Oto krótki raport z tego, co działo się ostatnio w Tatrach – głównie pod kątem różnych górskich wypadków, zdarzeń i akcji ratunkowych. Ten miniony czas to długi weekend, który w tym roku był ...wyjątkowo długi. Sporo turystów wyruszyło na tatrzańskie szlaki. To właśnie stąd tak wiele wypadków, a co za tym idzie, interwencji służb ratowniczych.

Jak już wcześniej pisaliśmy, o dużym szczęściu może mówić taternik wspinający się na Zadnim Kościelcu, który odpadł od ściany razem z fragmentem skały. Wszystko skończyło się na kontuzji kończyn dolnych. W przeciwieństwie do tego feralnego wypadku, który mógł zakończyć się znacznie gorzej, inny turysta poślizgnąwszy się na końcowych fragmentach szlaku na Rysy spadł z dużej wysokości i w wyniku wielonarządowych obrażeń zmarł.

Do wypadku doszło też w Dolinie Lejowej. Podczas ćwiczeń technik jaskiniowych na tamtejszych skałkach jeden z uczestników spadł odnosząc kilka poważniejszych obrażeń (szczególnie kręgosłupa). Prawdopodobnie do wypadku doszło w wyniku błędu technicznego jaki popełnił ćwiczący.

W piątek, 4 maja, doszło do niezwykle nietypowego, dziwnego zdarzenia. Otóż do TOPR zadzwoniła pani informując, że przed chwilą zadzwonił do niej mąż informując, że wraz z kolegą są na Giewoncie, poraził ich piorun i będą potrzebowali pomocy. Ostatecznie, po paru próbach skontaktowania się z poszkodowanymi, powiadomili oni ratowników, że nie potrzebują już pomocy i będą samodzielnie schodzić na Kondratową. Kiedy mimo wszystko, naprzeciw turystom wyruszył ratownik, po wstępnych oględzinach stwierdził on, że skutki porażenia są na tyle poważne, że koniecznym jest transport do szpitala.

Nadchodzący czas letni obfituje w nagłe i niespodziewane burze. Najlepiej oczywiście nigdzie podczas burzy nie wychodzić. Gdy pogoda robi się niepewna, to schodzimy jak najniżej się da, a nie pniemy się w górę (np. na Giewont z metalowym krzyżem, który stanowi wręcz idealny „wabik” dla pioruna). "Ulubioną" porą występowania burzy są godziny popołudniowe. Ryzyko napotkania więc burzy jest dużo mniejsze, gdy wyjdziemy na szlak bardzo wcześnie. Pierwszymi oznakami nadchodzącej wkrótce burzy (kiedy z pozoru nic się jeszcze takiego nie dzieje) są tzw. ciche wyładowania, które objawiają się cichym syczeniem, suchym trzaskaniem, stawaniem włosów na głowie. I to one właśnie powinny wzbudzić naszą czujność. Gdy zobaczymy błyski i usłyszymy grzmoty możemy w przybliżeniu określić, jak daleko od nas znajduje się burza.
Należy zejść jak najniżej, schronić się w odpowiednim miejscu (uciekać z odsłoniętych przestrzeni, wystających skał czy drzew). Unikać też trzeba wszelkiej wody, strumieni, wodospadów, skalnych kominów, które podczas ulewy ociekają deszczówką. Będąc w grupie zachowujemy dystans (nie tulimy się, nie trzymamy za ręce).


zdjęcie z bazy zdjęć PG, Tatry, Nadciąga burza / fot. Krzysztof Koniecznyzdjęcie z bazy zdjęć PG, Tatry, Nadciąga burza / fot. Krzysztof Konieczny

Bartek Michalak

Źródła:
http://www.topr.pl/,
http://tpn.pl/,
https://bieszczady.land/burza-w-gorach-9-zasad-ktore-musisz-znac/,
Tygodnik Podhalański,
Internet.