Wśród szeregowych członków KW Warszawa są postacie nietuzinkowe, znane, opiewane, wspominane … Jedna z takich jest Robert Nejman, znany jako 'Kajman'. Poprosiłem Roberta o odpowiedź na kilka prostych, nawet banalnych pytań, które choć trywialne wymagają zastanowienia, tak łatwo bowiem przechodzimy nad nimi do porządku dziennego.

Robert na wierzchołku Aiguille Dibona w Alpach Delfinackich sierpień 2011 (fot. Piotr Wolski/tatry.przejscia.pl)

Robert na wierzchołku Aiguille Dibona w Alpach Delfinackich sierpień 2011 (fot. Piotr Wolski/tatry.przejscia.pl)

Czy Wspinanie Cię nobilituje, dowartościowuje, np. wśród znajomych, lub choćby w Twoich własnych oczach?

To jest chyba najtrudniejsze z zadanych przez Ciebie pytań. Myślę, że patrząc na tłum turystów przychodzących do Morskiego Oka, każdemu z nas zdarzyło się pomyśleć „jestem lepszy”. Ale jak się nad tym zastanowić to nie ma dobrego powodu, żeby tak uważać. Wystarczy się zastanowić, że w innym miejscu i innej sytuacji to kogoś z tych osób moglibyśmy odbierać jako „lepszego”. Z pewnością są wśród nich wybitni lekarze, naukowcy czy wreszcie sportowcy innych dyscyplin, którym nawet nie dorastamy do pięt.

Jak długo się wspinasz w górach, czy tak jak niemal każdy uważasz iż cudem, czy też łutem szczęścia przeżyłeś pierwsze lata samodzielnego wspinania?

W ciągu pierwszych ośmiu lat wspinania miałem trzy dosyć poważne wypadki połączone z odniesieniem obrażeń. Potencjalnie mogły zakończyć się dużo gorzej. A przez kolejne 26 lat, szczęśliwie już nic. Więc coś w tym stwierdzeniu jest. Wydaje mi się jednak, że obecnie ludzie dużo rozsądniej i spokojniej zaczynają swoją przygodę ze wspinaniem w górach. Z jednej strony dłużej dochodzą do samodzielnego wspinania, z drugiej odbywa się to znacznie bezpieczniej.

Czy pośród gór w których się wspinałeś, wyróżniasz jakieś szczególnie, dlaczego?

Oczywiście Tatry. Bo nasze. Z tym, że wolę wspinać się w słowackiej części bo można tam znaleźć zupełnie odludne i dzikie miejsca. Po naszej stronie granicy trzeba liczyć się z tłumami. Poza tym mam duży sentyment do Dolomitów. Poza Tatrami, tam wspinałem się najwięcej. Szczególnie przypadła mi do gustu południowa ściana Marmolady na której przeszedłem 11 dróg. Na żadnej innej ścianie nie wspinałem się tyle razy. Ostatnie kilka sezonów letnich spędziłem w Delfinacie. Mamy tam połączenie łatwo dostępnych i ubezpieczonych dróg w dolinach i prawdziwej dziczy trochę wyżej. Poza centralnymi miejscowościami, nie ma nawet zasięgu telefonii komórkowej.

Wymień najbardziej traumatyczną wspinaczkę w swojej 'karierze', dlaczego taką była?

Jakoś nie mogę sobie nic takiego przypomnieć. Może dlatego, że nigdy nie byłem strasznym napieraczem i wycofywałem się nawet jak wspinaczka przebiegała „nieprofesjonalnie” (to określenie Krzyśka Pankiewicza). Takie podejście z jednej strony chroniło mnie przed traumatycznymi przeżyciami, a z drugiej przed dokonywaniem bardziej wartościowych przejść.

Czy z pełną świadomością przedkładasz bezpieczeństwo nad cel, czy zdarza się, że je umniejszasz, ignorujesz, przez pośpiech, wizję szczytu etc?

We wspinaniu nie jestem jakoś strasznie nastawiony na cel. Najbardziej liczy się dobra zabawa. A to oznacza, że wszystko powinno przebiegać sprawnie. Jak coś zaczyna iść nie tak (czyli wspinaczka przebiega „nieprofesjonalnie”) to przestaje mi się to podobać. Bardzo często brakuje mi cierpliwości i czasami przedkładam pośpiech nad solidność i bezpieczeństwo.

Cały wywiad dostępny TUTAJ