Quote
Irek
Czesc. Trafily mi w rece dwie nowe rzeczy zwiazane z gorami:

Film ktorego autorem jest Darek Załuski - Everest przesunąć horyzont. Falvit expeditions 2006. (...) Szkoda tylko ze tak malo w tym filmie pracy zespolowej zostalo pokazane.

Tak to jest jak się nie doczyta tytułu
"Everest. Przesunąć horyzont. Martyna Wojciechowska" oraz dopisek "Falvit Everest Expedition 2006".
A tak zupełnie poważnie - bo oczywistym jest, że film jest o Martynie biorącej udział w wyprawie na Everest a nie o wyprawie na Everest, w której brała udział Martyna - wydaje mi się, że jednym z zadań filmu, podobnie jak książki (zresztą idealnie z nim zgranej tak pod względem grafiki, treści, swego rodzaju klimatu jak i niesionego przesłania) było rozprawienie się z mitem, że oto "blondynka (gwiazda TV, króliczek Playboya itp., itd.) została wniesiona na najwyższą górę świata". W książce Martyna pisze o tym niemal wprost.

Pokazanie Martyny brudnej, zmęczonej, marudnej, smutnej to zabieg mający na celu min. podkreślenie, że bez względu na to, co pozostali uczestnicy wyprawy robili i czy jako doświadczeni (w większości) himalaiści robili więcej niż bohaterka - ona sama musiała przejść przez niezłą męczarnię, żeby się wdrapać na szczyt. Dzięki temu uzyskujemy obraz dosyć nietypowy, realistyczny - bo bez zwyczajowego przemilczania tematów trudnych, onieśmialających, ale dla starych wyjadaczy oczywistych. To takie życie na wyprawie "od kuchni" - dzięki czemu film może trafić do szerszej publiczności.

Poza tym film ma (w zamierzeniu bohaterki) pewne przesłanie - a pokazanie dodatkowo pracy zespołowej, pewnych aspektów technicznych tylko zaciemniłoby tę ideę.

Pozdrawiam.

Dominika.