Wyjazd na Czarnohorę planowaliśmy od przeszło roku. W końcu po zebraniu grupy postanowiłem wyszukać odpowiedni nocleg oraz środki transportu. Termin ustaliliśmy na początek sierpnia 2012 roku. Logistykę rozpocząłem od wyszukania środków transportu. Jechaliśmy grupą 7-osobową i najlepszym rozwiązaniem był autobus. Drugą istotną rzeczą było miejsce odjazdu tj., Kraków, trzecią dojazd do Werchowyny, bo tam znalazłem nocleg.

Pierwszy problem rozwiązałem po znalezieniu autobusu ukraińskich linii, gdzie w sprzedaży biletów pośredniczy biuro „Zawadzkie”.

Autobus wyjeżdża z Wrocławia, zatrzymuje się po drodze w Opolu, Katowicach i Krakowie, (co rozwiązało drugie zadanie) następnie we Lwowie i Ivano Frankiwsku (Stanisławowie). Docelową miejscowością autokaru są Czerniowce na Ukrainie.

Pozostaje ostatni punkt, czyli znalezienie noclegu. Po przeszukaniu informacji w internecie znajduję rozwiązanie ostatniego punktu, o czym w dalszej części tekstu.

W dniu 5 sierpnia 2012 roku cała nasza siódemka spotyka się na górnej płycie dworca autobusowego w Krakowie, gdzie wszystkim rozdaję zakupione uprzednio przez internet bilety w cenie 125 złotych (trasa Kraków – Stanisławów). Jeszcze raz wymieniamy informację, co należało ze sobą zabrać. Startujemy o godzinie 0.30, czyli 15 minut wcześniej niż na rozkładzie (0.45). Nowoczesnym autokarem mkniemy w kierunku granicy.
O godzinie 4.15 docieramy do granicy państwa w Korczowej - Krakowcu.

I tu niestety niemiła niespodzianka, po odprawie po polskiej stronie stoimy do godziny 9.20!!! aby przekroczyć granicę. Po stronie ukraińskiej brak jakiegokolwiek ruchu pograniczników, tak jakby ich tam w ogóle nie było.

W końcu się pojawiają i po 5 godzinach postoju udaje nam się wjechać na Ukrainę. Pierwszy przystanek po stronie ukraińskiej to Lwów, gdzie korzystamy z toalet oraz wypijamy poranną kawę.

W drodze po Koronę Europy - Czarnohora 2012

W Stanisławowie mieliśmy być o godzinie 12.45, jednak po długim postoju dojeżdżamy tam o godzinie 14.35 (13.35 czasu polskiego + 1 godzinę). Trochę jesteśmy zdziwieni, że po tak długim postoju nie mamy aż tak dużego opóźnienia. Widocznie postój na granicy jest wliczony w czas podróży. W Stanisławowie szybko znajdujemy kolejny transport do Werchowyny, ponieważ tam mamy kwaterę. Wyjeżdżamy o godzinie 15 – tej, tzw. ” marszrutką”. Cena biletu to 40 hrywien, bilety oczywiście otrzymujemy na kwotę 20 hrywien no cóż, ukraińska rzeczywistość. Starsi pamiętają, że kiedyś u nas było podobnie. Jedziemy prawie 6 godzin, gdzie po drodze kierowca zatrzymuje się na zakupy, papierosa i inne czynności. W końcu około 20 tej jesteśmy na dworcu w Werchowynie. Teraz zostało tylko skontaktować się z właścicielem kwatery, aby po nas przyjechał lub dał namiary jak do niego dotrzeć. Po kilku minutach przyjeżdża tzw. „gruzawik” do przewozu osób, na bazie samochodu ciężarowego.

Właściciel ładuje nas wszystkich do pojazdu, po czym ruszamy na kwaterę. Wypoczynkowa sadyba Spaskich znajduje się przy ulicy Жаб’євська 9. Dla pewności potwierdzam jeszcze koszty pobytu. Uzgodniłem telefonicznie 50 hrywien od osoby plus koszty wyżywienia (dwa posiłki), co daje w sumie 120 hrywien. Zajmujemy przygotowane nam pokoje i około 21 udajemy się na obiadokolację. Jeszcze tylko szybkie odwiedziny sklepu, który możemy znaleźć w odległości może 300 metrów. Po dniu wypełnionym dość licznymi wrażeniami szybko zasypiamy.

