To prawdziwa gratka dla wszystkich miłośników gór wszelakich oraz ratownictwa górskiego, a także doskonała okazja do poznania ludzi i podszkolenia się w…
Czytaj więcejWizyta na Trolltundze
Zapraszamy do zapoznania się z relacją z wyprawy fotograficzno-podróżniczej "Lofoten my Dream", wiodącej z Krakowa na północ Norwegii, aż do archipelagu Lofotów.
Dzień 1.
Ok godziny 13 wyruszyliśy z Tarnobrzega, robiąc postoje w Mielcu i Krakowie. Naszym celem był prom w duńskiej miejscowośći Hirtshals. Do pokonania mieliśmy 1600km. Trasa ta zajęła nam ok 16h i jak nie trudno się domyślić bardzo nas wymęczyła.
fot: Lofoten my Dream
Dzień 2
O godzinie 9 startował nasz prom. Po trwająćej 4 h przeprawie promowej do Langesund marzyliśmy już tylko o tym żęby znaleźć jakąś spokojną miejscówkę na nocleg, zrobić coś do jedzenia i odpocząć.
Tak wylądowaliśmy w okolicach miejscowośći Gvarv gdzie spędziliśmy noc. Pierwsza noc w namiocie przywitala nas deszczem. Padało kilka godzin, dlatego też robiliśmy częste, kontrolne pobudki celem sprawdzenia czy nie odpływamy. Jak się okazało wszystko było ok i rano obudziliśmy się suchutcy:)
fot: Lofoten my Dream
Dzień 3.
W planach mieliśmy zdobycie Gaustatoppen. Po dotarciu na miejsce przywitała nas temp bliska 0*C, śnieg z deszczem i silny wiatr. Stwierdziliśmy, że dla kogoś kto ostatnie 2 miesiące spędził w temp. sięgających 40*C takie wyzwanie na początek nie jest najlepszym pomysłem. Postanowiliśmy dać sobie kilka dni na aklimatyzację i skierowaliśmy się w stronę miejscowości ODDA by stamtąd wyruszyć na Trolltungę. Popołudniem zatrzymaliśmy się ok 60km przed oddą pośród jezior i gór. Czas na odpoczynek, jedzenie, przepakowanie klamotów i przygotowanie miejsca w samochodzie na rozłożenie materaca. To była próba dla naszego systemu sypialnego w Pasim. Jak się okazało, spało się wygodnie, ciepło i komfortowo. Nad nami na praktycznie bezchmurnym niebie obserwować można było drogę mleczną.
fot: Lofoten my Dream
Dzień 4
Pogoda idealna. Słońce i prawie bezchmurne niebo. Szybkie śniadanie nad jeziorkiem i ruszyliśmy w stronę Oddy po drodze zatrzymując się na niesamowitych wodospadach Latefossen. Następnie dotarliśmy do Oddy gdzie po wizycie na miejscowym campingu postanowiliśmy się trochę zrelaksować, zwiedzić okolicę, odpocząć i rozbić namiot. Warunki na campingu na +5. Dostęp do kuchni, toalet, ciepłego prysznica, internetu… warunki jak w domu:) Tutaj spędziliśmy noc magazynując siły przed wyprawą na Trolltungę.
fot: Lofoten my Dream
Dzień 5 i 6
Wyprawa na Trolltungę. Zdecydowanie najciekawsza i najbardziej męcząca część naszej wyprawy. Trasa od płatnego parkingu ( w naszym przypadku koszt pozostawienia samochodu wynosił prawie 300zł, dlatego postanowiliśmy cofnąć się 3 km i zostawić auto na darmowym parkingu) liczy 11km. W 40 proc. prowadzi dosyć stromymi podejściami, jednak nie jest ekstremalnie wymagająca ( na trasie widzieliśmy japończyków w airmaxach i yorki, które jakoś dały radę), jednak w naszym przypadku zmęczyła nas niesamowicie. Chcieliśmy nocować na szczycie, dlatego zabraliśmy ze sobą śpiwory, maty, namiot, ekwipunek biwakowy, jedzenie i masę sprzętu fotograficznego.
fot: Lofoten my Dream
Podsumowując plecaki po 2 km chciały urwać nam barki….
Po blisko 6h dotarliśmy na szczyt. Trzeba przyznać, że trasa za sprawą przeciążonych plecaków wymęczyła nas totalnie, jednak zachód słońca i nocka na górze wynagrodziły wszystko. Niemalże bezchmurne niebo i pierwsza w naszym życiu zorza polarna. Wszystko to robiło niesamowite wrażenie.
Droga powrotna z Trolltungii również bardzo nas zmęczyła. Po powrocie do auta skierowaliśmy się do Oddy na wcześniej wspomniany camping, gdzie po obiadokolacji i ogólnym ogarnięciu ruszyliśmy w stronę miejscowości Kinsarvik gdzie przespaliśmy nockę w Pasim w porcie w otoczeniu jachtów.