loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

Nie chciałem tu przyjeżdżać. Nie ma tu lodowców, ciągle świeci słońce, a pod ścianę podjeżdża się autobusem. W wiosce są darmowe prysznice i ogólnodostępna chatka z kanapami, kominkiem i darmowym internetem. Skała jest lita, a wspinanie piękne i pouczające. Są drogi jednowyciągowe, kilku, bigwalle i bouldery. Nie chiałem tu przyjeżdżać, bo kocham hardcore. Albo przynajmniej chciałbym, żeby tak było. Ale poza głodem, zimnem i zmęczeniem, przede wszystkim kocham wspinanie. A takiego wspinania jak w Yosemitach jeszcze nie widziałem.

5.11 c

Te cyferki u góry, to amerykańska wycena drogi wspinaczkowej. Wejdźcie sobie na wikipedię (nie polską, tam jest błąd) i sprawdźcie ile to jest na nasze. Teraz pomyślcie sobie, że tyle to robicie, albo nawet robicie na rozgrzewkę. A teraz ja wam powiem, że to przejebane. Nie uwierzycie mi, bo to przecież niemożliwe, żeby wycena była aż tak nieadekwatna. Ale jest. Więcej zależy od tego czyja to droga i w jakich latach była wytyczana, niż jaką ma wycenę.
Są trzy klasyczne 5.11 ce w Dolinie. O The Rostrum wspomniałem już wcześniej, a ostatnio zrobiliśmy dwie pozostałe: Astroman 5.11 c, 10 wyciągów na Washington Column i The West Face 5.11 c, 18 wyciągów na El Capitanie. Ta druga zajęła nam 8,5 h, a ta pierwsza 10. Ta pierwsza jest bardzo trudna, a ta druga łatwa.

astroman-m

Maciek był akurat przeziębiony, więc na Astromanie prowadziłem wszystkie wyciągi. Wszystkie, poza jednym, zrobiłem oesem. Ten jeden, to Harding Slot, o którym już wspominałem. Rysa podprowadzająca pod zwężający się komin. Odpadłem na trudnym i dziwnym wejściu w komin, ale po bloku poszedłem dalej. Znalazłem się w najwęższym miejcu komina, w którym trudno jest obrócić głowę (kaski zostawiliśmy pod ścianą). Nie mogłem się ruszyć. Kiedy napinałem udo, nie mogłem przepchnąć go do góry. Dyszałem, warczałem, kląłem i miałem ochotę się rozpłakać. Ale w końcu wyczaiłem, że trzeba się przechylić w bok prawie do poziomu i w tej pozycji przesuwać się do góry. Szwedka patrzyła się na mnie z góry i mnie dopingowała, a ja miałem ochotę ją zabić. Ona szła na drugiego, ale miała za dużą dupę i musiała wybujać się na linie z komina (co sama mi powiedziała). Jej partner z wieloma blokami wyciąg przeszedł, ale powiedział, że to była najgorsza rzecz w jego życiu. Ja też w końcu wydostałem się na kończącą wyciąg półkę, a po drodze pomyślałem, że to nie wspinanie, że to bez sensu, że nie po to tu przyjechałem i że tego szczerze nienawidzę. Ale przecież nie zrobiłem drogi. A skoro raz to przeszedłem, to przecież przejdę i drugi. Więc zjechałem i zrobiłem. I była to jedna z najlepszych wspinaczek w moim życiu. Było to coś nowego i dziwacznego i musiałem się nawalczyć. A przecież po to się wspinam.

Na West Face podzieliliśmy się wyciągami – ja prowadziłem pierwsze cztery, następne cztery Maciek, później ja poprowadziłem pięć kolejnych, a ostatnie pięć Maciek. Każdy wyciąg zrobiliśmy oesem, a wspinanie było piękne i pobłażliwe dla europejczyków (trudności płytowe).

Jedynym minusem Yosemitów jest ich popularność. Na znanych drogach prawie zawsze wspina się po kilka zespołów na raz. Prezentują różne umiejętności, więc często się czeka, ale na szczęście prawie zawsze wolniejszy zespół przepuszcza słabszy. Na Astromanie akurat było ciężko i straciliśmy w sumie 2 godziny oczekując na postępy Szwedzkiej pary. Na West Face amerykanie już po pierwszym wyciągu zorientowali się, że jesteśmy szybsi i od drugiego wyciągu mogliśmy poruszać się własnym tempem.

P.S. Na West Face zapomniałem wziąć GoPro, więc załączam tylko jedno liche zdjęcie z Astromana. Jutro podchodzimy na szczyt El Capa i pojutrze zjeżdżamy, żeby zobaczyć trudności Freeridera.

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci