W Andorze zameldowaliśmy się dzień przed zawodami – w piątek. Nie przejmowałem się zbytnio aklimatyzacją, mimo iż tak daleko nigdy jeszcze się nie ścigałem – póki co mój horyzont ścigania nie sięgaj poza granicę Węgier, Słowacji czy Czech.

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Na tydzień przed Mistrzostwami Europy, w Andorze nastąpiło załamanie pogody, które miało się utrzymać przez najbliższy tydzień. Trochę skomplikowało to moją wizje sprzętu na start – zmiana butów na te z lepszym bieżnikiem (Salomon Sense Ultra 5 SG), a dodatkowo musiałem się cieplej ubrać i dołożyć rękawiczki. Te ostatnie spędzały mi sen z powiek, bo w wyścigach takich jak Spartan Race silny i pewny chwyt jest kluczowy na takich przeszkodach jak Multirig, Traverse Wall czy Olympus, a ja nigdy dotychczas w nich nie biegałem.

Czułem stres naprzemiennie z podekscytowaniem – pierwszy raz miałem okazję się ścigać z najlepszymi zawodnikami w Europie – mimo braku największej gwiazdy – Jonathana Albona to i tak lista startowa elektryzowała.

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Start i meta były usytuowane w stacji narciarskiej Grau Roig na wysokości około 2 100 m n.p.pm. Zameldowaliśmy się o 7:20 na miejscu. Temperatura -2oC nie motywowała mnie nawet do wyjścia z ogrzewanego samochodu a na dodatek zauważyłem, że nie wziąłem maści rozgrzewającej z Polski. Trochę to trwało ale w końcu się wykaraskałem z samochodu na rozgrzewkę – rozbieganie, skipy, rozciąganie dynamiczne i przyśpieszenia. Chwilę potem stałem już na starcie gdzie sędziowie sprawdzali wyposażenie obowiązkowe związku z ochłodzeniem – gwizdek i folię NRC.

Na szczęście nie było przeciągania i wystartowaliśmy równo o 8:00. Wystartowałem spokojnie, jak na siebie, ale taka była taktyka ustalona z trenerem. Ważne było, żeby zacząć spokojnie w związku z ryzykiem, że na podanych wysokościach (najwyższy punkt miał być na 2 433 m n.p.m.) mogę stracić kontrolę nad oddechem i dopadnie mnie kryzys związany z wysokością. Podkręcić tempo i przycisnąć na maxa miałem dopiero od połowy dystansu.

Było to na pewno trochę stresujące, bo na początku znajdowałem się w stawce zawodów daleko od moich oczekiwań. Zastosowana strategia pozwoliła mi na zwrócenie uwagi na widoki, które zapierały w dech piersiach – doliny, jeziora czy ośnieżone szczyty – to były piękne krajobrazy i od samego początku wiedziałem, że jest to mój najpiękniejszy wyścig w jakim brałem udział – pytanie tylko było – czy wynik końcowy będzie równie piękny jak widoki ?

Zastosowana taktyka pozwoliła mi na spokojnie podejść do pierwszej kluczowej przeszkody – Olympusa – skośnej ściany, którą trzeba przejść trawersem trzymając się rękami zawieszonych łańcuchów lub umocowanych małych chwytów wspinaczkowych czy okrągłych wykrojonych otworach. Na spokojnie się udało przejść i minąć kilku lub nawet kilkunastu rywali, którym ta sztuka się nie udało i musieli wykonać karne 30 burpeesów. Od razu po Olympusie była rundka pod górę z ciągnięciem ciężaru a następnie dłuższy zbieg do doliny w okolicach startu gdzie czekała kolejna newralgiczna przeszkoda – Traverse Wall czyli po prostu ściana, którą trzeba było przejść trawersem. Niestety tu czyste konto od przeszkód zostało ubłocone i to tylko i wyłącznie przez moje zlekceważenie bądź brak skupienia, ponieważ chwyty były bardzo ubłocone i śliskie i w momencie kolejnego przejścia z jednego chwytu na drugi – ześlizgnęły mi się nogi i BOOM – byłem na ziemi a wolontariusz już zapraszał mnie do strefy burpees, gdzie miałem wykonać karę.

