W momencie gdy Kukuczka stanął na szczycie swojego ostatniego ośmiotysięcznika, ostatniego paciorka na swym, jak zwykł mawiać „himalajskim różańcu”, nadszedł czas na pytanie: Co teraz?

Wielu sądziło, iż Jurek na dłuższy czas zrezygnuje ze wspinaczki. Wyścig z Messnerem nie osłabił jednak jego miłości do gór wysokich. Nadal pociągały go wszelkie nieprzetarte w Himalajach szlaki tzw. problemy, które można było jeszcze rozwiązać. Wychodził jednak z założenia, że teraz trzeba zrobić coś większego, coś wspanialszego. A czy było coś lepszego niż południowa ściana Lhotse?

Jerzy Kukuczka pod południową ścianą Lhotse, fot: awf.katowice.pl

Jerzy Kukuczka pod południową ścianą Lhotse, fot: awf.katowice.pl

Myślał o niej od chwili, gdy 12 lat wcześniej zobaczył ją na fotografii w kalendarzu. Stanowiła ona największe wyzwanie himalaizmu końca lat osiemdziesiątych. Zwykło się o niej mawiać: ściana legenda, ściana marzenie – kto ją zdobędzie, będzie nieśmiertelny. A przecież „gdy, pojawiało się jakieś medialne wyzwanie, możliwość pokazania całemu światu kto jest lepszy, Jurek po prostu ruszał do akcji”. Sama wiadomość, że Messner się poddał, jeszcze bardziej rozpaliła Jurka. Teraz była jego szansa.

„Powiedz mi dlaczego wybierasz się znów na tak trudną górę jak Lhotse, na południową ścianę?

A dlaczego kończyć skoro tak dobrze idzie?”

Właśnie…
Znał ścianę, oraz sporą część drogi i sądził, że ma pomysł, jak ją skończyć. Jednak nie mógł dokonać tego w pojedynkę. Jak sam mówił: „Mogłem ze sobą zabrać albo młodych gniewnych, albo naprawdę starych weteranów. Wybrałem tych drugich.” Niestety nie udało mu się przekonać żadnego ze swoich najbliższych partnerów, by do niego dołączyli. Być może powodem tego był najtragiczniejszy wypadek, który miał miejsce w maju pod Everestem, gdzie zginęło pięciu czołowych himalaistów.

„Nagle wszystko się zmienia. Przed oczami przewijają się twarze moich partnerów, przyjaciół, kolegów. Przedziwne uczucie mnie ogarnia, jakbym chciał zrobić krok do tylu, cofnąć to wszystko, irracjonalne poczucie winy. Chciałem się teraz schować, zamknąć, być sam.”

Wewnętrzny głos kazał mu zwolnić, zrobić sobie choćby krótką przerwę. Jednak Jurek jak zwykle postawił na swoim. Teraz albo nigdy – pomyślał. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że nikt nie jest w stanie odwieźć go od tego pomysłu i w rzeczywistości nikt już nawet nie próbował.

W ostatecznym rozrachunku partnerem Jurka zostaje po raz kolejny Ryszard Pawłowski. Pogoda im sprzyjała. Gdy nagle dochodzi do wypadku. Jurek opisuje to w swoim pamiętniku prowadzonym w trakcie wyprawy:

„Nad filarem wspinam się w polską asekurację, w niestromym terenie odciążam ją i trach lecę! Próbuję złapać równowagę. Macham rekami. Wrzask! Boże! Po kilkunastu metrach ręka łapie jakąś starą poręczówkę. Staję… Boże czuwasz nade mną… Podarowałeś mi drugie życie!”  

Sam Pawłowski wspominał, że w tych dniach Jurek nie był zadowolony ze wspinaczki, zdawał się być raczej niespokojny. Obydwoje byli załamani pogodą. Mimo to pragnienie, by iść dalej w górę było wciąż silne, może zbyt silne…

„Całą noc łomoce płachta namiotu i ten przeklęty huk! Co jest grane? Czuję, że pierwszą rundę przegraliśmy - wyścig z czasem przed jesiennymi wichrami. Teraz tylko modlić się o lukę w tych wiatrach…”


Tablica upamiętniająca tych, którzy zginęli na południowej ścianie Lhotse, fot: cdn.lightgalleries.net

Tablica upamiętniająca tych, którzy zginęli na południowej ścianie Lhotse, fot: cdn.lightgalleries.net

