loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

Pomysł na start w biegu ultra pojawił się w mojej głowie podczas zeszłorocznego maratonu w Poznaniu, kiedy to biegłem jako prywatny pacemaker i motywator z koleżanką. Maraton ukończyliśmy w czasie ok. 4:40 h. Był to mój najdłuższy czasowo bieg, po którym czułem się tak, że gdyby ktoś mi kazał to zrobić jeszcze raz, pobiegłbym od razu. Wtedy stwierdziłem, że muszę spróbować ultra.

Startować, czy nie startować?
Długo wahałem się, czy wystartować w tego typu imprezie, ale w końcu, na półtora miesiąca przed startem zdecydowałem, że debiut ultra zaliczę na imprezie Tricity Trail. Trasa zawodów wiodła z Gdańska do Wejherowa, głównie po terenie Trójmieskiego Parku Krajobrazowego, a przewyższenia na całej trasie sięgały 3500 metrów. Ukończenie biegu dawało 2 pkt do biegu UTMB. Trochę to działało na wyobraźnie, szczególnie dla debiutanta, ale postanowiłem podjąć to wyzwanie.

ultra morze 1 s
Moje przygotowania do ultra
Jeśli chodzi o moje przygotowania do tego biegu, to w dużej mierze planowałem wykorzystać to, co wypracowałem przygotowując się do głównego wiosennego startu, jakim był Orlen Warsaw Maraton. Biorąc pod uwagę dość spore przewyższenia oraz fakt, że mieszkam w Białymstoku, czyli na terenach teoretycznie nizinnych, mógłbym się trochę obawiać o moje przygotowanie siłowe. Jednak przez całą zimę regularnie uczęszczałem na specjalne zajęcia dla biegaczy, na których robiliśmy ćwiczenia wzmacniające najważniejsze dla biegaczy mięśnie. Miałem nadzieje, że wykonana praca nie poszła na marne. I będąc już po biegu, mogę stwierdzić, że właśnie ten element treningu przyniósł największe efekty. Oprócz tego, po starcie w Orlen Maratonie, robiłem praktycznie same rozbiegania, z czego najdłuższe wyniosło 34 kilometry.

Przez cały ten czas, także podczas przygotowań to OWM biegałem w butach Asics Fuji Trabuco 4. Jednak kilka tygodni przed ultra sprawdziłem, że w butach tych zrobiłem już ponad 2000 kilometrów i – szczerze mówiąc – było to już odczuwalne podczas treningu. Amortyzacja była już słabo wyczuwalna, co wiązało się z dużym bólem podczas dłuższych wybiegań. Wtedy też zdecydowałem, że muszę zaopatrzyć się w jakieś inne obuwie, ponieważ te, pomimo tego, iż sprawowały się doskonale, to swoją rolę już wykonały i bieganie w nich jeszcze kolejnych kilometrów, byłoby dość bolesne.

Stawiam na Kalenji Active Trail!
Biorąc pod uwagę fakt, że start w tych zawodach był trochę spontaniczny i nie był głównym startem w sezonie, to przy wyborze nowego obuwia, starałem się, aby nie wydać na nie za dużo pieniędzy. Po kilku dniach poszukiwań w końcu zdecydowałem się na zakup butów Kalenji Active Trail. Buty kosztowały mnie jedynie 119.99 złotych. Na początku trochę się obawiałem, ponieważ producent, zaznacza się są to buty dla osób początkujących, czyli raczej nie takich, które zamierzają przebiec 80 kilometrów i to w dodatku ze sporymi przewyższeniami. Ja jednak postanowiłem zaryzykować, i będąc już po zawodach, mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że ryzyko się opłaciło, a buty sprawdziły się prawie idealnie.

To, co spodobało mi się w tych butach po pierwszych wykonanych treningach, była na pewno ich waga. Buty wydawały się bardzo lekkie i pomimo dość wysokiego dropu (10 mm) naprawdę można było w nich wykonywać szybkie treningi.

Jeśli chodzi o amortyzację, to została tu wykorzystana flagowa technologia Kalenji, czyli pianka EVA i system amortyzacji CS. Jak dla mnie amortyzacja się sprawdziła bardzo dobrze, również na nawierzchni asfaltowej na której to wykonywałem większość swoich treningów, nie czując istotnej różnicy pomiędzy tymi butami, a poprzednimi Asics Fuji Trabuco 4. Przed Tricity Trail przebiegłem w tych butach ok. 200 kilometrów. Jednak najważniejszy sprawdzian dla butów miał dopiero nadejść.

Jedziemy na bieg!
Do Gdańska pojechałem z grupą znajomych z klubu Biegostok, którzy startowali w półmaratonie. Następnie mieli za zadanie mi kibicować  Po kilku godzinach zwiedzania Gdańska pojechaliśmy do biura zawodów, które zlokalizowane było się w szkole podstawowej w Wejherowie. Tam odebraliśmy pakiety i rozstaliśmy się. Znajomi wrócili do Gdańska, natomiast ja zostałem w Wejherowie, gdzie miałem zapewniony nocleg na hali. Później odbyła się odprawa, na której dowiedzieliśmy się od organizatorów, co i jak. Nie powiem, że nie było tremy, ale na pewno bardziej denerwowałem się przed maratonem, na którym planowałem zrobić jakiś konkretny wynik. Tutaj, głównym celem było po prostu ukończyć, natomiast celem numer dwa było złamanie 10 godzin. Około 22 poszedłem spać, ponieważ o godzinie 3:45 wyjeżdżały autokary, które miały nas przewieść do Gdańska na start. Spałem w miarę normalnie, po obudzeniu, standardowa procedura przed startowa, zajęcie miejsce w autokarze i ruszamy na start. Napięcie powoli rośnie.