Nowością było, że w strefach kar przy przeszkodach były kamery, które nagrywały zawodników czy wykonują prawidłowe burpeesy w regulaminowej ilości. Potem wszystko było weryfikowane i w razie oszustwa nakładano karę czasową na zawodnika – co dziwne w czołówce głównie kary dostawali zawodnicy z Hiszpanii, Włoch i Francji ;)

Na szczęście w tym wypadku wyjątkowo burpeesy mnie nie zdemotywowały, mimo że zamiast kontynuowania biegu musisz iść do strefy kar i lecisz – dół i góra, pompka i wyskok, ręce nad głowę, klatka do ziemi i tak 30 razy. Teoretycznie 2 minuty do tyłu i można kontynuować bieg, ale już z szybszym biciem serca i zmęczeniem związanym z wykonaniem kary, które później procentuje w tym negatywnym sensie.

Po wykonaniu kary czekał na mnie stromy i długi podbieg, który zwieńczony był rundą z kolejnym obciążeniem – tym razem Spartański pancake – czyli po prostu poducha wypełniona piachem lub innym nieznanym mi materiałem sypkim o wadzę około 20kg. W normalnych warunkach poducha jest plastyczna i sama się układa na ciele, ale pozostawiona na noc zamarzła i stworzyły się niezbyt komfortowe do utrzymania bryły.

Po wykonaniu rundy z obciążeniem, pokonaniu kilku kilometrów i drobnych przeszkód, przyszła pora na równoważnie. Belka na wysokości bioder – nie można było wejść na nią przy użyciu rąk (No hands, no hands – krzyczała wolontariuszka, gasząc iskierkę nadziei na zaliczenie przeszkody), trzeba było wbiec po skośnej desce. Z tego co kątem oka widziałem to nikomu się nie udawało – wszyscy maszerowali do strefy burpees … Oddaliłem się kilka metrów, dwa oddechy, rozpęd i zjechałem od razu na samym początku, na skośnej – jeden but w prawo, drugi w lewo i już byłem poza równoważnią – druga kara (60 burpees na koncie). Ta kara również nie podcięła mi skrzydeł.

Kolejne kilometry i nieznaczące przeszkody mijały jeszcze spokojnie aż nie zbliżyłem się do kolejnej rundy z obciążeniem – tym razem wiaderka, które trzeba było napełnić kamieniami i wynieść pod stromiznę i z powrotem – razem około 400 metrów – może mniej ale to cholerstwo było tak nieporęczne i takie ciężkie – na moje to nawet 30-40kg. Było ciężko, wiadro mega pompowało ręce – musiałem zrobić kilka przerw, ale udało się awansować o dwie pozycje, a co ważniejsze zegarek pokazywał 1h 30 min trwania aktywności co oznaczało, że w końcu czas przyspieszyć i ostatecznie dać sobie odpowiedź – gdzie tak naprawdę znajduje się jako zawodnik w Europie.

Szybko mój zapał został ostudzony przez kolejną przeszkodę – slackline. Szybka piłka – dwa kroki i spadłem i trzecia kara stała się faktem (90 burpeesów). Po wykonaniu ich czekała mnie znowu przeprawa z ciężarami – kolejna rundka z obciążeniem pod górę – tym razem z bardzo nie wygodnym i ciężkim łańcuchem, które za Chiny nie mogłem ułożyć na barkach. W tym momencie nogi już piekły. Praktycznie na 1-2 kilometrowym odcinku organizator ułożył trzy siłowe przeszkody – na końcu tego zestawu dedykowanego siłaczom było jeszcze ciągnięcie nielekkiej opony.

Przyśpieszyłem, oddech coraz szybszy, goniłem, mijałem kolejnych rywali, mijałem kolejne przeszkody i tak dobiegłem do znanej mi już doliny gdzie była meta, ale to nie był jeszcze koniec.

Gdy mijałem żonę – krzyczała, że jestem na granicy Top 20. Nie powiem, żebym był rozczarowany ta wiadomością zwłaszcza, że do końca pozostało około 2 km, ale naszpikowane przeszkodami . Zaczęło się od wspinania po linie – na spokojnie, ściągnąłem rękawiczki i zacząłem przebierać rękami, podpierając się na nogach – po chwili zaliczone – biegniemy dalej do cargo net – prosta przeszkoda, polegająca na wspinaniu po pajęczynie. Zrobiłem co trzeba i za nie całe 100 metrów – pierwsza z dwóch kluczowych przeszkód – tak zwany klasyk - rzut oszczepem.

W tym roku statystyki mi nie sprzyjały – 6 wyścigów i 6 razy nie trafiłem ale myślałem, że taka passa nie może wiecznie trwać a Mistrzostwa Europy są idealne, żeby to przerwać. Zwłaszcza, że baloty ze słomy były ogromne a manekin Spartana bardzo blisko – no naprawdę wydawało mi się, że tego się nie da nie trafić. Szybka wizualizacja i strzał … dobrze, że ptaki tam nie latały bo na pewno któregoś bym trafił. 4 kara (120 burpeesów na koncie) i wylot z Top 20 - około 3 zawodników mnie minęło, a już nie mówię o tych zawodnikach, którzy zneutralizowali moją przewagę. Wiedziałem, że końcówka będzie nerwowa – zostało mi tylko czołganie pod drutem kolczastym pod górę, strome podejście, zbieg – druga kluczowa przeszkoda – multirig, mały podbieg i meta.

Czołganie – na szczęście drut był trochę wyżej zamocowany, co pozwoliło go pokonać techniką turlikania. Odcinek z czołganiem był dosyć długi, więc jak wstałem błędnik świrował i znosiło mnie na boki jak lokalnych koneserów tanich i mocnych trunków, ale po kilku krokach wróciło wszystko do równowagi i zauważyłem przed sobą strome podejście oraz trzech rywali. Nogi już odmawiały współpracy, bo był to już około 21 km, mimo iż powtarzałem im jak Jens Voight – Shut up legs – wredoty nie słuchały. Z czasem zauważyłem, że przeciwnicy mają jeszcze większy kryzys dyplomatyczny ze swoimi dolnymi kończynami , bo ich przewaga nade mną topniała – bardzo mnie to ucieszyło, ale już na jakieś bohaterskie poderwanie nie było szans.

Po podejściu, nadszedł krótki nawet stromy zbieg do ostatniej znaczącej przeszkody – multirig. Udało się dogonić całą trójkę przed przeszkodą, ale nie udało się tego utrzymać na przeszkodzie. Dużo kalkulowałem, wizualizowałem i modliłem się, żeby go przejść - wolałem odprawić swój rytuał przed przeszkodowy na spokojnie i zaliczyć przeszkodę. Zwłaszcza, że biegowo byłem w stanie nadrobić stratę do mety.

Multirig to konstrukcja, u której wysoko u góry zawieszone/umocowane są różne drążki, chwyty, kółka gimnastyczne itp., które trzeba przejść samymi rękami bez dotykania ziemi.

Jak na ME był nawet łatwy co nie zmienia faktu, że pokonałem go w żółwim tempie i zostało już tylko na około 400 metrów do mety i dwóch przeciwników. Wyłączyłem się na sygnały od organizmu i dałem tyle ile fabryka dała i udało się minąć jednego i drugiego rywala, co oznaczało, że byłem 19-sty.

Kamil Kozioł 19-sty zawodnik w Europie – pomyślałem, że w tym momencie brzmi to pięknie.

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze

Mistrzostwach Europy Spartan Race w Andorze