Jest 24 października, Kukuczka i Pawłowski ponownie ruszają do góry. Dobra pogoda wciąż się utrzymywała, przez co w głowach pojawiła się myśl, iż wyprawa może się udać, że ta długa batalia będzie miała wreszcie swoje szczęśliwe zakończenie. Obaj poczuli się niczym wybrańcy, którzy na nowo zapiszą się na łamach kart historii himalaizmu.
W momencie gdy Jurek i Ryszard zbliżyli się do grani szczytowej pozostał im już tylko ostatni trudny odcinek do przejścia – granitowa płyta, którą okrywała cienka warstwa świeżego puchu. Do asekuracji mieli raptem jedną osiemdziesięciometrową linę o grubości zaledwie siedmiu milimetrów. Wybrali ją świadomie, dzięki niej mogli pokonywać dłuższe odcinki w znacznie krótszym czasie.

Obowiązek prowadzenia tym razem przypadł Jurkowi. Ryszard zarzucił w związku z tym dwie pętle asekuracyjne na występ skalny, tworząc stanowisko i obserwował każdy ruch swojego partnera.

„Asekurowałem go i dzieliłem z nim wszystkie moje pozytywne myśli. Jurek wspinał się pewnie, nie dało się zauważyć, by zwolnił, gdy wszedł w płytę.”

Do pełni szczęścia zostało im w zasadzie tylko kilka metrów. Kukuczka przytulony do ściany, starał się po omacku znaleźć lepszy chwyt.

„Jurek uważaj!” – wyszeptał Ryszard, gdy nagle Kukuczka zaczął wolno osuwać się wraz z warstewką świeżego puchu. Starał się jak tylko mógł, zaczepić ostrze czekana o skalny załom… Na próżno…

„Ku mojemu przerażeniu Jurek zaczął spadać coraz to szybciej… Przeleciał obok mnie. Wszystko co mogłem zrobić to skulić się w sobie.”

„Byłem bezsilny[…]Mój lęk rósł. W głębi duszy zacząłem się modlić. Nie mogłem zrobić niczego innego, jak tylko trzymać linę. Ping – wyrwało hak. A on ciągle spadał. To już chyba koniec? Boże, miej nas w opiece!”

Czas jakby się zatrzymał… I ta piekielna cisza…

Jego umysł szalał… Niezwyciężony Jurek Kukuczka, najwybitniejszy wspinacz w Polsce, po prostu spadł na jego oczach.
„Skoncentruj się!” – powtarzał sobie niczym mantrę.

Nawet przez myśl nie przeszedł mu pomysł dalszej wspinaczki. Cel był tylko jeden: zejść z tej góry żywym! Wiedział też, że musi się zatrzymać na noc – bał się, że popełni śmiertelny błąd… Pytanie tylko gdzie jest namiot? Był pewien, że jest już blisko…

„Następnego ranka Ryszard minął namiot z odrazą. Okazało się, że był sto metrów od miejsca, w którym spędził noc. W południe zobaczył przyjaciół idących mu na spotkanie. Wyszli do góry, bo martwili się o niego i o Jurka – nie mieli od nich wieści od dwóch dni. Ryszard opowiedział, co się stało. Widzieli, że jest załamany. Pomogli mu zejść do trzeciego obozu na siedmiu tysiącach metrów, a następnego dnia dotarli do bazy i rozpoczęli poszukiwania. Szukali Jurka wszędzie w masywnym, skomplikowanym labiryncie kamieni i lodu, wąwozów i lodowych żandarmów. Wysiłki były daremne.”

Jak mówił sam Krzysztof Wielicki - Jurek zginął śmiercią wspinacza w klasycznych okolicznościach: bardzo stroma ściana, odpadnięcie, zerwana lina i ostateczny upadek w przepaść. Pytanie tylko dlaczego tu wzięła swój początek i zarazem i tu skończyła się wspaniała przygoda z niebosiężnymi górami?

Bibliografia:
- cytaty z książki Bernadette McDonald: „Ucieczka na szczyt”,
- słowa Wojtka Kurtyki z odcinka: „Himalaiści: Zerwana lina”,
- cytaty z Dziennika Wyprawowego Jurka Kukuczki,
- odcinek: „Himalaiści: Wyprawy 1980 – 1989”
- wywiad udzielony przez Jurka Kukuczkę na lotnisku Okęcie.