajcarii i na Lofotach) i zrobić fajne, skiturowe wycieczki, odpowiada po chwili. Ale głównie żeby wszyscy najbliżsi byli zdrowi, dzieciom się wiodło i układało jak najlepiej...

P.S. Przy okazji – najbliższe spotkania „W stronę Pysznej i tatrzańskiej poezji” odbędą się w schronisku 25 listopada. Wstęp oczywiście wolny i każdy może tu się pojawić.

Bartek Michalak