Człowiek może mieć wiele różnych pasji... tym bardziej zachęcam czytelników Portalu Górskiego do zaznajomienia się z tą książką. Warto, oj warto! Aleksandra poznałam na jednym z podróżniczych festiwali w Polsce. Jest pełen energii, biega po scenie, odpowiada dynamicznie na pytania z widowni, w miejscu nie usiedzi.

Na fali i pod prąd. Pełna autobiografia – Aleksander Doba (recenzja)Wydawnictwo STAPiS

Wiele da się wyciągnąć z takiego spotkania co do osobowości Olka – po nim po prostu czarno na białym widać, że jest wulkanem energii. Po opowieści o przepłynięciu Atlantyku każdy wraca do domu i tyle. Nikt nie ma pojęcia jak Olek zakochał się w kajakach, jakie ma inne pasje oraz jak wyglądało dotychczas jego życie. Zanim przeczytałam tę książkę to mało o nim wiedziałam, tyle co z mediów i oczywiście jego najsłynniejszych osiągnięć. Książka pozwala przyjrzeć się z bliska życiu Doby.

Czytając masz wrażenie, że siedzisz obok Olka, który opowiada o swoim życiu. Zazwyczaj takie sceny kojarzą nam się ze starszym dziadkiem, który rozprawia wnuczętom o przeszłości, a one wpatrzone jak w obraz słuchają go z otwartymi ustami. Wszystko się zgadza, takie miałam wrażenie czytając tę książkę – nie pasuje tu tylko pojęcie starszego dziadka.

Aleksander Doba ma 70 lat, ale to tylko licznik, zbiór cyfr stanowiący jego datę urodzenia. Może ma trochę zmarszczek i widać, że nie ma 40-stki, ale to tyle. Doba to kwintesencja energii. Sam podkreśla, że czuje się młodo. Nie dokuczają mu poważne schorzenia, jedyne co słuch troszkę gorszy, ale on traktuje to jako pozytyw. Nie słyszy podczas wypraw aż tak dosadnie uderzeń fal.

Książkę czyta się bardzo płynnie, wręcz ciężko ją odłożyć na potem. Aleksander Doba napisał już dwie książki. Jedną dla wydawnictwa Bezdroża, drugą dla Agory z Dominikiem Szczepańskim, ale dopiero ta trzecia z wydawnictwa STAPiS jak sam autor przyznaje to jego pełna autobiografia. Tu właśnie dowiecie się jak u Olka zaczęło się wszystko z miłością do kajaków. Co więcej, poznacie dziadków Olka, bo od tego zaczyna się jego książka.

Ta historia to opowieść o rodzinie, najbliższych a także o młodości Olka i czasach teraźniejszych. On ma niesamowity dar opowiadania. Choć na prelekcjach często zaczyna kilka zdań naraz i ciężko połapać się w tym chaosie tak w książce wszystko jest poukładane, ma harmonię i ład. Olek pisze bardzo otwarcie o wielu sprawach.

Miał w życiu mocno pod górkę, nie wspomnę o jego babci czy mamie. Nie można też myśleć, że wszystko udaje mi się zawsze od ręki bo ma na nazwisko Doba – o nie! Na nazwisko oraz nagrody zasłużył sobie ciężką pracą. Olek otwarcie mówi o wielu kwestiach, o tym, że przecież musi brać wynagrodzenie za prezentacje bo to jego cenny czas, a przede wszystkim możliwość dołożenia pieniędzy do kolejnej wyprawy.

Nie ukrywa emocji związanych z relacjami z najbliższymi. Strzeże swojej prywatności, a zarazem otwarcie pisze o ogromnej miłości do Gabi – swojej żony, a także dzieci i wnuczek. Gabi musi być wspaniałą kobietą, mało jest dzisiaj takich. Wszyscy są zazdrośni o partnera, nieufni i kłócą się na każdym kroku. Gabi i Olek także miewają trudne chwile, ale nadal są małżeństwem, bardzo kochającym i wspierającym się nawzajem. Zapewne Gabi nie raz ma ochotę „udusić” męża, ale Olek to rodzaj osoby, której nie nakażesz nic. I tak będzie robił to co uzna za słuszne.

Podoba mi się podejście Olka do życia, do pasji. Na wszystko jest czas. Mógł przecież za młodu robić już to wszystko, być sławnym i osiągać coraz więcej, ale on sam przyznaje, że nie chciał ze swoich dzieci zrobić sierot, które ojca mają tylko na zdjęciu i może raz czy dwa razy do roku go widują. Jest czas na rodzinę, pasję i na inne zajęcia. Starość nie jest przeszkodą. To raczej pojęcie względne.

Zdrowie i siłę Olek zawdzięcza babci Elżbiecie. To też bardzo ciekawa historia w tej książce, którą koniecznie musicie przeczytać.

Dopiero po lekturze całości mogę sobie poukładać wszystkie przeczytane historie w głowie i docenić podwójnie dokonania Olka. Jest on niesamowitym człowiekiem, motorem napędowym, inspiracją. Cieszę się, że miałam okazję poznać go osobiście. To bardzo energiczny i dobry człowiek. I nie chodzi tu o to, że wywnioskowałam to z książki. Ona to tylko potwierdza.

Dobie dobrze z oczu patrzy. Widać, że to szczery i miły facet, który dla swoich bliskich i przyjaciół zrobi wiele. Wiem także, że pomógłby nawet obcemu, gdyby tylko był w potrzebie. Olek nie jest obojętny wobec drugiego człowieka. Sam przyznaje, że lubi ludzi i podczas przygotowań do samotnej wyprawy przez Atlantyk sam się zastanawiał jak to będzie bez ludzi.

Aktualnie Olek rozpoczął kontynuację III Wyprawy Transatlantyckiej, którą musiał chwilowo przerwać ze względu na warunki atmosferyczne. Wszyscy trzymajmy kciuki za powodzenie i zrealizowanie planu! A Wam polecam z całego serca książkę wydawnictwa STAPiS „Na fali i pod prąd” - to piękna opowieść, którą warto poznać.

Katarzyna Irzeńska
Obserwatorium podróży
www.obserwatoriumpodrozy.com