- Pomysł zorganizowania wyprawy powstał z podziwu dla legendarnych dwóch polskich himalaistów Jerzego Kukuczki i Wojciecha Kurtyki, którzy ponad trzydzieści lat temu nie ukończyli drogi na południowo zachodniej ścianie – mówi Marek Holeček dla 13. Spotkań z Filmem Górskim. Czesi Holeček i Zdeněk Hák pokonali ścianę 30 lipca.

Holeček, który pięciokrotnie próbował pokonać ścianę, opowiada nam o dramatycznych chwilach, którego go tu spotkały.

- Postanowiliśmy powtórzyć plan Kukuczki i Kurtyki w roku 2009 i wybraliśmy lodowy kuluar po lewej stronie ściany centralnej. W tamtym czasie jedyną niewiadomą był pasaż wiodący z kuluaru na przełęcz, przez skalny bastion na wysokości 7400 m n.p.m. Prowadził on na śnieżne plateau pod kopułą szczytową. Razem z moim partnerem Zdenkiem Hrubým pokonaliśmy ważny crux w terenie mikstowym zaraz po pierwszym biwaku. Następnego dnia wspinaliśmy się nadal osiągając 7500 m n.p.m. Niestety zostaliśmy zmuszeni do ucieczki, co oznacza dwa tysiące metrów zjazdów i wspinania w dół. Mój partner Zdeněk Hrubý cierpiał z powodu perforującego wrzodu i tylko cudem udało się nam bezpiecznie wrócić do bazy.

W 2013 doszło do tragedii. Podczas wspinania Zdeněk zginął po 1000-metrowym locie w lodowym kuluarze. Spadł z całym sprzętem i liną. Mój powrót stał się loterią pomiędzy życiem, a śmiercią podobną do ostatnich sekund życia mojego przyjaciela.

Następna wyprawa odbyła się w 2015 roku razem z Tomásem Petrečkiem. Osiągnęliśmy wysokość 7400 m n.p.m., ale fatalne warunki pogodowe zmusiły nas do schodzenia wśród sunących obok nas lawin.

Następnego roku dotarliśmy wreszcie na 7700 m wraz z Ondrejem Mandulą, ale i tym razem los grał z nami okrutnie. Zostaliśmy uwięzieni w białej pułapce bez możliwości odwrotu na osiem dni. Minimalna widoczność, duży opad śniegu i huraganowy wiatr uczyniły ewentualne zejście śmiertelnie niebezpiecznym. Długi odwrót skończył się sporymi odmrożeniami stóp i półrocznym leczeniem.

Przejście bariery skalnej w roku 2017 było istotnym przełomem, ale dopiero po ogromnych wysiłkach powyżej bastionu osiągnęliśmy szczyt. Musieliśmy pokonać niebezpieczną kombinację luźnego, niezwiązanego śniegu i kruchego granitu. W niektórych partiach byliśmy zmuszeni do zdjęcia gogli i dokładnego szukania litych stopni i chwytów, co niesamowicie nas spowalniało. Wspinanie na ścianie szczytowej zajęło nam całe trzy dni. Na całej drodze zaliczyliśmy sześć biwaków, w tym cztery dni spędziliśmy na krytycznej wysokości pomiędzy 7400 a 8000 m. Ostatni biwak przypadł na 8000 m niedaleko pod szczytem. Pomimo dużego opadu śniegu i silnego wiatru na północno-wschodniej ścianie, rozpoczęliśmy zejście ze szczytu wzdłuż Kuluaru Japońskiego, aż do plateau na 7100 m. Następnego dnia pogoda poprawiła się i kontynuowaliśmy schodzenie kuluarem. Śnieg sięgał miejscami do pasa. Nie mieliśmy wtedy innego wyjścia poza schodzeniem. Ostatni biwak założyliśmy na plateau na wysokości 6000 m, skąd przekraczając lodowiec osiągnęliśmy bazę następnego dnia. Byliśmy jedynymi wspinaczami na wierzchołku Gasherbruma I tego roku.

Zespół: Marek Holeček (43 lata) i Zdeněk Hák (37 lat)
Nazwa drogi Satysfaction! (pamięci Zdenka Grubego)
Trudność: ED+ (M7, WI5+), lód 70°Przewyższenie: 3000 m
25 lipiec – 1 sierpień 2017
Całkowity czas wspinania: 8 dni, w tym 6 dni do szczytu
Szczyt: 30 lipiec około godz. 13
Styl wspinania: alpejski
spotkania.zakopane.pl/goscie/248/marek-holecek

GasherbrumGasherbrum I

Marek Holecek, fot. marekholecek.czMarek Holecek, fot. marekholecek.cz

Marek Holecek, fot. marekholecek.czMarek Holecek, fot. marekholecek.cz