„Poza trasą” zaczęłam czytać nie wiedząc wiele o autorze, a po książkę sięgnęłam z nadzieją, że przekona mnie do rozpoczęcia przygody z jazdą na nartach poza stokami. Pod koniec książka zachęciła mnie do zrobienia wielu innych rzeczy. Rafała Urbanelisa miłością do nart zaraziła Mama, gdy skończył pięć lat. Dziesięć lat temu zaczął uprawiać heli-skiing. Zjechał z drugiego najwyższego szczytu Alp – Dufourspitze. Od tamtej pory odwiedził ponad 40 krajów. Unika kurortów, miast, szlaków i ubitych stoków. Najważniejszy jest dla niego kontakt z naturą i możliwość poznawania ludzi oraz ich historii. Pracuje jako konsultant. Jest autorem popularnego bloga Na Krechę.

W „Poza trasą” autor opisuje swoje wyprawy na Alaskę, Spitzbergen, Hokkaido, do Chile, Laponii i Tienszanu, gdzie zasmakował swojej wielkiej pasji - narciarstwa pozatrasowego. Głównym wątkiem jednak w książce nie są narty i podróże lecz ludzie. Każda jedna historia zaskakuje. Czasem wzrusza, czasem bawi do łez. Są to historie o tolerancji i zrozumieniu dla tych, których życie wygląda inaczej od naszego. Lekcja opowiedziana bardzo luźnym, swobodnym językiem. Czytając odniosłam wrażenie, jakbym siedziała z Urbanelisem przy piwie i słuchała na żywo jego opowieści.

Poza Trasą

Historię z Portillo w Andach pochłonęłam szybko mając radochę jak autor obdarza zaufaniem dopiero co poznanego Javiera - Chilijczyka ni w ząb nie mówiącego po angielsku. Zaufał obcemu narciarzowi całkowicie nie wiedząc nic o poznanym dżentelmenie - o jego umiejętnościach, technice i dał się ponieść na wybrane przez nieznajomego trasy. Ta pierwsza historia przygotowała mnie do tego co znajdę w całej książce - miłość do nart, uzależnienie od adrenaliny, fascynacja odmiennością nowopoznanych ludzi.

Poza pasją, wszystkich bohaterów łączy podejście do dóbr materialnych. Posiadanie pieniędzy jest dla nich głównie środkiem do realizowania pasji i marzeń, a nie celem samym w sobie. Sława, nadmiar gotówki i oklaski nie są im potrzebne do szczęścia. Tego światopoglądu uczy się zarówno autor jak i czytelnik.

Zbiór pięknych historii o tym jak pozory potrafią mylić, a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Urbanelis dzieli się z czytelnikiem pierwszym wrażeniem po poznaniu każdego z bohaterów i ich często pochopnej ocenie, żeby pod koniec wysunąć z tego mądre wnioski.

„Poza trasą” to też leksykon wiedzy wszelakiej. Procedury postępowania w przypadku zejścia lawiny podczas zjazdu, spotkania niedźwiedzia polarnego, szusowania wśród gęstwiny drzew, sterowania łodzią, jak utrzymać się w siodle w warunkach ekstremalnych. Dodatkowo barwne opisy stylów narciarstwa, rodzajów śniegu i jak je rozpoznać, przepis na najlepsze akvavitu (i co to w ogóle jest) oraz mnóstwo, mnóstwo innych.

Mnie najbardziej poruszyła historia Theo. Po przeczytaniu książki, pierwsze co zrobiłam, to „wygooglowałam” tego człowieka żeby dowiedzieć się o nim więcej. Theo Meiners to niepodważalny autorytet. Wraz z Dougiem Coombsem i Davem Millerem odkryli trasy zjazdowe Alaski w latach 80. i 90. Sam autor wyrażał się o nim z ogromnym poważaniem, a historia poświęcona Meinersowi jest hołdem i upamiętnieniem dla tego co robił. Bardzo wdzięczna jestem za fragment o lawinach, rozpisany przystępnym językiem, konkretnie i zrozumiale, do przyswojenia przez takich laików jak ja.

Przyjemnie i z sentymentem czyta się rozdział poświęcony ukochanej Mamie Joli, której Urbanelis zawdzięcza miłość do nart oraz o Rafale. Przyjaciel narciarza jest całkowitym jego przeciwieństwem - opanowany, zdystansowany, rozsądniejszy. Na przykładzie tej historii sprawdza się stwierdzenie, że sprzeczności się przyciągają i tworzą duet idealny. Oba rozdziały są autobiograficzne, dzięki czemu poznajemy sprawcę książki.

Urbanelis w historie przemyca rozważania m.in. o szczęściu, zadając przy tym wiele pytań. Krytykuje wszelkie poradniki motywacyjne dla młodych ludzi o „48 sposobach na szczęśliwe życie”, przytacza piękny, ale i ostrzegawczy przykład Andre’a dla utrapionych pracowników korporacji zapewniających, że niebawem rzucą tę pracę i założą własną działalność na rajskiej wyspie. Książka wzbudza skrajne odczucia. Raz śmiejesz się do rozpuku, raz pojawia się zaduma i musisz odłożyć egzemplarz i pomyśleć.

Po opisaniu wszystkich historii Rafał Urbanelis dzieli się informacjami o odwiedzonych krajach, doświadczeniem przygotowywania się do każdej wyprawy oraz niesamowitymi zdjęciami z wypraw.

„Poza trasą” to nie tylko jazda na nartach poza wyznaczoną, ubitą trasie, ale również wszystko to co się poza nią dzieje- przygotowania do wyprawy, ludzie i ich historie, emocje. Po napisaniu recenzji musiałam połowę usunąć po zorientowaniu się, że za dużo wyjawiłam co się w niej znajduje. Chcę żebyście mieli frajdę jaką ja miałam, przeżywając każdą jedną wyprawę Urbanelisa.

Autorowi życzę, żeby po zakończeniu oby najdłuższego i szczęśliwego życia, jego córeczki tak samo uczciły pasję Taty, jak zrobiły to dzieci Theo Meinersa.

Blog Rafała Urbanelisa www.nakreche.com

Izabela Janaszek