„Straciliśmy szczyt, ale uratowaliśmy życie. To świetny cel”

Daniele Nardi: „Na wyprawie zimowej nie można popełnić błędu”.

Trzeba mieć doświadczenie zimą w prowadzeniu dużych projektów, ten rodzaj wspinaczki jest bardzo różny od tego, jaki uprawia się latem”, mówi Daniele Nardi, który podejmuje czwartą próbę zdobycia Nanga Parbat zimą. „Każdy popełnia błędy, moje szczęście polega na tym, że ciężko trenuję przez cały rok, a im więcej trenujesz, tym lepiej radzisz sobie z niebezpieczeństwem.

Daniele Nardi, źródło:Daniele NardiDaniele Nardi, źródło:Daniele Nardi


W zeszłym roku, Daniele Nardi, Alex Txikon i Ali „Sadpara” dotarli bardzo blisko szczytu. Zawrócili, ponieważ z powodu rozpoczynającej się choroby wysokościowej, Alego „Sadpary”. Później się okazało, że trzeba go szybko sprowadzać jak najniżej.

Daniele chciałby w tym roku wejść na szczyt i jak twierdzi, podjąć inne wyzwania. Chciałby wspinać się na siedmiotysięczniki w stylu alpejskim. Projekt obejmował by szczyty położone na całym świecie.

W tym roku, pod Nanga Parbat od strony Diamir, działa cztery wyprawy. To powoduje, że baza jest wyjątkowo gwarna i kwitnie w niej życie towarzyskie. Jak mówi Nardi, jego niepokój wzbudza to, iż zdobycie zimom szczytu Nanga Parbat, to marzenie wielu wspinaczy. Nie chciałby brać udziału w konkurencji, chce przeżywać przygodę. Jeśli się tak zdarzy, że na szczycie jako pierwszy stanie ktoś inny, będzie dobrze. Nie jest jego celem, dostać się do historii.

Nie byłoby dobrze, gdyby zespoły rywalizowały ze sobą czy walczyły. Nie jest też istotne, czy pierwszy zespół stanie na szczycie 1 lutego, a drugi 15. Jeśli jest zima, zmienia się bardzo wiele. Najważniejsze jest by przeżyć przygodę, dokonać czegoś wielkiego w alpinizmie.
Oczywiście, ten kto na szczycie stanie jako pierwszy, przejdzie do historii, ale to nie jest cel Daniele. Dla niego, najważniejsza jest góra.

W tym roku, podobnie jak w zeszłym, zespół działa na drodze Kinshofera. Chcą też zastosować wypróbowaną strategię. Obóz pierwszy, drugi, trzeci i czwarty – z którego wyruszy atak szczytowy.

W udzielonym wywiadzie, Daniele odnosi się do sytuacji z zeszłego roku. Do wierzchołka zabrakło im „tylko” 300 m. Szli w nocy, pierwszy zabłądził Nardi, który był na prowadzeniu. Trzeba było wracać, dochodziło ogromne zmęczenie. W górach byli od sześciu dni. Ale najistotniejszą rzeczą był początek obrzęku mózgu Alego „Sadpary”. Kiedy Alex się zorientował co się dzieje, nie czekał ani chwili i sprowadzono Alego do obozu czwartego (C4). I to prawdopodobnie uratowało mu wówczas życie.

Straciliśmy szczyt, ale uratowaliśmy życie. To świetny cel

W zimie nie można popełnić żadnego błędu. Jeśli nie chcesz natychmiast zamarznąć

Daniele podkreślił również, że bardzo lubi komunikować się, przez portale społecznościowe. Dzięki temu, ludzie mają szanse lepiej zrozumieć, co wspinacze robią w górach. To też pozwala, na „rozprzestrzenianie” emocji. Ludzie mogą, choć w ułamkowej części je przeżywać.

Normalne życie” Daniele Nardi…
Daniele mieszka w pobliży Rzymu, tak więc w góry ma daleko. W zawiązku z tym, najczęściej trenuje dyscypliny lekkoatletyczne i wspina się w skałkach, gdzieś blisko domu. Prowadzi szkolenia z motywacji i przywództwa w różnych firmach. Gór używa jako metafory, żeby pokazać pracownikom, jak mają osiągać sukces. I jak panować nad wysiłkiem.


Małgorzata Klamra