Opowiadania

Docieramy na rozległą polanę. Za plecami rozpościera się piękny widok na najbardziej reprezentacyjną parę szczytów Małej Fatry — obły, kopulasty Stoh i najeżony setką ostrych skał Veľký Rozsutec. Na skraju polany, w cieniu ogromnego, wspaniałego kasztana rozłożyło się kilkanaście pięknych, drewnianych domków dawnej osady Podšíp.

Czekamy na stacji kolejowej w Parnicy na pociąg, który weźmie nas w okolicę sąsiednich Królewian, gdzie zaczyna się szlak na Šíp. Linię kolejową Kraľovany-Trstená zbudowano w 1898 roku. Wewnątrz stacji, w pomieszczeniu obsługi znajduje się wspaniałe, zielone ustrojstwo z tamtych czasów pełne pokręteł, przekładni i liczników ze staromodnymi wskazówkami.

Mieszkanie na tym zboczu to na standardy tych okolic zapewne coś jak mieszkanie przy Zakopiance u nas. W okolicy, jeśli dobrze zrozumiałem, w jednej z szop (na szczęście zamkniętej na kłódkę) znajdował się skład dynamitu, używanego przy budowie drogi. Dla spokoju ducha nie dopytywałem o szczegóły.

Góra nazywa się w języku amharskimራስ ደጀን lub ራስ ዳሸን. Mniej biegłym w etiopskim piśmie czytelnikom wyjaśnię, że tę pierwszą nazwę przeczytamy "ras dedżen", a tę drugą "ras daszen". Pierwszy człon nazwy — "Ras" oznacza w języku amharskim głowę. W ten sposób określa się przywódcę. Tytuł Ras był niegdyś najwyższym w hierarchii wojskowej i był odpowiednikiem naszego generała. Określali się w taki sposób również zwierzchnicy etiopskiego kościoła, a nawet cesarze.

Z takim krajobrazem Etiopia teoretycznie miałaby szanse na zostanie drugą Szwajcarią. W tle piękny masyw gór Beroch Wuha oraz Silki (4420 m), jednego z najwyższych szczytów pasma. U ich podnóży idzie "koneserski" wariant zejścia z Gór Simien do wioski Adi Arkay.