W drodze po Koronę Europy - Czarnohora 2012

Następnego dnia…

W poniedziałek dla rozgrzewki ruszamy na Kostrzycę. Szlak bardzo przyjemny z pięknymi widokami oraz mało uczęszczany. Można powiedzieć, że oprócz nas było tam może 6 osób. Wystartowaliśmy na szlak o 9.30 czasu lokalnego. Z kilkoma przerwami zdobywamy Kostrzycę i o 16.30 schodzimy na dół do Kraśnika. Z Kraśnika na kwaterę przywozi nas kolejny dość ekstremalny pojazd.

Przed nami wtorek i wyprawa na Howerlę

O 8.00 czasu lokalnego starujemy z kwatery do Zroślaka, skąd wyruszamy na Howerlę. Na miejscu jesteśmy o 9.15. Tym razem jechaliśmy cywilizowanym transportem w postaci najzwyklejszego busa. Poruszamy się szlakiem czerwonym w dość trudnych warunkach, ponieważ temperatura otoczenia dość szybko pnie się w górę. Troszkę obawiamy się, czy aby nie osiągnie wartości z poprzedniego dnia, gdzie jak poinformował nas kierowca, było ponad 36 stopni w cieniu. Niestety tu już nie będzie tak odludnie, jak na Kostrzycy. Przed nami i za nami tłumy ludzi, w końcu to przecież kultowa góra Ukrainy. O 11.50 czasu lokalnego wchodzimy na szczyt Howerli 2061 m n.p.m.

Jak zwykle w takim miejscu szereg pamiątkowych zdjęć. Po dość długiej przerwie schodzimy w dół w kierunku Szpyci, a następnie do Bystrecu. Na dole jesteśmy o godzinie 18 tej. Po kilkunastu minutach przyjeżdża po nas bus, który dowozi nas na kwaterę.

W drodze po Koronę Europy - Czarnohora 2012

Środa to dzień odpoczynku

W środę odpoczywamy po trudach zdobywania Howerli. Spacerujemy po Werchowynie, zwiedzając lokalne atrakcje oraz smakując lokalne potrawy i piwo.

Czwartek z polskim akcentem

W czwartek postanowiliśmy zdobyć Popa Iwana, na którym przed wojną mieściło się polskie schronisko górskie. Teraz to tylko ruiny po schronisku. Pobudka dość wcześnie rano. Po śniadaniu ruszamy w drogę Uazem na "pace" w kierunku Zelenego. O 9.50 startujemy na szlak. Początkowo szlak biegnie przez las, aby po jakimś czasie po minięciu hal trawersować w kosodrzewinie. Pogodę mamy słoneczną i upalną. Po chwili zaczyna się jednak zmieniać. Nad górami pojawiają się chmury, z których nawet przez moment pada deszcz. Pod szczyt podchodzimy w podstawie chmur. Schronisko wyłania się z chmur w dość bliskiej odległości od nas. Gdy dochodzimy pod ruin, zaczyna wyglądać zza chmur słońce. Na Popie Iwanie spotykamy dwójkę polaków z okolic Warszawy. Kilka słów wymiana informacji o szlaku i w drogę. Schodzimy w dół w bardzo pięknej scenerii, gdzie prym wiedzie gra światła słonecznego. O 17.45 schodzimy do Dzembronii, skąd przywozi nas syn właściciela Uazem na kwaterę.

W drodze po Koronę Europy - Czarnohora 2012

Piątek dzień wyjazdu

W piątek wyjeżdżamy już do domu. Rano po śniadaniu zwiedzamy jeszcze lokalną cerkiew, pod którą zawozi nas również syn właściciela. Tym razem jedziemy dość przyzwoitym autobusem. Po kilku minutach w cerkwi wsiadamy do autobusu i jedziemy na dworzec autobusowy w Werchowynie. O 10.00 wyjeżdża nasza „marszrutka” do Stanisławowa. O 16.40 wsiadamy do autokaru, którym docelowo dojeżdżamy do Krakowa o 2.30. Tym razem na granicy stoimy krócej, ale celnicy robią nam wszystkim kontrolę bagażu. Po kilku godzinach jesteśmy na dworcu
w Krakowie, skąd rozjeżdżamy się do domów.

W drodze po Koronę Europy - Czarnohora 2012