„Na tej górze, każdy dzień jest nagrodą, to krok w nieznane, to krok w kierunku samopoznania i poznania swoich możliwości.”

Eli niezwykle ciekawie mówi. Ani raz nie pada określenie „poręczówka”, „hak”, „czekan”. Natomiast czytając ten tekst, można się przenieść na chwilę w warunki, gdzie dominujące jest ZIMNO. Które chce „pożreć”, które tworzy wręcz „kaftan”.

Elizabeth Revol, źródło:Elizabeth RevolElizabeth Revol, źródło:Elizabeth Revol

Przed wyjazdem, podsumowałam naszą przygodę w zeszłym roku, tymi słowami: „Na tej górze, każdy dzień jest nagrodą, to krok w nieznane, to krok w kierunku samopoznania i poznania swoich możliwości.” … niczego bym w tej wypowiedzi nie zmieniła, tej zimy. Warunki były wyjątkowo trudne, niskie temperatury i wiatr. W trakcie sześcioletniego doświadczenia Tomka, na tej górze, nigdy nie było aż tak ciężko.
Niektóre zimy w Alpach są szczególnie zimne, ale to nic przy zimnie jakie panuje zimą w Himalajach… Te warunki, w których znaleźliśmy się, doświadczyliśmy naszym ciałem i umysłem… Doświadczyliśmy płaczu… radości… smutku… ale także szczegółów… a tutaj, każdy szczegół jest ważny. Przesuwamy nasze granice: naszej odporności na zimno i wiatr. Ale także naszych granic psychologicznych, żeby móc zaangażować się w takie góry.

W ubiegłym roku, osiągnęliśmy wysokość 7.800m, na tej górze. W tym roku, góra postanowiła inaczej… Ale walczyliśmy, daliśmy z siebie maksimum tego, co mogliśmy dać. Wszyscy członkowie innych ekspedycji (w większości to specjaliści i eksperci od zimy w Himalajach), dotarli do 6000 m.
Przeżyliśmy tam chwile szczęścia, co jest wystarczające same w sobie, pełnie radości z życia. Ale również strachu, przed tym nieubłaganym zimnem, które zjadało nasze drobne ciała, które to ciała starły się zaoszczędzić trochę ciepła dla naszych najważniejszych organów… ciało „działało” w trybie ekonomicznym…

Na wyprawie, zawsze można porównać wszystko do Graala w torcie: wyprawa to ciasto, którym możemy cieszyć się kęs, po kęsie. Próbując smakować każdy okruszek, a jeżeli wszystko jest dobrze, w końcu jest wisienka na szczycie tortu. Która jest na samej górze. Najważniejsze jest, gdy zrozumiesz, że ciasto jest twoje, gdy masz szczęście i możesz skosztować wiśni…

W skrócie, przeżyliśmy z Tomkiem niezwykłą historię, ale przede wszystkim ekstremalną. Sami na świecie przez 4 – 5 dni, w kaftanie zimna, walczyliśmy aż do naszych granic. Nie wiem, jak mogłam przeżyć te chwile w górach. Nie wiem, czy będę kontynuowała projekt „Nanga Light”… czuję się wyczerpana… tą górą, szczytem, który wydaje się tak blisko obozu bazowego (BC), a jest tak daleko i tak ciężki do zdobycia. Ostatecznie… zajęło mi to rok, aby przygotować projekt, obmyślić każdy szczegół…
Chillas i cały region, przechodzą taką ostrą zimę. Drogi są pozamarzane w dolinie i staraliśmy się zdobywać szczyt w ekstremalnych warunkach zimowych… to nie jest w porządku, ten rok na tej górze …. Być może zbyt ekstremalny z ekstremalnych…

Na koniec fragment z mojego pamiętnika: dzwoni budzik… namiot szarpany w nocy przez silny wiatr, wygląda na to, że szron był przez całą noc wewnątrz w śpiworach… są białe … zimno, jest zimno. Godzinami przygotowujemy się i zbieramy nasze wyposażenie… zimno nas paraliżuje. Jest -50 stopni, bez wiatru. Życie na zewnątrz jest niemożliwe. Na 7.200 m n.p.m, w kaftanie ekstremalnego zimna, trudno się poruszać, aby zrobić krok od namiotu, a nie z powrotem. Doprowadzi nas to do nieznanego, daleko od punktu bezpieczeństwa, dającego nieco komfortu … ścieżka mądrości podpowiada nam, raczej zejść … warunki są zbyt niebezpieczne i jesteśmy zbyt narażeni … „Akceptując górę” kiedy to jest zbyt silne lub się czeka … słońce wystawia swoją twarz i można zobaczyć co się dzieje…

źródło:Elizabeth Revolźródło:Elizabeth Revol

źródło:Elizabeth Revolźródło:Elizabeth Revol

Tomek i Elizabeth, źródło:Elizabeth RevolTomek i Elizabeth, źródło:Elizabeth Revol



Źródło: Elizabeth Revol

Małgorzata Klamra