Poniższy wywiad został opublikowany wyłącznie dlatego, iż został on ukończony przed ostatnim incydentem z Panem Kuryło. Ponadto osobiście chcieliśmy się dowiedzieć jakie Pan Kuryło ma zdanie na temat ostatniej sytuacji.

***

Pokonał niejeden maraton, wielokrotnie ukończył wymagające ultramaratony, obiegł kulę ziemską dookoła, przepłynął Wisłę kajakiem pod prąd a rowerem przejechał z Lizbony do WładyIwostoku. Człowiek wyzwanie - tak można określić Piotra Kuryło. Jest laureatem prestiżowego ‘Kolosa’ w kategorii ‘Wyczyn Roku’. Wrócił do Polski po zawodach Badwater, których nie ukończył ale zaraz wybiera się na kolejny ultramaraton – Spartathlon. Zapowiada koniec kariery biegowej, już raz powiesił buty biegowe na kołku ale wrócił...

Piotr Kuryło, piotrkurylo.com

 Piotr Kuryło, piotrkurylo.com

Byłeś wymieniany w gronie faworytów biegu Badwater, sam też zapowiadałeś walkę o zwycięstwo, wyglądałeś na dobrze przygotowanego, co się stało że podjąłeś decyzję o wycofaniu się z biegu?
Piotr Kuryło: Tak byłem faworytem jak kilku innych dobrze przygotowanych zawodników. To jest jednak sport i zdążają się różne wypadki. Zaraz po starcie krwotok miałem z nosa i zatrzymałem go skutecznie przyjmując dużo wapnia. Dodatkowym efektem przyjęcia sporej dawki tego minerału było z kolei zatrzymanie trawienia. Pomyślałem o tym dopiero po zażyciu, tak szybko wszystko się działo… Później po 8 h i 80 km byłem pewny ,że na podium nie stanęła więc zrezygnowałem, po za tym do końca nie byłem pewien czy żołądek wytrzyma jeszcze tyle godzin wysiłku.

To był chyba dla Ciebie ważny bieg, jakie emocje towarzyszą podjęciu decyzji o wycofaniu się?
P. K.: Co do emocji to czułem złość na samego siebie i bezradność. Może gdybym inaczej zatamował krwotok…. Mogłem lodem to zatrzymać, choć zajęło by to sporo czasu, ale może miałbym szanse jeszcze na podium. To tylko przypuszczenia. A bezradność, bo wiedziałem, że mam siłę w nogach ale nie jestem wstanie przyjmować paliwa do organizmu, więc nie wiadomo ile na spalaniu samego tłuszczu będę w stanie przebiec.

Traktujesz to jako porażkę?
P. K.: Nie. Decyzja o wycofaniu się nie była porażką ale kolejną lekcja w życiu, z której należy wyciągnąć wnioski.

Jak wyglądały Twoje przygotowania do Badwater?
P. K.: Biegałem bardzo dużo, także z oponą by mieć silę na podbiegach. Czułem, że dobrze się przygotowałem. Wiem, że żaden trening nie idzie na marne, teraz ten pomoże mi dobiec do Grecji i do Sparty.

Jesteś ultramaratończykiem, ale zazwyczaj wybierasz te biegi zaliczane do jednych z trudniejszych na świecie jak Sparthatlon, który ukończyłeś kilkukrotnie czy Badwater dlaczego decydujesz się na takie ekstremalne wyzwania?
P. K.: Lubię ciężki wysiłek a na takich biegach, długich i wyczerpujących tego potrzeba by dobiec do mety.

Od czego to się zaczęło?
P. K.: Od Spartathlonu2006 i 18 miejsca, wcześniej były zawody na 100km ale czasy miałem słabe - 8:24 h

Przy tak długich biegach, albo wyzwaniach których się podejmujesz mnóstwo czasu spędzasz sam ze sobą, nie męczy Cię to? O czym wtedy myślisz?
P. K.: Bardzo nie lubię samotności ale biegając ultramaratony jestem na nią skazany, więc mój udział Spartathlonie 2015 będzie końcem mojej rywalizacji sportowej. Najczęściej podczas biegu modlę się, to pomaga ale mimo wszystko czuję samotność.

Wiemy że startujesz w Sparthatlonie 25 września po raz kolejny, jak oceniasz te zawody, na jaki wyniki liczysz?
P. K.: Sparthatlon jest świetnym biegiem pod różnymi względami. Przede wszystkim jest tam bardzo przyjazna atmosfera i dobra organizacja. Na 246km jest az 75 punktów z wodą i jedzeniem, nawet nie potrzeba serwisu także biegnę sam. Grecy doceniają każdego zawodnika, widać to w trakcie biegu jak i na mecie. Co do moich oczekiwań odnośnie wyniku to przede wszystkim chce pobiec jak najlepiej o konkretnym celu nie chce na razie mówić żeby nie zapeszyć.

Zapowiadasz że Sparthatlon to ostatnie zawody w których weźmiesz udział, oznacza to że nie wrócisz już na trasę Badwater by wyrównać porachunki?
P. K.: Nie planuję startować jeszcze raz w Badwater. Uważam że Spartathlon jest cięższym i dłuższym biegiem, w dodatku z piękną historią, to mi wystarczy. Dodam również, że ze rok po zdobyciu drugiego miejsca w Spartathlonie także zszedłem z trasy na ok 80km. W zeszłym roku na ponad 150 różnym maratonów nie ukończyłem zaledwie dwóch.

Jakie masz plany na przyszłość, czym chcesz się zajmować jeśli już nie będziesz biegał w zawodach?
P. K.: Chce prowadzić swoją Szkołę Sparty i trenować tam innych biegaczy.

Które zawody wspominasz najlepiej i dlaczego?
P. K.: X Rudzki Bieg 12 - godzinny, wybrałem go bezapelacyjnie. Start był spontaniczny, w 2008 roku biegłem z Fatimy, po drodze odwiedziłem Rudę i wystartowałem. Miałem tam świetną formę, od początku zawodów czułem, że mogę wygrać. Tak też się stało, zająłem tam I miejsce. Biegło tam także dwóch moich braci, jeden to mój brat bliźniak, niektórzy sądzili, że się zmienialiśmy ale to nie prawda.

Ostatnio pojawiły się informacje w mediach o porzuceniu przez Ciebie psa, media bardzo nagłośniły tą sprawę, jak się do tego odnosisz? Jakie to ma Ciebie konsekwencje? Wyjazd na Spartathlon stał pod znakiem zapytania, zdecydowałeś jednak pojechać.
P. K.: Gdy w listopadzie przygarnąłem Sarę, była zagłodzona i w nienajlepszym stanie. Zajął się nią wtedy weterynarz, który ją podleczył a następnie wysterylizował. Mowa o tym że była w ciąży to bzdura. Założono mi sprawę w sądzie, po powrocie z Grecji będę przesłuchiwany.

Barbara Nowak

***