Kamczatka faktycznie okazała się być surowym, jeszcze mało obleganym przez ludzi miejscem na Ziemi. Piękno wulkanów spowodowało, że wielokrotnie musiałem się oglądać za siebie schodząc w doliny... Pierwsze odczucia przy spotkaniu z niedźwiedziem to połączenie ogromnego strachu, podniecenia z radością. Coś niesamowitego zobaczyć tak duże i piękne stworzenie w tak surowym, porośniętym małymi kwiatkami i kamienistym miejscu jak tundra na Kamczatce.

Wracając do założonego planu. Na pierwszym etapie podróży udało nam się wejść na wulkan Gorely 1829 m, nie był to wulkan skomplikowany technicznie (nasza Babia Góra) następnie po spędzeniu nocy w namiocie udaliśmy się do oddalonego nieco dalej wulkanu Mutnovsky 2322 m. Na ten wulkan nie udało nam się wejść ze względu na pogarszającą się pogode... dotarliśmy tylko do wnętrza krateru w którym mieliśmy okazję zobaczyć bardzo dużo ciekawych rzeczy jak wydobywająca się siarka z wnętrza ziemi, błotne gejzery, pięknie ubarwione skały. Następnie wraz z pogarszającą się pogodą wróciliśmy do domku wulkanologów w którym spędziliśmy poprzednią noc i w wyniku nadejścia burzy śnieżnej musieliśmy przebiwakować dwa dni. Wraz z poprawą pogody udaliśmy się w stronę miejsca spotkania gdzie czekał na nas Kamaz, którym wróciliśmy do stolicy Kamczatki, Pietropawłoska Kamczackiego. Przemieszczanie takimi pojazdami po ciężkim terenie to również niesamowita przygoda. W Pietropawłowsku, mieliśmy jeden dzień na przepakowanie i małe pranie a następnego dnia udaliśmy się w dalszą część naszej podróży. W centralnej części Kamczatki czekały na nas najwyższe wulkany w tym jeden z najpiękniejszych, idealnie stożkowy wulkan świata Kluczewska Sopka. Po dotarciu miejskim autobusem do małej miejscowości Kozyriewsk przesiedliśmy się do bardziej terenowego samochodu i udaliśmy się w stronę dzikich terenów w których rządzą komary i niedźwiedzie.  Pierwszy wulkan Ushkovsky 3943 m wymagał od nas kondycji jednak nie był technicznie ciężki. Nie mieliśmy również żadnych problemów z chorobą wysokościową. Podczas schodzenia nieprzewidywalna Kamczacka pogoda pokazała nam na co ją stać i lodowiec pokonywaliśmy już w totalnej mgle, ale dzięki GPSowi udało nam się bezpiecznie dojść do naszej bazy. GPS to chyba jeden z najważniejszych elementów wyposażenia jeżeli chce się bezpiecznie wędrować w tym rejonie.  Nadszedł czas na główny cel naszej wyprawy Kluczewską Sopke 4750 m. Po dostaniu się na przełęcz wulkanologów i spędzeniu nocy w namiocie rozłożonym w domku wulkanologów  wraz z wschodem słońca ruszyliśmy na atak szczytowy. Początkowo pogoda była dla nas łaskawa i pokonywaliśmy kolejne metry stromego wulkanu, niestety z każdą godziną  wiatr się wzmagał i nadciągały chmury które utrudniały nam widoczność. Na wysokości 4200 m zdecydowaliśmy o zawróceniu. Myślę, ze był to dobry pomysł ponieważ priorytetem naszej podróży było bezpieczeństwo, gdyż w razie jakiegoś wypadku nie mogliśmy liczyć na pomoc służb ratunkowych. W drodze powrotnej czekało na nas wiele niebezpieczeństw. Bardzo kruche podłoże połączone z nachyleniem stoku, spadające kamienie, kratery pasożytnicze wulkanu. Udało nam się bezpiecznie dostać do naszej bazy a następnie ruszyliśmy w drogę powrotną. I na tym chyba zakończę moją opowieść. Na Kamczatkę na pewno wrócę, muszę odpocząć od irytujących komarów więc potrzebuje jakieś 30 lat. Może kiedyś uda się znowu zobaczyć te piękne miejsce jakim jest Kamczatka.

Karol Jendrysik

KamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatkaKamczatka