Kiedy pierwszy raz spotkałem Maję, niemal natychmiast zyskała moją sympatię. Spokojna, wyważona, inteligentna dziewczyna z uśmiechem od ucha do ucha. Szybko zdałem sobie jednak sprawę, że o to przede mną stoi wielki talent i nadzieja polskiego wspinania sportowego.

Później myślałem o tym w odniesieniu do Igrzysk Olimpijskich, które w 2020 roku odbędą się w Tokio, a na których to pierwszy raz w historii pojawi się wspinaczka. Zaproponowałem Mai wywiad. Nie chciałem naciskać. Wiedziałem dobrze o tym, jak bardzo zajętą jest osobą mimo tak młodego wieku. W końcu jednak udało nam się taką rozmowę przeprowadzić.

Maja, ukończyłaś 15 lat. W jaki sposób tak młoda osoba jak Ty łączy ciężki sportowy trening i wyjazdy na zawody z edukacją?

Myślę, że to właśnie dlatego, że mam te 15 lat jeszcze jakoś sobie radzę (śmiech). Wiadomo, są gorsze i lepsze dni, ale jestem na takim etapie, że spokojnie jestem w stanie to wszystko połączyć. Robi się groźnie dopiero wtedy, gdy patrzę na moich starszych znajomych. Wyobrażam sobie wtedy samą siebie za te kilka lat.

To, że ciężko trenujesz nie ulega najmniejszej wątpliwości. Ile razy w ciągu tygodnia jesteś na treningu?

Zazwyczaj trenuję 5 razy w tygodniu, ale czasowo wychodzi to bardzo różnie. Kiedy mam perspektywę nauczenia się jeszcze materiału z trzech przedmiotów na dzień następny i nieprzespanej nocy, staram się szybko załatwić to, co muszę i jak najszybciej wracam do domu. Ale kiedy mam więcej czasu, to trening przeciąga się nawet do kilku godzin …niestety nie czysto wspinaczkowych (uśmiecha się Maja).

No właśnie. Zatem Twój tydzień jest bardzo napięty. Nie czujesz się zmęczona jednoczesnym pilnowaniem obowiązków szkolnych i codziennym reżimem treningowym?

Bardzo często jestem zmęczona codziennym funkcjonowaniem. W szczególności rutyną, którą wykonuję wychodząc o godzinie 6:00 z domu, a wracając do niego około godziny 20:00 po treningu. Wtedy też często moim jedynym marzeniem jest leżenie cały dzień przed telewizorem i zjadanie kolejnych napoleonek. Niestety najczęściej przez te marzenia cierpi szkoła, bo jeżeli mam już coś odpuścić, to jest to jedyna opcja (śmiech).

Te przykłady pokazują, że stajesz często przed niełatwymi wyborami. A czym się zajmujesz kiedy się nie wspinasz?

Ponieważ trenować „tak na serio” zaczęłam dopiero półtora roku temu, najbardziej brakuje mi spotkań z moimi niewspinającymi się znajomymi. Jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tego, że zamiast pójść z dziewczynami do galerii handlowej, albo posiedzieć sobie gdzieś na Rynku, muszę iść na kolejny trening. Ale kiedy tylko mam wolną chwilę staram się nadrabiać wszystkie zaległości.

„Nie wyróżniam się z tłumu” – wywiad z Mają Rudką

Opowiedz proszę jak wspominasz swoje wspinaczkowe początki. Pamiętasz dokładnie kiedy i jak to wszystko się zaczęło?

Pierwsze kroki na ściance stawiałam prawie 6 lat temu. Mało pamiętam z tamtego okresu. Kiedy razem z siostrą skończyłyśmy trenować akrobatykę sportową, nasz tata postanowił zarazić nas swoją pasją, czyli właśnie wspinaczką. Z opowieści rodziców wiem, że w dzieciństwie często się na coś wspinałam (i ze wszystkiego spadałam), więc ciężko mi określić kiedy był ten pierwszy „prawdziwy” raz, bo ze wspinaczką, jak się okazuje, miałam kontakt właściwie całe życie.

Maja, czy zdajesz sobie sprawę, że Twoje sportowe osiągnięcia budzą wielkie emocje w świecie wspinania? Nie chodzi mi tu tylko o Twych rówieśników. Coraz poważniejsze media piszą o Twoich wyczynach.

Wiele ostatnio dzieje się w świecie wspinaczkowym. Dużo działo się w okresie wakacji. A może to dlatego, że mamy coraz więcej dobrych wspinaczy. W takim natłoku świetnych przejść i wyników na zawodach nie wyróżniam się bardzo „z tłumu”. Może to też dlatego, że na co dzień trenuję na Koronie (KS Korona Kraków – przyp. red.), a tam takie wyniki to chleb powszedni. Nie czuję się lepsza od innych i na razie staram się skupić na ciężkiej pracy, żeby kiedyś moje przejścia faktycznie budziły jakieś emocje.