Wybiła godzina zero, czyli 5 rano, odliczanie, ostatnie okrzyki i ruszyliśmy. Ustawiłem się pod koniec stawki, żeby nie poniosło mnie zbyt mocno na początkowych kilometrach. Ustaliłem sobie, że biegnę od punktu odżywczego do punktu odżywczego, które były zlokalizowane, co ok. 15-20km.

Na trasie
Sam bieg od początku do końca, to była jedna wielka przyjemność. Na płaskich odcinkach trzymałem tempo ok. 5-5:15 min/km natomiast wszystkie górki, jak wszyscy, pokonywałem marszem. Przez całe 80 kilometrów nie miałem ani jednego kryzysu, zarówno psychicznego, jak i fizycznego. Jeśli chodzi o odżywianie, to starałem się jeść co 40 minut żel Aptonii oraz isostar i bardzo dużo pić. Jak później okazało, podczas całego ultra, wypiłem prawie 8l wody, co dziwo skutkowało tylko jednym postojem z tym, że związanym.

ultra_morze_2
Jeśli chodzi o trasę, to była ona przepiękna i było co podziwiać. Na około 26 kilometrze był do przeskoczenia strumyk. Mi to się niestety średnio udało i jednym butem wpadłem, to wody, jednak nie spowodowało to jakiegoś większego dyskomfortu – kolejny plus dla butów Kalenji Active Trail. Jeśli chodzi o trudność trasy to generalnie największe górki zaczęły objawiać się w drugiej połowie dystansu. 5-6 górek było takich, że zastosowanie kijków było by w pełni uzasadnione. Jednak wiedziałem, że dzięki zimie spędzonej na treningach siły w podbiegach będę mocny. I tak też było, nawet największe podejścia wchodziły bez żadnego problemu. Gorzej było ze zbiegami, ale tu problem leżał bardziej w głowie, gdyż bałem się puścić nogi.

Wracając do samej organizacji biegu należy wspomnieć o dwóch, chyba najważniejszych aspektach, przynajmniej w mojej opinii, a mianowicie o oznaczeniu trasy i o punktach odżywczych. Oznakowanie trasy to był element o który bałem się najbardziej, gdyż jestem osobą o raczej słabej orientacji i pomimo tego, że w wyposażeniu obowiązkowym była mapka od organizatora to jednak miałem swoje obawy. Jednak okazało się, że były całkowicie nieuzasadnione. Trasa była znakomicie oznakowana i poza kilkoma incydentami, gdzie taśma zerwana została przez miejscowych było znakomicie. W newralgicznych miejscach byli rozstawieni wolontariusze, którzy zazwyczaj wskazywali wielką górę, na którą trzeba się wspiąć. Jeśli chodzi o drugi aspekt, czyli punkty odżywcze, tu też zero zastrzeżeń. Na punktach było to, co najbardziej potrzebne, a więc m.in. rodzynki, żelki, a przede wszystkim cola, która podczas takiego biegu, smakuje wybornie. Na jednym z punktów był sam Kamil Leśniak, znany biegacz górski, co również uatrakcyjniało bieg. Słowa wsparcia od Kamila dawały jeszcze większą motywacje.

Debiut na 9:42!
Bieg kończyłem za czasem 9:42 h, co dało mi 51 na 136 osób, które ukończyły zawody. Wygrał Roman Elwart z czasem ok. 7:30. Po biegu byłem bardzo zadowolony i przekonany ze to nie jest mój ostatni start w tego typu zawodach. Bardzo mi się to bieganie spodobało.

ultra_morze_3
Ocena sprzętu, którego używałem
Chciałbym teraz dokonać oceny sprzętu, jakim dysponowałem podczas biegu. Jeśli chodzi o buty Kalenji Ekiden Trail Active, to spisały się one prawie idealnie. Prawie, ponieważ pod koniec biegu kilkukrotnie język na jednym z butów troszeczkę się osuwał, co powodowało chwilowy dyskomfort. Poza tym sprawdziły się bardzo dobrze. Idealnie trzymały na śliskiej nawierzchni, były bardzo stabilne. I – przede wszystkim – nie spowodowały żadnych otarć, odcisków czy bąbli. Biorąc pod uwagę stosunek ceny do jakości, buty oceniam na 5. Być może nie są to buty, które będą służyły przez tysiące kilometrów, jednak za taką cenę to myślę, że warto je kupić, nawet na pół roku.

Kolejną nowością, którą miałem na biegu, były opaski kompresyjne, również z Kalenji. Wcześniej, tylko raz biegałem w kompresjach, jednak było to 3,5 lata temu podczas debiutu w maratonie.

ultra_morze_4
Opaski spełniły swoje zadanie. Podczas biegu nie miałem żadnych nieprzyjemności ze strony łydek, opaski trzymały bardzo dobrze, nie osuwały się. Już dwa dni po biegu nie czułem trudu tych 80 kilometrów, w czym na pewno swój udział miały kompresje.

Dla kogo ta impreza?
Jeśli chodzi o podsumowanie mojego startu, to mogę tylko i wyłącznie polecić tę imprezę. W następnym roku wystartuje na pewno po raz kolejny, tym razem jednak już zapewne z jakimś założeniem czasowym.

Z biegowym pozdrowieniem,
Michał Antuszewski

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci