Szchara (5193 m n.p.m.) to najwyższy szczyt Gruzji, a trzeci co do wysokości szczyt Kaukaz. Jest częścią imponującego Muru Bezengi. Celem naszego wyjazdu był jej Południowy Filar, opadający na stronę gruzińską, wyceniony na rosyjskie 5B (ED1), 2200 m, IV, 55°.

Droga została wytyczona w sierpniu 1952 roku przez zespół Chiergianiego. Nasze przejście w składzie: Agnieszka Adamczyk (KW Bielsko-Biała), Bruno Józefczyk (KW Kraków) i Paweł Pieńkowski (KW Kraków) było pierwszym polskim przejściem tej drogi.

Brunon podczas wspinaczkiBrunon podczas wspinaczki

Agnieszka i Paweł na szczycieAgnieszka i Paweł na szczycie

***

Nasza przygoda zaczyna się 19 sierpnia. Po zejściu z moreny i przekroczeniu nietrudnego lodowca znaleźliśmy się pod ścianą. Tego dnia to mi przypada prowadzenie. Skała ściany czołowej Filara jest krucha, a asekuracja wymagająca, choć do zaakceptowania. Większą część drogi pokonujemy na lotnej. Tylko w czwórkowych miejscach asekurujemy się na sztywno. IV w skali UIAA – niewiele, ale jednak ciężkie plecaki ze sprzętem biwakowym i jedzeniem na wiele dni robią swoje. Na miejsce pierwszego biwaku (ok. 3400 m n.p.m.) docieramy po południu. To pierwsze i – jak się później okazało – ostatnie wygodne miejsce na rozłożenie namiotu. O każde kolejne będziemy musieli walczyć.

Drugi dzień wspinania rozpoczyna Bruno. Szybko przeprowadza nas przez pierwsze pole śnieżne. Podczas wejścia na drugie przeżywam krótką chwilę grozy, wraz z zawalonym mostem śnieżnym wpadam do szczeliny brzeżnej. Nie wciągam za sobą partnerów, więc na szczęście z pozoru groźna sytuacja kończy się tylko na paru siniakach. Po wydostaniu się ze szczeliny mogę kontynuować wspinanie.

Podchodzimy do “żlebu z pociągami”. Jest to żleb przecinający Filar nad ścianą czołową. Nad żlebem wisi lodowiec z którego od czasu do czasu urywają się seraki i rozpędzone siłą grawitacji suną w dół. Rozkład jazdy “pociągów z serakami” nie jest nam znany, więc żleb przekraczamy z duszą na ramieniu i nadzieją, że nie nadjedzie akurat żaden “osobowy”.

Po pokonaniu drugiego pola śnieżnego wbijamy się w kolejną, skalną część drogi. Po kilku wyciągach Paweł przejmuje prowadzenie. Ostatni wyciąg kończy już po ciemku. Niestety, nie udaje nam się znaleźć miejsca na rozbicie namiotu, więc układamy się do snu na wąskich, skalnych półkach. Mroźną noc spędzamy pod rozgwieżdżonym niebem na wysokości ok. 4200 m n.p.m.

Kolejny dzień ma być – jak wynika z przestudiowanych przez nas relacji z przejścia zespołu rosyjskiego – łatwy, prosty, lekki i przyjemny. Nie jest. Jest sierpień, więc widniejący w opisach śnieg zamienił się miejscami w lód. Zapewne w czerwcu oraz w lipcu warunki na tej drodze są dużo lepsze. Pod koniec dnia po raz kolejny mamy problem ze znalezieniem odpowiedniego miejsca biwakowego. Miejsce, w którym zwyczajowo mieści się trzeci biwak, nie istnieje. Podchodzimy więc wyżej. Przez kilka godzin wykuwamy w lodzie małą platformę przyklejoną do skalnej ścianki. W ten sposób zakładamy naszą “trójkę wysuniętą” na wysokości ok. 4800 m n.m.p.

Następnego dnia jesteśmy zbyt zmęczeni, aby o odpowiedniej porze wstać na atak szczytowy. Ruszamy dopiero o świcie. Na początek kilka mikstowych wyciągów. Później wspinanie zamienia się w łatwą, ale zupełnie nieasekurowalną śnieżną grań szczytową.

Wierzchołek osiągamy 22 sierpnia o godzinie 17.30. Z drugiej strony na szczyt prowadzą ślady. Jak się później dowiedzieliśmy, były to ślady naszych kolegów, którzy zdobyli Szcharę jej Północnym Filarem dzień przed nami. Niniejszym potwierdzamy ich wejście :). Powrót do namiotu zajmuje nam całą noc. Docieramy do niego dopiero o świcie. Wsuwamy się do śpiworów i tak spędzamy cały kolejny dzień. Trzy dni, kilkadziesiąt zjazdów i dwie burze z gradem później ponownie stajemy na lodowcu.

Agnieszka Adamczyk

***

Droga wraz z zejściem zajęła nam osiem dni: cztery do góry, w tym trwający prawie dobę atak szczytowy, dzień restowy oraz trzy dni zjazdów. Pokonaliśmy 2200 metrów przewyższenia. Warunki nie były sprzyjające, zbyt wysokie temperatury w dzień i zbyt mało śniegu powodowało, że często musieliśmy przedzierać się przez stosy kamieni lub płynące pola śnieżne. Lepszą porą na tę linię jest czerwiec albo lipiec, gdy większe fragmenty drogi można pokonać po dobrym betonie. Wspinanie na Filarze nie należało do tych “przyjemnych”, ale na pewno było bardzo satysfakcjonujące. Kawał wielkiej kaukaskiej przygody.

Południowy Filar Szchary to – mimo niewielkich trudności technicznych (max UIAA IV, lód 55°) – bardzo wymagająca i poważna droga. Teren jest wspinaczkowy właściwie cały czas – linę zwijaliśmy tylko na biwakach. Droga znajduje się w miejscu rzadko odwiedzanym przez alpinistów i notuje niewiele przejść – czasem jedno, najwyżej dwa w sezonie. Nasze było pierwszym polskim, ale nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał, że były przynajmniej trzy wcześniejsze próby pokonania Filara przez polskie zespoły. Samo zdobycie wierzchołka, to dopiero połowa roboty. Zejścia nie można oszukać, jest długie i mozolne. Wymaga wielu zjazdów i zbudowania wielu własnych stanowisk. Stanowisk poprzedników jest niewiele lub są w złym stanie. Łatwych wycofów właściwie nie ma – filar z obu stron ograniczają strome lub wiszące lodowce pełne seraków, które urywają się kilka raz dziennie. Nasz zespół ma porównanie z drogą o tej samej trudności (ros. 5B) na Uszbie Południowej i wspólnie stwierdziliśmy, że Szcharę odebraliśmy jako trudniejszą.

Paweł Pieńkowski

Fototopo Paweł PieńkowskiFototopo Paweł Pieńkowski