„Wspinam się nie tylko dla samej skały czy lodu i dla samego wspinania. Dla mnie to także podróże, poznawanie ludzi, życie w namiocie, walka ze śniegiem i wiatrem. Przepiękne widoki, kiedy człowiek wisi w środku ściany, a pod nim znajduje się kilkaset metrów czy kilka kilometrów powietrza.

Kiedy jestem w górach, nie istnieje świat zewnętrzny, zgiełk i pośpiech. Jest tylko natura i życie razem z jej rytmem” – napisał w swoim dzienniku himalaista, zdobywca sześciu ośmiotysięczników, Piotr Morawski, który zginął w Nepalu podczas wyprawy aklimatyzacyjnej na Dhaulagiri (8167 m). 8 kwietnia 2013 roku przypada czwarta rocznica jego śmierci.

– Był dla mnie jak syn. Najbardziej zdolny, najbardziej dynamiczny, najlepiej rokujący na przyszłość, najlepszy w Polsce, jeden z najlepszych na świecie – powiedział po śmierci Morawskiego, Piotr Pustelnik.

piotr-morawski-rocznica-m-1

Piotr Morawski fot. www.piotrmorawski.com

I rzeczywiście Piotr Morawski był jednym z najbardziej znanych, polskich himalaistów. W styczniu 2005 roku, jako pierwszy człowiek na świecie, wspólnie z Włochem Simone Moro, zdobył zimą ośmiotysięcznik Shisha Pangma . Poza tym zdobył jeszcze pięć ośmiotysięczników: Cho Oyu (8021 m) wejście drogą normalną razem z Peterem Hamorem i Donem Bowie (2006 rok), Broad Peak (8051 m) samotne wejście drogą normalną (2006 rok), Nanga Parbat (8126 m) wejście drogą Diamir razem z Peterem Hamorem i Dodo Kopldem (rok 2007), Gasherbrum I (8080 m) wejście drogą hiszpańską razem z Peterem Hamorem (rok 2008), Gasherbrum II (8035 m) wejście drogą normalną również z Peterem Hamorem

Całego jego życie podporządkowane było górom, a wszystko zaczęło się w Tatrach. Kiedy był uczniem liceum, kolega ze szkoły zabrał go na Orlą Perć. Na osiemnastoletnim wówczas Piotrze Morawskim, który znał właściwie tylko morze, bo tam jeździł z rodzicami na wakacje, widok ośnieżonych szczytów wywarł wielkie wrażenie.

„Góry pochłonęły mnie całkowicie, zwłaszcza zima” – napisał w swoim pierwszym felietonie dla magazynu „Góry”. W tym czasopiśmie miał zresztą swoją stałą rubrykę, w której publikował relacje z wypraw, a także felietony. Z tych tekstów powstała (wydana pośmiertnie) książka autorstwa Morawskiego: „Zostają góry. Opowiadania, felietony, wspomnienia”.

Piotr Morawski w 1995 roku ukończył kurs skałkowy i kurs taternicki. Od początku pociągało go zimowe wspinanie w Tatrach. Miał na swoim koncie wiele przejść tatrzańskich i alpejskich. Do największych osiągnięć w wysokogórskiej karierze Piotra poza wejściem na Shisha Pangmę należało także ustanowienie, niepobitego do tej pory, rekordu wysokości zimą na K2.

Na przełomie 2002-2003 roku po północnej stronie góry działała Polska Wyprawa Zimowa Netia K2 kierowana przez Krzysztofa Wielickiego. W jej skład weszło również czterech alpinistów z Gruzji, Kazachstanu i Uzbekistanu. Bazę główną na lodowcu Qogir założono 29 grudnia 2002. W ciągu dwóch miesięcy działalności rozpięto kilka kilometrów lin poręczowych i założono cztery obozy, najwyższy na 7650 m n.p.m. rozbili Marcin Kaczkan, Piotr Morawski i Denis Urubko. Atak szczytowy uniemożliwiły huraganowe wiatry.

piotr-morawski-rocznica-m-2

Piotr Morawski fot. www.piotrmorawski.com

„Człowiek wpadł w ten surowy biały świat i będzie go pragnął do końca życia. Lecz w tym surowym świecie będzie też pragnął rodziny i bliskich. Kompromis nie istnieje” – napisał Piotr Morawski w swoim pamiętniku. Łatwo nie było też jego żonie Oldze, która w wywiadzie dla jednego z tygodników powiedziała kiedyś: – Myśmy się prawie nie widywali, tyle go miałam, co na zdjęciach. Początkowo gdy wracał z gór, to też jakby go nie było: ciałem tu, a duchem tam. Z takim gościem trudno wytrzymać, bo albo jest po wyprawie i jeszcze przeżywa to, co było, albo jest przed i już żyje tym, co będzie.

Pewnie, dlatego w marcu 2009 roku z przyjacielem Peterem Hamorem, słowackim alpinistą, pojechał na kolejną wyprawę. Postanowili zdobyć zachodnią ścianę Manaslu (8156 m). – Zapowiada się niezła przygoda, coś, czego poszukujemy w górach: stanąć pod górą i po prostu na nią wejść – mówił Morawski przed swoją ostatnią wyprawą.

Najpierw ruszyli na Dhaulagiri (8167 m), by uzyskać aklimatyzację. Założyli obóz I, potem II. Wracali do bazy 8 kwietnia rano. Schodzili drogą, którą wcześniej często pokonywali, bez problemów. Jednak tym razem się nie udało. Piotr Morawski wpadł w wąską szczelinę. Peter Hamor zjechał po niego, obwiązał go liną, próbował wyciągać. W tym czasie z dołu podchodzili uczestnicy wyprawy zorganizowanej w stulecie TOPR. O 11.30 wydobyto Piotra ze szczeliny, niestety, akcja reanimacyjna nie powiodła się.

Piotr Morawski zostawił żonę i dwóch synów. Z inicjatywy Olgi Morawskiej od 2010 roku odbywa się memoriał imienia Piotra „Miej odwagę”. Celem jest wsparcie najbardziej interesujących projektów podróżniczych i wspinaczkowych.

{youtube}RJPGwFX4lTc{/youtube}

Film przedstawia zbiór fotografii Piotra Morawskiego

– Pamiętam, że po śmierci Piotra bardzo trudno było mi się pogodzić z faktem, że Piotrek już nic więcej w życiu nie zrobi. Miał tyle planów i marzeń. Mijały miesiące żałoby, podczas których starałam się angażować się w różne projekty, m.in. w pracę nad książką „Od początku do końca”. Aż dotarłam do etapu, w którym pomyślałam, że bardzo fajnie byłoby Piotrka, a dokładnie jego odwagę, jego pomysł na życie, jego energię ocalić od zapomnienia. I tak właśnie powstał pomysł na memoriał. Wydarzenie, które promuje odwagę, siłę i energię, dokładnie te cechy, które zaprowadziły Piotrka na szczyty. Memoriał nazwaliśmy "Miej odwagę!", ponieważ słowo "odwaga" dobrze pasowało do Piotrka – powiedziała Olga Morawska w jednym z wywiadów.

Zgodnie ze swoją wolą, Piotr Morawski, został pochowany w Himalajach. 13 kwietnia 2009 roku jego ciało opuszczono do szczeliny lodowej na wysokości 5700 m n.p.m.

Matylda Młocka