Skromności odmówić Ci nie można. Ale fakty są takie, że Twoje osiągnięcia już na tę chwilę budzą respekt wśród dorosłych zawodników. Wiele osób głośno określa Cię jako wielki talent i nadzieję sportowego wspinania. Odczuwasz presję?

Co dziwne, presję czuję tylko na zawodach i to nie tych międzynarodowych jak większość osób w tej chwili pomyśli. Mam na myśli starty krajowe i w dodatku te juniorskie! Wiem, że dla wielu osób jestem tzw. „pewniakiem” i wtedy stresuję się. Boję się, że pojedzie mi noga albo nie trafię w chwyt i tym razem nie wyjdzie. Ciężko jest poradzić sobie z presją „lidera”, szczególnie gdy się wie, z jak silnymi dziewczynami się konkuruje i jak niewiele brakuje, żeby tę pozycję szybko stracić.

Zatem w tak młodym wieku już dobrze wiesz czym jest rywalizacja. Nie tak dawno temu zapadła decyzja o włączeniu wspinania sportowego do Igrzysk Olimpijskich. Czy udział w takiej imprezie jest w jednym z Twoich marzeń?

Myślę, że każdy sportowiec marzy o czymś takim jak Igrzyska. Jest to ogromne wyróżnienie i zaszczyt, niezależnie od dyscypliny. Ja jestem jedną z tych marzycielek, aczkolwiek też realistek i raczej nie przewiduję mojego udziału w Tokio w 2020 roku. Oczywiście, nie mówię „nie” na 100%, ale szanse na dostanie się do tak wąskiego grona najlepszych światowych wspinaczy w tak młodym wieku, w dodatku gdy nie startuje się w czasówkach, są niewielkie.

„Nie wyróżniam się z tłumu” – wywiad z Mają Rudką

Powiedz Maja o czym marzysz? Niekoniecznie w aspekcie jedynie sportowym?

Szczerze mówiąc nie mam sprecyzowanych marzeń. Jedyne, co wiem, że chciałabym w życiu zmienić, to miejsce zamieszkania. Zakochałam się w Hiszpanii i choć wiem, że to nie będzie łatwe, chciałabym się tam kiedyś przeprowadzić, albo chociaż pojechać na jakiś dłuższy czas. Oprócz tego nie mam wielkich marzeń i pewnie zabrzmi to strasznie banalnie, ale w życiu po prostu chciałabym być szczęśliwa. Chcę wspinać się i czerpać z tego jak najwięcej radości.

Absolutnie nie ma w Twojej odpowiedzi banałów! Trener wspinania, Maciej Oczko od początku wiedział, że drzemie w Tobie wielki potencjał i talent. Jak widać nie mylił się. Kto najwięcej nauczył Cię we wspinaniu?

Zdecydowanie właśnie Maciej Oczko. To z nim trenuję od początku mojej przygody ze wspinaczką. To do niego przyszłam ponad sześć lat temu na pierwsze zajęcia i to właśnie z nim trenuję do teraz. Maciek ma ogromne doświadczenie i wiedzę w tych sprawach i myślę, że tylko z nim mogłam to wszystko osiągnąć. Natomiast w „niewspinaczkowych” kwestiach, choć we wspinaniu bardzo pomocnych, najwięcej nauczyła mnie Magda Terlecka. Do tej pory rozpisuje mi niezastąpione treningi ogólnorozwojowe.

W zawodach rywalizujesz z inną utalentowaną wspinaczką młodego pokolenia, Idą Kupś. Jak to jest z tą Waszą rywalizacją? Bardziej jesteście rywalkami czy przyjaciółkami?

Kiedyś ktoś mi powiedział, że przyjaźń w sporcie nie istnieje. Że mimo, iż teraz się przyjaźnimy, kiedyś przestaniemy być dla siebie ważne, bo któraś okaże się lepsza. Ale ja tak nie uważam! Z Idą rywalizuję przecież nie tylko na zawodach, ale i na codziennych treningach. Zawsze równie mocno chcę ją „przerobić”, ale i trzymam kciuki żeby poszło jej jak najlepiej. Prawie tak samo cieszę się z jej sukcesów, jak ze swoich. Wiadomo, że jestem szczęśliwa kiedy to ja wygram, ale jeszcze nigdy nie było mi przykro kiedy ktoś inny kogo znam i wiem jak ciężko na to pracował okazał się tym lepszym (nie mówię tu tylko o Idzie). Dużo lepiej przegrywa się z osobami, które się lubi i szanuje. Dlatego mam wiele koleżanek we wspinaczce.

Kto jest Twoim wspinaczkowym autorytetem? Czy jest jakiś wspinacz (bez względu na płeć), do którego poziomu chciałabyś dotrzeć?

Mam dwóch wspinaczkowych idoli. Ale niestety do poziomu żadnego z nich nigdy nie dotrę.

Skąd ten brak wiary w swoje możliwości?

