Ubiegłej zimy miałem niewątpliwą przyjemność i okazję, by zmierzyć się ze śnieżnymi warunkami w masywie popularnego szczytu Beskidu Żywieckiego, jakim bez wątpienia jest Pilsko. Mimo, że w najwyższym beskidzkim paśmie króluje Babia Góra, to Pilsko jest górą niewiele niższą i o równie bogatej, a niejednokrotnie tragicznej historii.

Obydwie góry są znane ze swojej zdradliwej natury i są bardzo niebezpieczne przy załamaniach warunków atmosferycznych. Pilsko jest o tyle bardziej przystępne, że zimą tętni życiem ze względu na liczne trasy narciarskie, jest jednak masywem, w którym bardzo łatwo się zgubić przy nawet nie wielkim załamaniu pogody. Swoją zimową wędrówkę na Pilsko, a raczej na Halę Miziową (bo na Pilsko w wyniku ogromnej ilości śniegu na szlaku nie dotarłem) opisałem jakiś czas temu. Teraz, gdy za oknem temperatury są już znacznie wyższe, a warunki atmosferyczne skłaniają do myślenia o rychłym nadejściu lata, wpadłem na pomysł, by znów wybrać się na Pilsko. Chciałem zobaczyć jak ta góra prezentuje się bez śniegu. Tak się składa, że zimowa wędrówka w masywie była moją pierwszą w tamtym rejonie Beskidu Żywieckiego. Miałem zatem okazję poznać teraz inne oblicze Pilska.

Kopuła szczytowa Pilska widziana z Hali MalorkaKopuła szczytowa Pilska widziana z Hali Malorka

Chata znajdująca się przy niebieskim szlaku na Przełęcz PrzysłopyChata znajdująca się przy niebieskim szlaku na Przełęcz Przysłopy

Wyjazd był totalnie spontaniczny. Mając w perspektywie pracę na popołudniową zmianę doszedłem do wniosku, że jeśli z głową zaplanuję trasę wędrówki, to nie będę miał problemu z jej realizacją i umieszczeniem w czasie. Chwile spędzone z mapą poskutkowały tym, że w stronę Korbielowa musiałem wyruszyć w okolicach godziny 4:30 (by dotrzeć do Korbielowa z miejsca mojego zamieszkania, muszę pokonać ponad 100 km). Kilkanaście minut po 6:00 przy bezchmurnym niebie pozostawiłem auto na parkingu i ruszyłem znanym mi z zimowej eskapady szlakiem koloru niebieskiego prowadzącego  na Przełęcz Przysłopy. Temperatura utrzymywała się na poziomie około 10 stopni, ale z pierwszymi promieniami słońca, które zatrzymywały się na moich plecach, zrobiło mi się wręcz gorąco. Przepoczwarzyłem się w letniego turystę i w zdecydowanie bardziej komfortowych warunkach termicznych ruszyłem w gorę. Droga, którą sobie obrałem (przez Halę Malorkę) jest stosunkową trudną do zapamiętania kolorystyczną mieszanką szlaków. Ścieżki są jednak wyraziste, a znaczniki w warunkach wiosennych znacznie bardziej dostrzegalne, choć może to tylko wrażenie. Masyw Pilska charakteryzuje urozmaiconą strukturą terenu, co w moim odczuciu powoduje, że obranym przeze mnie wariantem wejścia na szczyt wędruje się bardzo swobodnie. Krótkie podejścia, a  jeśli już dłuższe, to łagodne, dużo wypłaszczeń i piękne widoki, którym obligatoryjnie należy poświęcić trochę czasu. Na wysokości Przełęczy Przysłopy skręciłem w kierunku południowym na szlak koloru czarnego i w mgnieniu oka znalazłem się na urokliwej Hali Malorce.

