22 października w Blizanowie koło Kalisza odbyła się 32. edycja najstarszego polskiego ultramaratonu: Supermaraton Kalisia. Bieg na dystansie 100 kilometrów, odbywający się na terenie gminy Blizanów, w którym całość trasy przebiega po asfalcie.

Mój cel: 100 km!
Sprawdzenie swoich możliwości w tym biegu było moim celem od początku roku. Mam już na koncie jeden bieg ultra na dystansie 80km, ale Supermaraton Kalisia miał być zupełnie inny. Mój pierwszy bieg ultra, mimo iż odbywał się na Pomorzu, miał charakter górski. Na trasie były spore przewyższenia i przebiegała ona głównie po leśnych ścieżkach. Dłuższy o 20 kilometrów dystans przebiegający w całości po asfalcie (6 pętli) miał być prawdziwym sprawdzianem dla psychiki.

Przez pewien czas miałem pewne obawy przed wystartowaniem w tym biegu, ponieważ mój trening w ciągu ostatnich kilku miesięcy nie należał do najlepszych. Stwierdziłem jednak, że jak się powiedziało „A”, to trzeba też powiedzieć „B”, więc na początku września zapisałem się na bieg i zacząłem planować całą logistykę, gdyż od miejsca przeznaczenia dzieliło mnie prawie 450 kilometrów. Kilka tygodni przed biegiem, wziąłem udział w maratonie Warszawskim i był to najdłuższy bieg przed „setką”.

Bieg
Do Kalisza udałem się dzień przed biegiem. Biuro zawodów usytuowane było w budynku Starostwa Powiatowego. Odbiór pakietów odbył się bezproblemowo, następnie udałem się do oddalonego o ok. 20 kilometrów od Kalisza Blizanowa, który był jednocześnie miejscem noclegu oraz startu. Na miejscu poznałem naprawdę wielu świetnych ludzi, którzy mieli już spore doświadczenie w tego typu biegach. Ich opowieści i poczucie humoru sprawiło, że cały stres jakby opadł. Start biegu przewidziany był na godzinę 6: 30.

Fot.: T. Dobosz/www.f-time.plFot.: T. Dobosz/www.f-time.pl

Strategia na bieg
Postanowiłem, że przez cały bieg będę słuchać audiobooka „Szczęśliwi biegają ultra”. To musiało się udać. Jeszcze tylko trzeba było oddać rzeczy do depozytu. Tutaj jednak popełniłem mały błąd o którym jeszcze wspomnę. Potem pamiątkowe foto i można było ruszać. Założenia na ten bieg miałem jasne: po pierwsze przebiec 100 kilometrów. Drugim założeniem było złamanie 10 godzin, ale nie to było najważniejsze, szczególnie biorąc pod uwagę moje przygotowanie do tego biegu. Miałem plan, aby przez cały czas trzymać tempo ok. 6:00 min/km.

32. Supermaraton Kalisia – relacja z biegu

Do biegu, gotowi, start!
Wystartowaliśmy. Wydaję mi się, że na tego typu dystansie najważniejsze to odpowiednio podzielić sobie dany dystans w głowie. Ja podzieliłem go najpierw na 2x25 kilometrów, a co będzie potem, to się okaże. Pierwszych 50 kilometrów nie odczułem. Na punktach odżywczych zatrzymywałem się dosłownie na kilkanaście sekund, aby napić się coli, która niezmiernie pomagała w biegach ultra. Żele jadłem co 10 kilometrów. Tempo utrzymywało mi się w granicach 5:45-5:50 min/km. Naprawdę biegło mi się świetnie. Na 60 kilometrze  skończyły mi się żele, które miałem przymocowane do pasa startowego, pozostałe miałem schowane w saszetce, od wewnętrznej strony, tak że musiałbym ją zdjąć, ale na to jakoś ochoty nie miałem.

32. Supermaraton Kalisia – relacja z biegu

Pomimo tego, że cały czas biegłem i jadłem, to tempo trochę mi spadło. Wydaję mi się, że znaczenie miały tutaj bóle mięsni, które po tylu godzinach, musiały w końcu dać o sobie znać. Biegłem dalej, dzieląc sobie dystans na coraz mniejsze odcinki. Na 70 kilometrze powiedziałem sobie, że jeszcze tylko 30. Aż się w duchu zaśmiałem, no, ale w końcu to ponad ¾ tego, co już zrobiłem. W końcu rozpocząłem ostatnią pętle, teraz to już biegłem od punktu do punktu. Gdy dobiegłem do przedostatniego punktu, ostatni był jednocześnie metą. Okazało się, że mój depozyt jest właśnie tu, mimo iż miał być na mecie. Mój błąd. W plecaczku miałem buty na zmianę i kurtkę. Okazało się, że muszę zabrać go ze sobą. A więc ostatnie 5 kilometrów biegłem z dodatkowym ciężarem na plecach. Łatwo nie było, ale w końcu w czasie 10 godzin i 27 minut pojawiłem się na mecie. Wieczorem odbyła się dekoracja, na której okazało się, że zająłem 3 miejsce w kategorii M20.