Do poziomu pierwszego nie chciałabym dążyć, a do poziomu drugiego po prostu za dużo mi brakuje. Mam na myśli Alexa Honnolda i Adama Ondre. Do Alexa mam ogromny szacunek i respekt, ale nigdy nie chciałabym robić tego co on. Osobiście uważam, że nie ma sensu tak ryzykować, ale jestem pod wielkim wrażeniem jego odwagi i umiejętności. Dlatego właśnie znalazł się na tej krótkiej liście. Natomiast Adam to taki wspinacz jak ja. Boulderuje, wspina się z liną i robi trudne drogi. Z powodzeniem również startuje w zawodach. Pierwszy człowiek na 9b+, teraz pierwszy człowiek na 9c… no cóż, po prostu też zasłużył na obecność na mojej liście autorytetów!

„Nie wyróżniam się z tłumu” – wywiad z Mają Rudką

Fakt, osiągnięcia obu panów robią wrażenie. A jakie trudności wspinaczkowe na dziś udało się pokonać Tobie?

W lutym 2017 roku zrobiłam swoje pierwsze 8b, a w lipcu tego samego roku zrobiłam swoje pierwsze 7c+ OS.

Zatem depczesz Alexowi i Adamowi po piętach. Kiedy najbliższe zawody i o co powalczysz? (zadałem to pytanie Mai tuż przed jej startem na Mistrzostwach Europy w rosyjskim Permie, gdzie zajęła dobrą, 6 lokatę)

Niestety wrzesień jest takim miesiącem, kiedy zawody są na okrągło. Od wakacji w żaden weekend nie było mnie w domu i na razie się taki nie zapowiada. Parę dni temu wróciłam z Mistrzostw Europy Juniorów w Bolderingu w Czechach, gdzie udało mi się wywalczyć brązowy medal, a już jutro wylatuję do Rosji na kolejne Mistrzostwa Europy. Na szczęście to już ostatnie międzynarodowe zawody i później przerwa na dłuższy okres czasu. To oznacza, że jeszcze bardziej trzeba będzie się spiąć i dać z siebie wszystko.

Czy ustanowiłaś już jakieś rekordy?

(Maja przez chwilę zastanawia się) Chyba jeszcze nie… Wszystko co osiągnęłam, osiągnął już kiedyś ktoś inny. Oczywiście nie zdarza się to często i bardzo się cieszę z moich wyników, ale nie zrobiłam jeszcze niczego „rewolucyjnego”. Jedyne, co mogłabym uznać za jakiś rekord, to kobiece fleszowe (przejście drogi na prowadzeniu za pierwszym razem i bez odpadnięcia, ale ze znajomością drogi – przyp. red.) przejście w polskich skałach. Niedawno dowiedziałam się, że żadna dziewczyna w Polsce nie zrobiła VI.5+ fleszem, ale to bardziej jako taka ciekawostka niż prawdziwy rekord.

A nie ciągnie Cię w góry? Nie jest regułą, że wspinacz musi chodzić/wspinać się w górach, ale ciekawi mnie jak to wygląda u Ciebie.

Mój tata, który jeździ na wyprawy wysokogórskie jeszcze nie traci nadziei, ale mnie w góry w ogóle nie ciągnie. Nienawidzę chodzić szczególnie w zimnie. Nie lubię rozbijania namiotów na lodowcu i strachu o każdy kolejny krok. Wolę pójść sobie rano w skałki, bezpiecznie się wspinać, a później wrócić do rozbitego blisko i już dużo wcześniej namiotu. Mogę zjeść dobrze przygotowaną kolację i pogadać z kimś przy zachodzącym hiszpańskim słońcu (uśmiecha się Maja).

„Nie wyróżniam się z tłumu” – wywiad z Mają Rudką

A może potrzebujesz większych wyzwań? Alpy? Himalaje?

Zdecydowanie nie! Dla mnie to zupełnie inny rodzaj wspinaczki, który mnie po prostu nie kręci. Nie lubię chodzić cały dzień pod górę z plecakiem, jedząc jakieś zupki z proszku i bojąc się że za chwilę załamie się pode mną lód, albo że zejdzie na mnie lawina. Co prawda nigdy nie doświadczyłam niczego takiego na swojej skórze, ale na samą myśl przechodzą mnie ciarki. To po prostu nie moja bajka.

Zatem przekonałaś mnie. Spytam Cię o jeszcze jedną kwestię. Mianowicie od pewnego czasu jesteś w elitarnym zespole Outdoor Team. Elitarność polega na obecności takich postaci jak Ryszard Pawłowski, czy Andrzej Marcisz w jego składzie. Jak to jest znaleźć się w jednym zespole z takimi legendami?

Dla mnie to świetne doświadczenie. To dla mnie wyróżnienie, że na wspinaczkową (skałkową) reprezentantkę teamu zostałam wybrana właśnie ja. Bardzo się cieszę. Fajnie jest mieć miejsce w zespole z tak legendarnymi i rozpoznawalnymi osobami jak Andrzej i Ryszard.

rozmawiał Bartek Andrzejewski