Masyw Babiej Góry o poranku. Widok z Hali MalorkaMasyw Babiej Góry o poranku. Widok z Hali Malorka

Hala MalorkaHala Malorka

Ze zdumieniem spoglądałem na zegarek, wedle którego wędrówka spokojnym tempem do tego miejsca zajęła mi raptem godzinę. Dlaczego raptem? Zimowy czas przejścia identycznej drogi w warunkach kopnego śniegu pozostawię bez komentarza. Z Malorki na wierzchołek Pilska oczywiście jeszcze długa droga. Ale moja głowa pracowała ze zdecydowanie większą dawką entuzjazmu aniżeli zimą. Dzięki temu, że na wycieczkę wybrałem się w czwartek, to i frekwencja na szlakach nie powalała. Przeszedłem trasę do samej Hali Miziowej nie napotykając po drodze nawet jednej osoby. Dzięki temu znów odnalazłem w górach to, czego najbardziej w nich szukam. Totalny spokój i cisza! Jedynie telefon nieco naruszał mój „regulamin” wędrówki górskiej, ale powiedzmy, że w granicach przyzwoitości. Generalnie nie jestem zwolennikiem wyłączania telefonu jak to niektórzy sugerują i chodzi mi tu chociażby o kwestie związane z bezpieczeństwem i nagłą potrzebą wezwania pomocy.
Nim dotarłem do jakże popularnej w Beskidach Hali Miziowej, przeszedłem jeszcze przez uroczą Halę Jodłowcową. Podczas zimowej wędrówki dopadła mnie w tym miejscu śnieżyca i miałem problem z odnalezieniem skutecznie ukrytego między drzewami wejścia na szlak. Teraz już szedłem trochę na pamięć. Mimo, że pokonywałem tą drogę raptem jeden raz, to jakoś szczególnie zapadła mi ona w pamięci. Ciekawe dlaczego? :)

Sielankowa panorama Beskidu ŻywieckiegoSielankowa panorama Beskidu Żywieckiego

Hala MiziowaHala Miziowa

Na Hali Miziowiej również znalazłem spokój, nawet w okolicy schroniska panował wręcz senny klimat. I to właśnie dopiero w tym miejscu spotkałem pierwsze osoby, raptem dwie. Z Hali wspaniale widać już całą beskidzką północ:, Beskid Żywiecki, Beskid Śląski, Beskid Mały, Kotlinę Żywiecką, Jezioro Żywieckie, w zasadzie można by długo wymieniać. Pięknie prezentuje się okazały masyw Babiej Góry, która z tej perspektywy ze względu na swój ogrom, wygląda jak autonomiczne pasmo górskie.

Od Hali Miziowej na szczyt Pilska już nie daleko. Udałem się tam niemalże w linii prostej na południe i po około 20 minutach podejścia stanąłem na szczycie tego wielkiego masywu. W drodze od hali można wybrać dwie nitki, jedną koloru żółtego, bądź drugą w kolorze czarnym. Wędrówka wiedzie dosyć stromym zboczem, a przekłada się to na stosunek pokonywanej odległości do różnicy wysokości. Między Halą Miziową, a głównym wierzchołkiem jest około 300 metrów deniwelacji. Oczywiście należy pamiętać, że wierzchołek oznaczony po polskiej stronie jest nico niższy od tego głównego, usytuowanego już po stronie słowackiej. W tym miejscu zobaczymy rozległą panoramę północną, północno-wschodnią i północno-zachodnią. Widać najważniejsze grzbiety Beskidu Śląskiego, Małego oraz Żywieckiego. W Beskidzie Śląskim zdecydowanie dominują sylwetki Baraniej Góry, Skrzycznego czy pasma Klimczoka. W Beskidzie Małym zaś doskonale odznacza się pasmo Magurki Wilkowickiej oddzielonej od Beskdu Śląskiego rozległą Kotliną Żywiecką. Do słowackiego wierzchołka (1557 m n.p.m.) trzeba udać się w kierunku południowym. Co ciekawe i warte uwagi, właściwy wierzchołek nie znajduje się w głównym grzbiecie Pilska, a już w jego biegnącej na południe odnodze. Od polskiego wierzchołka to niecałe 5 minut drogi i nie wiedzieć czemu Słowacy oznaczają przejście tego dystansu na 15 minut wędrówki. Nie wiem, może właśnie w głębokim, kopnym śniegu taki wynik jest realny. Gdy idziemy od Hali Miziowej na szczyt Pilska, powoli zanika las, a pojawia się kosodrzewina. Poza Pilskiem w Beskidach taką sytuację zastaniemy jedynie w masywie Babiej Góry. Gdy już dotrzemy na rozległy wierzchołek Pilska w całości położony na Słowacji zastaniemy tam ołtarz polowy i krzyż ustawione przez mieszkańców pobliskiej słowackiej wsi. Raz do roku odprawiana jest tutaj msza święta.

