Kurs taternicki jest nazywając rzeczy po imieniu kolejnym etapem wtajemniczenia we wspinaczce. Pasja rodzi się zazwyczaj dość niepozornie i stopniowo: ścianka, skały, bliższe czy dalsze rejony wspinaczkowe, aż w końcu kiełkuje w nas myśl - trzeba w końcu tą wiedzę usystematyzować i zrobić coś więcej niż kilkudziesięciometrowe jurajskie skałki.

Może by tak spróbować wspinaczki wielowyciągowej? Może by tak wybrać się na kurs i nabyć niezbędne umiejętności?

Emocje towarzyszące zdobyciu szczytu są bezcenne! fot. Kazimierz SzychEmocje towarzyszące zdobyciu szczytu są bezcenne! fot. Kazimierz Szych

Oczywiście wszystko po kolei - kurs taternicki przeznaczony jest dla osób, które miały już wcześniej do czynienia ze wspinaniem, czyli są po odpowiednich kursach skałkowych bądź ukończyły kurs taternictwa jaskiniowego. Kurs przewiduje najmniej 9 akcji wspinaczkowych w górach wysokich bez pokrywy śnieżnej oraz 1 dzień przeznaczony na autoratownictwo. Kursy prowadzone są na Hali Gąsienicowej, w rejonie Morskiego Oka oraz w Dolinie Pięciu Stawów, (jeżeli oczywiście mówimy o polskiej części Tatr) - czyli tam, gdzie Park wyraził na to przyzwolenie (dodatkowo w Tatrach można się jeszcze wspinać w Dolinie Lejowej i żlebie Jaroniec w Tatrach Zachodnich). Uprawianie taternictwa na terenie TPN reguluje Zarządzenie nr 2/2012 Dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego w sprawie uprawiania taternictwa na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Można się z nim zapoznać klikając w poniższy link:
http://tpn.pl/filebrowser/files/taternictwo/2012_taternictwo_zarz1dzenie%20OK.pdf

Park też dokładnie określa możliwość chodzenia poza szlakami w przypadkach dojścia pod ścianę lub powrotu, gdzie obowiązuje zasada dojścia najkrótszą bezpieczną drogą od najbliższego szlaku turystycznego. Zaleca się używanie tradycyjnie wykorzystywanych ciągów komunikacyjnych, których przebieg każdy taternik powinien znać. Nie wolno dowolnie podchodzić pod ściany, schodzić czy też przemieszczać się w terenie udostępnionym dla taternictwa, nie stosując się do zasad.

Bazą szkoleniową taterników jest Centralny Ośrodek Szkolenia Polskiego Związku Alpinizmu potocznie zwany “Betlejemką” albo tabor na Polanie Szałasiska - czyli dwa kultowe miejsca, które przepełnione są historią polskiego taternictwa, którą dziś poznajemy z książek o tematyce tatrzańskiej. Tu wieczorami lub podczas niepogody można posłuchać wielu ciekawych historii i zaczerpnąć bezcennej wiedzy od bardziej doświadczonych, poznać ciekawe osoby, instruktorów, wspinaczy.

Kurs - czym się go je?
Kurs taternicki, co szczegółowo zostało opisane w zakładce szkolenia na stronie PZA, składa się z części praktycznej i teoretycznej. Należy na niego poświęcić, co najmniej 10 dni, przy optymistycznym założeniu utrzymującej się pogody, co w Tatrach jest rzadko spotykane. Przy wyborze terminu pamiętajmy dodatkowo, że lipiec jest miesiącem z najwyższą liczbą opadów. Niezbędnym jest uczestnictwo w 9 wspinaczkach, w tym jak określają wytyczne kursu:
1. Droga prowadząca granią – w tym fragmenty z asekuracją lotną;
2. Droga prowadząca kominem;
3. Droga prowadząca ścianą;
4. Schodzenie drogą wspinaczkową;
5. Minimum 3 drogi, co najmniej 10 wyciągowe;
6. Drogi o trudnościach IV w skali UIAA oraz sprawne prowadzenie przez każdego z kursantów wyciągów o trudnościach, co najmniej III w skali UIAA; w miarę możliwości zalecane drogi o wyższej klasie trudności;
7. Wspinaczki techniką sztucznych ułatwień;
8. Opcjonalne wspinaczki nocą.
W tak zwanym międzyczasie odbywa się szkolenie teoretyczne, gdzie poruszane są kwestie z zakresu bezpieczeństwa, planowania akcji, orientacji w terenie i topografii, wykorzystania sprzętu i technik linowych, węzłów, autoasekuracji - jednym zdaniem wszystkiego, co w przyszłości będzie nam potrzebne do przeprowadzenia bezpiecznej akcji górskiej.

Graniówki znajdują się na liście dróg kursowych - to piękne powietrzne spacery, fot. Paulina WierzbickaGraniówki znajdują się na liście dróg kursowych - to piękne powietrzne spacery, fot. Paulina Wierzbicka

Strona sobie, życie sobie - czyli kilka porad kursanta
Na stronie PZA znajdziemy nawet listę rzeczy, którą musimy ze sobą wziąć na kurs, a których brak tym dotkliwiej odczuwamy będąc już w górach. Przy pakowaniu nie popełnijcie błędu, który zrobiłam ja. W ramach “akcji odlekczanie” prócz rozumu w domu zostawiłam również ciepły śpiwór puchowy zabierając na tabor nie tak ciepłego syntetyka. Nie powiem, że z zimna nie mogłam spać, bo tak nie było - ale zdecydowanie brakowało mi komfortu termicznego, który gwarantuje puchacz. Pamiętajmy, że to jednak góry, że pogoda bywa zmienna, że w każdym momencie może przyjść burza z gradem, czy nawet śniegiem w wyższych partiach. Podczas jednego z oberwania chmur, który przeczekujemy skuleni pod kamieniem w kolebie, nasz instruktor, a zarazem ratownik TOPRu opowiada o wypadkach i przypadkach rodem z książki “Wołanie w górach”, gdzie w szczycie sezonu zupełnie nieoczekiwanie następuje załamanie pogody - burza, śnieżyca, a następnie ze ścian ściągani są skrajnie wyczerpani i przemarznięci do szpiku kości taternicy. Stąd też niech nigdy nie zmyli nas pora roku i świecące rano słońce. W plecaku zawsze warto mieć lekką kurtkę puchową oraz folię nrc.

Kolejną sprawą jest kwestia jedzenia - warto zaopatrzyć się w szturm żarcie, dobre, bogate śniadania - natomiast, jeśli chodzi o obiady versus syte akcje górskie - odżałować sobie i wybrać się na przysłowiowego schabowego do schroniska. Dodatkowo wizja pysznego obiadu jest motywacją, by szybciej wrócić do bazy.

Buty... wspinaczkowe - ale nie te, których używamy w skale, syczymy, gdy je zakładamy, oddychamy z ulgą, gdy je zdejmujemy i nie możemy w nich wytrzymać dłużej niż 15 minut. Nie dajmy się również zwieść przy kupnie nowych butów "znawcom" sklepowym wyznającym zasadę, że but musi być o kilka rozmiarów za mały - ot dla precyzyjnego wyczucia skały. Nie tu, nie w górach! But w tym przypadku nie może być uniwersalny - na baldy, w skałki i w tatry - ten tatrzański musi bądź, co bądź dawać nam, choć namiastkę komfortu! Kilka godzin w ścianie, cienka skarpetka i... kolejne dni wspinu, gdzie nie możemy mieć skasowanych stóp już po pierwszej akcji. Na graniówki natomiast podobnie jak i łatwiejsze drogi w zupełności sprawdzą się podejściówki, które wrzucone na czas podejścia do plecaka nie ważą tyle, co na przykład buty trekkingowe.

Z rzeczy oczywistych, o których mało, kto myśli jest wzięcie ze sobą woreczków śniadaniowych czy folii aluminiowej, (co wyczytałam w jakiejś relacji z kursu). Ja do listy oczywistych oczywistości, które przez głowę mogą nie przejść dorzucę jeszcze preparat przeciwko komarom, muszkom i innym takim, które skutecznie zaatakowały nas pewnego dnia na taborze. Przyda się również jakiś długopis i kartki do rysowania szkiców dróg...

Lista rzeczy niezbędnych jest jeszcze długaaaa lecz wizja pokonania trasy z tobołami do taboru skutecznie zweryfikuje nasz ferwor pakowania się!

Książka wyjść taternickich
Po polskiej stronie Tatr taternicy nie muszą posiadać żadnego specjalnego dokumentu potwierdzającego umiejętności taternickie, np. karty taternika. Nie muszą również być członkami Polskiego Związku Alpinizmu ani innych organizacji i stowarzyszeń górskich (w odróżnieniu od części Słowackiej, gdzie prócz obowiązkowego ubezpieczenia trzeba dodatkowo posiadać dokument stwierdzający przynależność klubową). Jedynym obowiązkiem wynikającym z aktualnych przepisów jest konieczność zamieszczenia wpisu do Książki Wyjść Taternickich. Dotyczy to tylko rejonów wspinaczkowych Tatr Wysokich, czyli Doliny Gąsienicowej, Doliny Pięciu Stawów Polskich i Doliny Rybiego Potoku. Wspinający się w żlebie Jaroniec oraz u wylotu Doliny Lejowej nie muszą zamieszczać wpisów w Książkach.

Książki Wyjść Taternickich znajdują się w schroniskach PTTK w Morskim Oku, Pięciu Stawach Polskich, na Hali Gąsienicowej oraz w budynku stacji kolei linowej na Kasprowym Wierchu

Nauka topografii w terenie, fot. Paulina WierzbickaNauka topografii w terenie, fot. Paulina Wierzbicka

Podsumowując artykuł zadajmy sobie na koniec zasadnicze pytanie - czymże w gruncie rzeczy jest kurs taternicki - jest lekcją pokory, zimnym wiadrem wody wylanym na głowę, lekcją wyczekiwania, wytrwałości, cierpliwości oraz - gdy w końcu uda się wyjść w góry z racji okna pogodowego - spełnieniem marzeń i najpiękniejszą nagrodą za cierpliwość!

Paulina “Polly” Wierzbicka