32. Supermaraton Kalisia – relacja z biegu

Podsumowując zawody, jestem z nich bardzo zadowolony, ogromnym plusem była przesympatyczna atmosfera. Ja za rok na pewno tu wrócę, ale już po solidnym treningu, aby znacznie poprawić swój wynik.

Dobra sprzęt to podstawa
W biegu startowałem w barwach Kalenji Team Polska. Miałem okazję przetestować produkty tej marki i chciałbym podsumować, jak sprawdziły się z perspektywy ponad dziesięciogodzinnego biegu.

Wybrałem buty Kalenji Kiprun LD (Long Distance). Mówi się, że buty na zawody trzeba rozbiegać, ja natomiast przed „setką” miałem te buty tylko raz i to na treningu nieprzekraczającym 6 kilometrów. Miałem pewne obawy, dlatego też na wszelki wypadek zabrałem ze sobą drugą parę butów. Po pierwszym założeniu tych butów wydały mi się one naprawdę ciężkie i toporne. Mogę nawet zaryzykować, że nic cięższego nigdy nie miałem na nogach. Zdecydowanie nie są to buty do szybszych treningów i startów na krótszych dystansach. Ja jednak miałem w nich przebiec 100 kilometrów, a nie robić trening 100x1 km w tempie progowym. Co do wygody, to dałbym im tak 7/10, gdyż jest to but wysoki i momentami może trochę przeszkadzać. Zacząłem czuć dyskomfort na ok. 80 kilometrze. Jeśli chodzi o amortyzację, to ta sprawdziła się w moim przypadku znakomicie. Do do wyglądu buta, to jest to kwestia indywidualna, jednak dla mnie osobiście kolor ciemnoniebieski średnio przypadł mi do gustu.

Komu poleciłbym ten but?
W szczególności dla osób, które robią dużo wolnych kilometrów.

Teraz kilka słów na temat odzieży, którą miałem okazję przetestować. Specyfika tego biegu, a więc wczesny zimny start, a następnie wielogodzinny bieg, pozwalały dość dobrze ocenić możliwości odzieży Kalenji. Wybrałem koszulkę termo aktywną Kiprun Fit, bluzę Eliokplay a także legginsy Elioplay. Jeśli chodzi o podstawowe zastosowanie tej odzieży, jakim jest niewątpliwie komfort termiczny, to spełniła ona swoje zastosowanie w 100%. Przez cały bieg czułem się bardzo komfortowo, nie było mi ani za zimno ani za gorąco, a temperatura wahała się od 3 do 9°C.

Koszulka do biegania Kiprun Fit
Według mnie ma ona same plusy. Doskonale przylega do ciała i odprowadza wilgoć. Jej dodatkowym atutem jest cieniowany szary kolor. Ma ona również wycięcia w rękawie na kciuk. Moim zdaniem na pierwszą warstwę podczas zimowych treningów nadaje się idealnie.

Bluza do biegania Eliokplay
Jeśli chodzi o bluzę Eliokplay to jej największym plusem jest wygląd. Czarne moro z odblaskowymi wstawkami naprawdę robi wrażenie. Mieszane uczuciam mam co do specjalnej kieszeni na odtwarzacz mp3 na ramieniu. Jest to dobre miejsce na mp3, ale już standardowej wielkości smartfon tam się niestety nie zmieści. Kolejnym minusem jest długość kaptura, który wykonany ze śliskiego materiału delikatnie zsuwa się z głowy. Bluza posiada również wycięcia na kciuki, co czyni ją jeszcze bardziej praktyczną. Wygoda i wygląd są z pewnością największymi zaletami tej bluzy, która poza małymi mankamentami, bardzo dobrze nadaje się na treningi w chłodne dni.

32. Supermaraton Kalisia – relacja z biegu

Legginsy do biegania Elio
Jeśli zaś chodzi o legginsy, to w tym przypadku na plus oceniłbym komfort termiczny. Jednym z minusów jest fakt, iż posiadają dość ciasne nogawki, jednak nie przeszkadza to w samym biegu. Drugim małym minusem jest umiejscowienie kieszonki, która jest z boku, moim zdaniem lepiej gdyby znajdowała się ona z tyłu i była delikatnie większa.

Podsumowując przetestowaną przeze mnie odzież Kalenji na chłodne dni mogę stwierdzić, że oferta jest naprawdę dobra i każdy znajdzie coś dla siebie, dzięki czemu zimowe treningi, będą komfortowe i przyjemne.

Jeśli zaś chodzi o Supermaraton Kalisia, to mogę go polecić każdemu, komu przestał wystarczać maraton. Organizacja, atmosfera i specyfika biegu na pewno spełnią oczekiwania wielu biegaczy. Ja za rok wracam na pewno!

Michał Antuszewski