Tak w formie krótkiej rymowanki można w telegraficznym skrócie podsumować narciarski weekend w położonej nieopodal Kuusamo Ruce.

Mroźna Ruka znów narciarzy przywitała,
Punkty Żyle za kombinezon FIS zabrała.
Bjoergen w sprincie rozczarowała,
Ale potem jak feniks z popiołów powstała.
Choć w niedzielę Kalla ją pokonała.
Kupczak życiowy sukces uzyskuje,
Trzynaste miejsce w kombinacji zajmuje.
Kowalczyk zaczyna sezon bez rewelacji,
Ale nie ma w tym żadnej sensacji.
W kwalifikacjach na buli często lądowali,
Bardzo niski poziom zaprezentowali.
Damjan ratuje skórę Janusowi,
Nie dając wygrać żadnemu Norwegowi.
Niemcy solidnie się spisali,
Wysokie lokaty okupowali.
Finowie gościnni się okazali,
Dalekimi skokami się nie popisali.

W piątek podczas eliminacji w tym miejscu oglądaliśmy istny „cyrk”. Zawodnicy jak jeden mąż szorowali bulę. Dość powiedzieć, że do awansu wystarczały 92-metrowe odległości, które uzyskali Andreas Schuler oraz Taku Takeuchi. Z kolei Daniel Huber stał się pierwszą ofiarą nowych przepisów FIS. Austriak, zajmujący szóste miejsce w klasyfikacji łącznej cyklu, nie poradził sobie z loteryjnymi warunkami. I choć plasował się wysoko w Pucharze Świata, to z powodu zmienionych reguł, musiał bić się o kwalifikację.

Nic nie zapowiadało, że w następne dni zmagań na „Rukatunturi” obejrzymy sprawnie rozegrane i stojące na bardzo wysokim poziomie konkursy. Kapryśna aura tym razem nie pokrzyżowała planów organizatorom. Wszystkie konkurencje w weekend odbyły się zgodnie z harmonogramem. Nie da się ukryć, że choć trybuny pod skocznią świeciły pustkami, to jednak bajkowa, śnieżna sceneria w zakutej lodem Ruce tradycyjnie tworzyła wspaniałą atmosferę.

Do grona bohaterów bez dwóch zdań należy zaliczyć Jerneja Damjana. Słoweniec zawody najwyższej rangi wygrał w wieku 34 lat i w zestawieniu najstarszych zwycięzców pucharowych konkursów wyprzedził m.in. naszego Adama Małysza. Jego przepisem na sukces bez wątpienia był indywidualny tok treningowy, a co za tym idzie nie korzystanie z porad Gorana Janusa, w przeciwieństwie do fatalnie spisujących się jego rodaków z Robertem Kranjcem i Jurijem Tepesem na czele.

Na przeciwnym biegunie, jeśli chodzi o szkoleniowców, był Alexander Stoeckl. Norwegowie w wielkim stylu powtórzyli sukces z Wisły i zdominowali drużynówkę. A Polacy? Gdyby nie kontrowersyjna dyskwalifikacja Piotra Żyły, to zapewne znów cieszyliby się z „pudła”, choć dzień później indywidualnie nie błyszczeli. Gołym okiem widać, że brakuje im jeszcze stabilnej formy i słabsze próby przeplatają dobrymi, ale i tak początek sezonu w ich wykonaniu można ocenić w szkolnej skali na „czwórkę” z małym plusem.

Maciej Mikołajczyk


FIS Ski Jumping World Cup 2014 Engelberg, Jernej Damjan
FIS Ski Jumping World Cup 2014 Engelberg, Jernej Damjan