Osiemnastokilogramowy plecak, a w nim absolutne minimum: nieduża plandeka z żeglownego nylonu zamiast namiotu, wydrukowane na drukarce wielkoformatowe mapy, niewielki aparat fotograficzny, lokalizator satelitarny, uzdatniacz wody, polisa ubezpieczeniowa i list opisujący projekt przetłumaczony na język perski w razie awaryjnych sytuacji.

Kilka ubrań, para lekkich butów trekkingowych, kije. Tyle zabiera się na trwający 76 dni trekking, którego dystans wynosi 2300 kilometrów.

A właściwie tyle zabiera Łukasz Supergan, autor książki “pieszo do irańskich nomadów”. Łukasz, który na imię powinien mieć Jaś, a na nazwisko Wędrowniczek znany jest w świecie górsko-podróżniczym ze swoich dotychczasowych dokonań. Nominowany dwukrotnie do prestiżowej nagrody Kolosów w kategorii “Wyczyn Roku” za długodystansowe, samotne wędrówki - ot, wyszedł z domu i przeszedł Łuk Karpat w 93 dni (zimą!), albo wybrał się na spacer z Warszawy wprost do Santiago de Compostela.

Możemy się dziwić, możemy nie rozumieć, możemy zastanawiać się - a właściwie po co tyle chodzić? Ale jedno jest pewne - wystarczy przeczytać choć jedną z dotychczasowych dwóch jego książek by zrozumieć, główne pobudki, którymi w trakcie wypraw kieruje się Łukasz. Jak sam opisuje “wydawało mi się zostawiając wszelkie środki transportu i decydując się polegać na własnych nogach, że zaczynam dostrzegać rzeczy, których inni nie widzą. Przypadkowy kamień przy drodze, kępa kwiatów na łące, mężczyzna koszący trawę, rozklekotana ciężarówka, mijająca mnie z hukiem, woń żywicy w głębi lasu, skrzypienie śniegu pod podeszwami butów. Czy rzeczywiście widziałem więcej? Zrozumiałem, że nie – widziałem intensywniej. Wędrowanie pokazało mi również miejsca, których nie miałbym okazji zobaczyć, gnając przed siebie pociągiem czy autobusem. Jak napisał przed stu laty pewien angielski podróżnik, krajobrazy naszego kontynentu zniszczone zostały w imię prędkości. Piesza wędrówka wszystko zmienia. Kiedy idziesz, ważne staje się niemal wszystko, pilnujesz swojego położenia i trasy wędrówki. Zaczynasz zwracać uwagę na drobiazgi, które umykają ci na co dzień.”

Łukasz Supergan – Pieszo do irańskich nomadówŁukasz Supergan – Pieszo do irańskich nomadów

Książka pełna jest dojrzałych przemyśleń. Znajdziemy w niej mnóstwo analogii do własnych przemyśleń, jeśli choć raz kiedykolwiek sami ruszyliśmy w nieznane. Zrozumiemy te emocje, radość pomieszaną ze strachem, czy wszechogarniającą tęsknotę. Zrozumiemy w końcu, że to nie cel się liczy, lecz sama do niego droga. Właściwie przez 2300 kilometrów i 76 dni marszu oprócz mijania z pieczołowitą dokładnością opisywanych miejsc i ludzi, oddziałujących na naszą wyobraźnię mamy pełny wgląd w samopoczucie oraz wszelkie obawy i nadzieje autora. Łukasz dzieli się z nami momentami podróży, które dały mu zarówno szczęście, jak i przyprawiły o siwe włosy. Gdy brakuje wody, w ustach czujemy suchość. Gdy przedziera się przez pierwsze śniegi, które zaskoczyły do na szczytach Zagrosu czujemy chłód, który mija z pierwszymi promieniami słońca. Mogłoby wydawać się, że opisywana na 450 stronach wędrówka będzie ciągnęła się bez końca, jak góry Zagrosu - jest to jednak tylko złudzenie. “Zagros. Pustka. Pustynne góry. To pierwsza rzecz o jakiej pomyślałem, oglądając fotografie tego miejsca zrobione z kosmosu. Zdjęcia satelitarne przedstawiały zadziwiające formy górskie, przypominające nieco wydmy, jednak znacznie ostrzejsze w kształtach, skaliste, poszarpane, jakby ukształtowały je trwające przez tysiąclecia uderzenia jakiegoś tępego narzędzie. W niektórych miejscach teren tych gór nabierał niezwykłej regularności. Grzbiety, na pierwszy rzut oka suche i pozbawione jakiejkolwiek roślinności, wyglądały jak zaorane w olbrzymie bruzdy, biegnące od szczytów ku podstawie niczym przeciągnięte zębami gigantycznego grzebienia.”

Nic bardziej mylnego! Łukasz odkrywa przed nami zgoła odmienne oblicze tych gór. “To, co z wysokości setek kilometrów wydawało się skałą, w dolinach było formacją bardziej zbliżoną do stepu i w głębie gór przechodziło w jałowe, kamieniste pustkowia. Widziane z daleka grzbiety irańskich gór do złudzenia przypominały wydmy piasku, niczym na afrykańskiej Saharze czy środkowoazjatyckiej Takla Makan. Trzeba zejść pomiędzy nie, by się przekonać, że są to nieraz żyzne ziemie, pola uprawne i pastwiska. Była połowa jesieni, pierwsze deszcze jakie spadły w tej części kraju, dawały nadzieję, że pora sucha właśnie się kończy.”

Książka to również doskonałe medium pozwalające poznać mieszkańców tych dzikich gór i zrozumieć ich kulturę, sięgającą czasów Starożytnej Persji. Dziś jest to “kraj niejednoznaczny, z podwójnym obliczem – jednym, należącym do naszych znajomych, szeptem wspominających krwawe demonstracje i częstujących nas winem i drugim, patrzącym zza okularów ortodoksyjnego nauczyciela z Kom (przyp. red. poznanego podczas wcześniejszej wyprawy do Iranu). Te dwa różne oblicza nie pasowały do siebie, ale bez wątpienia opowiadały prawdziwą historię Iranu, trudną i tragiczną, były świadectwem pokrętnej polityki, w jaką został uwikłany, pokazywały dzień dzisiejszy.” Krok po kroku Łukasz wprowadza nas do kolejnych domów, otwiera przed nami drzwi, przedstawia gospodarzy - odkrywając ludzi o wielkich sercach, którzy mimo niewielkiego stanu posiadania wiodą szczęśliwe życie, a dzielenie się z bliźnim jest dla nich naturalne.

“Pieszo do irańskich nomadów” towarzyszy mi w podróży po bezkresach Kirgistanu. Mam wrażenie, że dzięki tej książce głębiej przeżywam swoją podróż, odbieram ją wszystkimi zmysłami. Wierzę jednak też, że czytana w domowym zaciszu przeniesie czytelnika w mgnieniu oka do odległych krain i da choć namiastkę wakacji w środku tygodnia.

Paulina Wierzbicka

W recenzji posłużono się cytatami z książki Łukasza Supergana „pieszo do irańskich nomadów”.