Czekamy na stacji kolejowej w Parnicy na pociąg, który weźmie nas w okolicę sąsiednich Królewian, gdzie zaczyna się szlak na Šíp. Linię kolejową Kraľovany-Trstená zbudowano w 1898 roku. Wewnątrz stacji, w pomieszczeniu obsługi znajduje się wspaniałe, zielone ustrojstwo z tamtych czasów pełne pokręteł, przekładni i liczników ze staromodnymi wskazówkami.

— Piękna maszyna — kupując bilety, zwracam się do wąsatego mężczyzny sprawiającego wrażenie prawdziwego władcy i króla stacji kolejowej Parnica i jednocześnie jej jedynego pracownika.
— Piękna, piękna — przyznaje z dumą dróżnik w eleganckim uniformie, tak podobny do obywateli Austro-Węgier ze starych pocztówek.

sip

Wszystko na stacji, z wyjątkiem zamkniętych na głucho toalet, wydaje się pochodzić z czasów Franza Jozefa.
W końcu punktualnie o 8:19 wsiadamy do pociągu pełnego ludzi, a nasz dróżnik krzyczy do konduktora, żeby na pewno wysadził nas na właściwej stacji: Kraľovany zastávka, czyli przystanku-widmo z kilkoma zrujnowanymi budynkami, garażami i kładką przez rzekę Orawę, jeszcze przed właściwą miejscowością.

sip

Pociąg jedzie tempem, które można określić jako spokojne. Średnia prędkość na trasie z Królewian do Trsteny wynosi 28 kilometrów na godzinę. Wysiadając na przystanku Královany zastávka pozbawiamy się przyjemności przebycia ostatnich trzech kilometrów, czyli najwolniejszego fragmentu trasy, gdzie pociąg porusza się z prędkością niezbyt śpiesznego truchtu. Dla turysty ma to swój niezaprzeczalny urok, szczególnie że trasa prowadzi wąskim wąwozem, a z Orawy wyjeżdża się nawet przez tunel. Stali bywalcy wyglądają jednak na nieco sfrustrowanych.

sip

Po przekroczeniu rzeki mijamy osadę Dierová, czyli kilka zamkniętych na głucho domków letniskowych i myśliwskich oraz coś na kształt dawnego pegieeru przerobionego na ośrodek wypoczynkowy i pniemy się przez las żółtym szlakiem w kierunku naszego celu.

sip

Czemu nikt nie zapytał góry?

Šip (1170 m) jest to piękny szczyt o śmiałych, ostrych kształtach (jego nazwa oznacza cierń, ostrze), górujący ponad miejscem, gdzie Orawa wpada do Wagu. Stanowi on kulminację tak zwanej Szypskiej Fatry, czyli grupy górskiej leżącej na północ od Wagu w trójkącie utworzonym przez doliny obu wielkich rzek. Naukowcy i najróżniejsi miłośnicy katalogowania przyrody mają z Šípem nie lada problem. Połączony jest grzbietem z Górami Choczańskimi, ale najczęściej zaliczany jest ze względu na budowę geologiczną do Wielkiej Fatry, od której dzieli go błękitna wstęga Wagu. Jeszcze inni zaliczają go do Małej Fatry, ale raczej tylko z racji faktu, że urzędnicy zdecydowali się go chronić w ramach pasma ochronnego Parku Narodowego Mała Fatra, od której oddzielony jest głęboką doliną Orawy.

sip

A jak jest naprawdę? No cóż. Osobiście przekonują mnie ustalenia najdawniejsze i najnowsze profesora Balona, który pragnie przyłączyć masyw Šípu do Gór Choczańskim. W takich wypadkach jednak jestem zawsze za tym, żeby zapytać górę. Jak na sprawie rozwodowej, czy woli mamusię czy tatusia, a może nikogo.

sip

Myślę, że sam Šíp nie bardzo chce być złączony z Wielką Fatrą. Nie uciekałby przecież przed nią na drugi brzeg rzeki. Fakt, że niejako trzyma się za ręce z Wielki Choczem też sugeruje pewna zażyłość między nimi, a może nawet romans, ale w takich kwestiach nigdy nic nie wiadomo. Może woli niezależność i bycie po prostu Šípem? Naukowcy nigdy nie biorą pod uwagę uczuć góry, a szkoda.

II część: Šíp - Podšíp. Z wizytą w dawnych czasach już 13.03.17