W oddali Beskid Mały z wyróżniającym się pasmem Magurki WilkowickiejW oddali Beskid Mały z wyróżniającym się pasmem Magurki Wilkowickiej

Co widać ze szczytu? Widać sporo, ale głównie w kierunku wschodnim, zachodnim i południowym. Północna panorama jest nieco zasłonięta przez wysoką kosówkę, ale za to dobrze widoczna po polskiej stronie wierzchołka. Na wchodzie dumnie pręży muskularną sylwetkę Babia Góra, która dominuje zdecydowanie nad tą częścią panoramy. Na południu roztacza się rozległa panorama Tatr, gór Słowacji w postaci między innymi pasm Tatr Niżnych czy Wielkiej i Małej Fatry. Na zachodzie widać południowe rubieże Beskidu Żywieckiego i Śląskiego

Kosodrzewina na szczycie PilskaKosodrzewina na szczycie Pilska

Słowacki wierzchołek z ołtarzem polowymSłowacki wierzchołek z ołtarzem polowym

Gdy już napatrzymy się na te piękne widoki i zdecydujemy się zejść w dół, to zielonym szlakiem możemy zejść w kierunku południowym. Jeśli chcemy jednak poruszać się na terenie naszej ojczyzny to należy wrócić do polskiego zwieńczenia szczytu i tu zdecydować się co dalej. Wariantów co nie miara, bo jeśli zejdziemy na Halę Miziową to trafimy na potężną krzyżówkę szlaków, z których zdecydowana większość prowadzi do Korbielowa. W kierunku zachodnim możemy udać się na Rysiankę, w kierunku zachodnim można pójść szlakiem koloru niebieskiego w kierunku Przełęczy Glinne, gdzie znajduje się przejście graniczne między Polską, a Słowacją. Ten właśnie wariant wybrałem. Dzięki temu moja wędrówka w dół byłą urozmaicona prze piękny widok na Babią Górę. Dopóki nie wszedłem całkowicie do lasu, Królowa Beskidów raczyła mnie swoją urodą. Do przełęczy idzie się spory kawałek czasu, co oczywiście wynika z tego, jak rozległy jest masyw Pilska. Idąc, wspominałem historie tragicznych wydarzeń z tego rejonu, o czym pisałem w zimowej relacji z wędrówki po masywie. Mianowicie Zimową porą w 1980 roku uczniowie Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Kaliszu przebywali na obozie kondycyjnym w Korbelowie. Przy kiepskiej pogodzie, w jeszcze bardziej kiepsko dopasowanym ubiorze, z inicjatywy trenera spora grupa uczniów wybrała się na Pilsko. Po zdobyciu szczytu grupa miała udać się w dół niebieskim szlakiem na Przełęcz Glinne. Była to niestety decyzja tragiczna w skutkach. W fatalnych warunkach pogodowych sportowcy wraz z trenerem zgubili szlak i błądzili całą noc, której nie przeżyły finalnie trzy osoby. Ta historia pokazuje jak niebezpieczny jest to rejon. Wystarczą zimowe warunki, bądź załamanie pogodowe,  by nawet latem znaleźć się tu w sytuacji bezpośredniego zagrożenia ze strony natury.

Gdzieś daleko na południu majaczą TatryGdzieś daleko na południu majaczą Tatry

Babia Góra - taki widok towarzyszy nam podczas zejścia w stronę Przełęczy GlinneBabia Góra - taki widok towarzyszy nam podczas zejścia w stronę Przełęczy Glinne

Gdy dotarłem do Przełęczy Glinne, wytraciłem już blisko 700 metrów wysokości. Dalej mogłem tym samym szlakiem rozpocząć podejście w kierunku dosyć odległej jeszcze z tego miejsca Jaworzyny, albo zejść asfaltową drogą do samego Korbielowa położonego 4 km od przełęczy. Niestety ograniczony czasowo musiałem udać się w dół.

Całość mojego przejścia to dystans około 18 kilometrów, których pokonanie zajęło mi około 5 godzin wędrówki. Odniosłem wrażenie, że wędrówka w tym rejonie nie odbiega szczególnie pokonywanymi odległościami masywowi Babiej Góry. Oczami wyobraźni widzę siebie wędrującego tym samym wariantem w warunkach zimowych. Ważne, bym znów nie trafił na głęboki, kopny śnieg, który zmaltretuje moje nogi.

Tutaj relacja z wypadu zimowego

Bartek Andrzejewski