Co było, czyli o 2016 słów kilka
I nadszedł ten czas, kiedy wracają wspomnienia z całego roku, dlatego postanowiłem je, choć w małym stopniu, przenieść na papier. Rok ten był naprawdę intensywny, w większości spędzony w górach, czyli tam, gdzie mój drugi dom. Wszystkie przygotowania, kolejne wyprawy, czas spędzony w dolinach otoczonych wyrastającymi z ziemi olbrzymami był dla mnie bardzo owocny, pozwalający nabyć nowe doświadczenie i oczywiście etapem przygotowania przed kolejnym rokiem, który zapowiada się nie mniej interesujący. Bowiem za niedługo szykuje miłą niespodziankę, nie będę na razie zdradzał jaką.
Rok zaczął się dosyć nietypowo, bo spędziłem go w miejskiej dżungli, również na najwyszych szczytach, z tą różnicą, że wybudowanych przez człowieka. Dokładnie czas ten spędziłem w Stanach Zjednoczonych na zwiedzaniu drapaczy chmur. Jednym z moich "celów" był Willis Tower, pogoda dała nam naprawdę w dupę, ale po wielu trudach udało się stanąć na wierchołku :D
Zaraz po powrocie zza oceanu kupiliśmy bielety do Tbilisi, aby zdobyć Elbrus i Kazbek, i zaczęliśmy treningi. Także już tydzień po przylocie szybki wypad na Babią Górę, która przywitała nas jej charakterystyczną pogodą, czyli: mróz, śnieg, wiatr i zerowa widoczność :)
No dobra, Beskidy Beskidami, ale co z naszymi ukochanymi Tatrami? No oczywiście tęskonota do nich jest silniejsza i nie jesteśmy w stanie oprzeć się przyciąganiu, jakie występuje pomiędzy nimi, a nami. W ten oto sposób, po prawie 3 miesięcznej przerwie, zaczynamy od Baraniej Drabiny, czyli drogi, która wyprowadza na szczyt Baranich Rogów.
Czas ucieka, a wyjazd w Kaukaz nadchodzi wielkimi krokami, dlatego nie próżnujemy i kolejną zimową wspinaczką w Tatrach jest wejście na Wschodni Szczyt Żelaznych Wrót, a później graniówka do Zmarzłego Szczytu.
No i mamy już kwiecień, czyli w zasadzie to prawie wiosna, ale w Tatrach się na razie nie zanosi. Graniowa trasa ze Żłobistego Szczytu do Zachodnich Żelaznych Wrót to typowa zimowa trasa ostrzem grani.
Nastał czas na odetchnięcie od Tatr Wysokich i przenosimy się na ich drugi koniec, ale żeby nie było zbyt łatwo to dodajemy do trasy jak najwięcej kilometrów, w sumie wychodzi około 40km. Wstrzelamy się w okno pogodowe, można powiedzieć, że aż zbyt dużo słońca, co widać po mojej twarzy na zdjęciu :D Zaczynamy od Ornaku, kończymy na Ciemniaku :)
Do wyprawy pod stoki Elbrusa, został już niespełna miesiąć, a my zaczynamy coraz ostrzej, czyli znowu Tatry Wysokie, dokładnie Ostry Szczyt Drogą Świerza, i kolejny odcinek Głownej Grani Tatr, czyli idąc ściśle ostrzem grani przez Zbójnickie Turnie lądujemy na Małym Lodowym Szczycie.
Jest 08.06.2016r., a to nasza ostatnia wizyta w Tatrach przed wyjazdem po kolejny szczyt należący do Korony Ziemi. Trasa naprawdę malownicza wiodąca od Przełęczy pod Kopą, czyli tam gdzie Tatry Wysokie mają swój początek (lub koniec jak kto woli), przez Jagnięcy Szczyt, Kołowy Szczyt, Czarny Szczyt, oczywiście ostrze grani Papirusowych Turni, kończąc na Baranich Rogach.
No i wreszcie ta oto chwila, czyli spakowani wsiadamy do samolotu, którym dostajemy się do stolicy Gruzji, udajemy się miejscowym transportem pod stoki Elbrusa i szczęśliwie stajemy na jego wierzchołku. Niestety Kazbek nie pozwala nam dotrzeć w żaden spośób pod jego stoki, dodatkowo też przepada nam powrotny samolot i jesteśmy zdani sami na siebie. Więcej o tej wyprawie tutaj: WYPRAWA W KAUKAZ
Czując niedostyt po tym, że nie było nam dane stanąć u stóp Kazbeka i spróbować go zdobyć, po tygodniowej podróży powrotnej do Polski na następny dzień ruszamy w Tatry. Tym razem wybór pada na Wołową Turnię południowym żebrem i następnie graniówkę do Przełęczy pod Chłopkiem
Wakacje trwają, a my Tatrom nie odpuszczamy, tym razem Żabi Koń Drogą Haberleina, historyczna droga - naprawdę warto ją przejść
Teraz już bliżej do końca roku niż do początku, w Tatrach zaczyna robić się jesiennie, co jest idealną okazją, żeby je znowu odwiedzić. Biorę przyjaciół pod swoje skrzydła i przechodzimy trasę, zresztą bardzo piękną, wśród tatrzańskich kolosów, od Wagi przez Ciężki Szczyt na Wysoką. Oczywiście trzymając się grani
Nadchodzi czas na kolejną tatrzańską ścianę, a urzeka nas Staflovka (V) na południowej ścianie Wołowej Turni. I tam się właśnie wybieramy, aby po przejściu tej drogi idąc ostrzem grani opadającej na Żabią Przełęcz Wyżnią, 35-metrowym uskokiem nad filarem Grońskiego, zjechać na nią i tam zakończyć kolejny odcinek GGTW.
Ostatni raz w Tatry w tym roku wybieramy się na Sławkowski Szczyt, który nie obdarowuje nas dobrą pogodą, ale o to nam właśnie chodziło - jest to doskonały trening przystosowania się do kiepskich warunków, które w górach występują częściej niż te dobre.
No i tak spędziliśmy ten rok, teraz już zarysowały się całkiem ciekawe i realne plany, których nie będę jeszcze zdradzał, przyjdzie na to czas, a wyjazd na Aconcaguę ze względów finansowych jesteśmy zmuszeni przenieść. W każdym razie jako podpowiedź mogę powiedzieć, że chcemy zagosić w górach najwyższych, które są przedsionkiem do himalajskich ośmiotysięczników. Z tego względu przygotowujemy się już ostro pod kątem kondycji i umiejętności. Ostatnio właśnie zrobiłem sobie lekki trening, czyli wybiegi i zbieg z Leskowca, z tą różnicą, że powtórzyłem to 3 razy pod rząd. To jest 1500 metrów przewyższenia w górę i w dół, a zajęło mi to równo dwie godziny.
Na koniec chciałbym podziękować wszystkim, dzięki którym mogłem robić to, co kocham: Portalowi Górskiemu, On the summit, sklepowi outdoorowemu trekmondo i wszystkim moim partenorom od "liny" oraz tym, którzy wspierali mnie duchowo :)
Życzę szczęśliwego nowego roku, w którym jak najwięcej czasu spędzicie w górach. A już w styczniu czekajcie na nowy wpis - będzie ciekawie :D
Komentarze
Dodaj komentarz