To prawdziwa gratka dla wszystkich miłośników gór wszelakich oraz ratownictwa górskiego, a także doskonała okazja do poznania ludzi i podszkolenia się w…
Czytaj więcejMountain — Climbing! Płyta z 1970r
Słowo "mountain" w najróżniejszych konfiguracjach pojawia się w nazwie dziesiątek zespołów muzycznych z całego świata.
{youtube}mBRJvgJqMaU{/youtube}
Góry z nazw zespołów miewają różne kolory: Silver Mountain, Blue Mountain i White Mountain. Mogą być wielkie (kalifornijski zespół reggae Big Mountain), latające (Flying Mountain z Kanady), święte, magiczne, czarodziejskie, wiedźmie, tygrysie etc.
Nie zapomniano o górskich roślinach (Mountain Ash Band, czy mieszkańcach górskich stoków, jak na przykład kozy — The Mountain Goats (pomijając setki zespołów z nazwami odnoszącymi się do niedźwiedzi, orłów czy sępów).
Niestety nie istnieje ani jeden zespół rockowy z nazwą odnoszącą się do kosodrzewiny (chyba że za takie odniesienie uznamy nazwisko Kate Bush), ani do żadnego z tatrzańskich endemitów. Nawet, co bardzo smutne, skrzelopływki bagiennej.
Bez wątpienia słuchanie "górskiego rocka" najlepiej zacząć od tej najprostszej nazwy, czyli po prostu: Mountain. Już tytuły płyt ("Climbing!", "Twin Peaks", "Avalanche") oraz ich okładki sugerują muzykę dla alpinistów. Jest to kawał rasowego hard rocka z lat 70. Górski maniak, któremu nie obce są Led Zeppelin, Deep Purple, Uriah Heep czy Rainbow, powinien czym prędzej zaprzyjaźnić się z muzyką Mountain.
Piosenki prowadzone przez ciężki gitarowy riff i mocny wokal w stylu Iana Gillana przeplatają się z melancholijnym rockowym bluesem oraz kawałkami z bujającym rytmem boogie-woogie i rock'n'rollowym pianinkiem. Może i zespół nie miał tak wyrazistej osobowości jak Sabbaci czy Purple, ale i tak wywalczył swoje miejsce w historii rocka.
Szczególnie warto posłuchać debiutanckiej płyty "Climbing!", która zaczyna się takim szlagierem ("Mississipi Queen"), że raki spadają z butów.
Hubert Jarzębowski