Opuściwszy Phortse wkroczyliśmy do innego świata, świata gór prawdziwych.  Tylko ścieżka i wiatr, dolina rozszerza się dając poczucie niczym nie ograniczonych przestrzeni pokrytych rdzawą trawą. Ptaki piękne jak pawie biegają, niebieskie z czarną pręgą i czerwonym ogonem, który jak wachlarz rozłożywszy startowały z krzykiem jak cietrzewie nasze. Ani chmurki, na żebrach wiatr tylko wieje.
Dotarliśmy do Drangnag 4700, dziwna wioseczka, zaledwie kilka lodgy pod wielką skałą. Zmęczeni ciut.

Kolejny dzień.
Wiatr w nocy hulał, wstaliśmy wcześnie i ruszyliśmy na przełęcz. Powoli, łąkami w szerokiej dolinie i skalnym rumoszem na przełęcz 5380 m schowaną za skalnym urwiskiem. Słońce daje, że hej. Za przełęczą w dół po płytach, po lodowcu do Dzonglha na 4850. Tu zostajemy na noc. Padamy. Twarze palą od słońca. Wicher wieje jak Jerychońskie trąby, które chcą odwrócić uwagę od tego jakiż piękny widok za lodgą w dolinę ku Ama Dablam.

Kolejny dzień, ten do bc.
Wiatr w dolinie szalał. Blacha na dachach telepała jak pociąg.
Ruszamy w 7 godzinny marsz do bazy.
Schodzimy do rozbudowującego się w zastraszającym tempie Lobuche a potem do Gorak Shep. Za 3 godziny meldujemy się w Bazie.

Rafał Fronia

Everest/Lhotse Expedition

Everest/Lhotse Expedition

Everest/Lhotse Expedition

Everest/Lhotse Expedition

Everest/Lhotse Expedition