Zdecydowanie mógłbym o sobie myśleć, że jestem urodzonym wspinaczem. W żadnym wypadku nie mogę tego powiedzieć o jeździe na nartach. Tym bardziej o bardzo modnej od kilku lat również w Polsce odmianie narciarstwa określanego skituringiem.

Polski Grzebień - na nartach Doliną Białej Wody. Wędrówka retrospektywna – cz IDolina Białej Wody widziana z Podhala, fot. Jacek Mrugacz

Około roku 1987 kupiłem sobie jednak taki komplet, z myślą o wspinaczkach zimowych w Alpach i Kaukazie. Królowały wówczas legendarne Silveretty, mocowane do nart z dziurką na szpicy. Jednak życie moje potoczyło się innym torem, wpadłem w machinę rodzącego się sportu wspinaczkowego. Narty z tymi wiązaniami przestawiałem z kąta w kąt i do dzisiaj wyglądają jak „nówki nie śmigane”.

W 2006 roku byłem zimą w Dolomitach ze znajomymi, wielkimi pasjonatami narciarstwa. Łukasz, jeden z nich, namówił mnie na turę na Marmoladę – sam nigdy nie chodził w rakach – mówił – wyprowadź mnie tam a ja poprowadzę cię na nartach!

Polski Grzebień - na nartach Doliną Białej Wody. Wędrówka retrospektywna – cz I

Taki już jestem, lubię ciekawe wyzwania i szybko dobiliśmy dealu. Pożyczyłem stosowne narty i poszliśmy. W większości na nartach, pod koniec troszkę się wspinając weszliśmy na wierzchołek Marmolada Punta di Penia. Kiedy spojrzałem w kierunku zjazdu, do dzisiaj dokładnie pamiętam co powiedziałem – ”Łukasz, ty jesteś teraz w domu, ale ja mam przechlapane”!

Zjechałem. Łukasz wywiązał się z zobowiązania, ale wydało mi się to bardzo niebezpieczne i zdecydowałem, że wolę wspinanie, a narty w wersji wyciąg/trasa.

Polski Grzebień - na nartach Doliną Białej Wody. Wędrówka retrospektywna – cz IŁukasz Zieliński kuluarze na pn ścianie Marmolady fot. Andrzej Marcisz

Kiedy poprzez wędrówki tatrzańskimi graniami związałem się z firmą Salewa, kupiłem topowe buciki Dynafit Tlt6 do mojego „dawnego kompletu z silverettami. Moja żona śmiała się, że, pasują do niego jedynie kolorystycznie – faktycznie, miałem kanarkowo żółte „kredki” - Fischer Skitour, 195 cm długości!
Na wszelki wypadek zabrałem te narty do rekomendowanego serwisu w Krakowie na ulicy Halczyna. Charyzmatyczny szef serwisu, legenda polskiego skituringu rozwiał wszelkie moje obawy – „masz pan niezniszczalny sprzęt – sam takich wiązań używam do dziś. Wiązania w takim stanie to zupełny rarytas. Dam panu nowy klej na foki i na tym zestawie będzie pan jeździł jeszcze latami!”

Miałem lekką nadzieję, że powie, że to złom i będzie powód do zakupu czegoś nowszego. Tak, utwierdziłem się, że na tych nartach na pewno da się bezpiecznie podchodzić.

W Jurgowie na stoku śmigałem po pięć razy w górę i dół. Moje narty wzbudzały na stoku duże zaciekawienie. Byłem gotowy, by pójść gdzieś w Tatry. Akurat Kacper Tekieli zamieścił w necie notkę, że w Białej Wodzie są niezłe warunki narciarskie, i spod Polany pod Wysoką zjechał na nartach na Łysą Polanę praktycznie nie odpychając się kijkami.

Pojawiła się szansa na powrót Białą Wodą w sposób, którego nie będę przeklinał - nigdy nie lubiłem ani tego podejścia, a już w czasie powrotów był on dla mnie prawdziwą katorgą.

Z Łysej wystartowałem jeszcze po ciemku, chciałem robić zdjęcia Grani Tatr, a zapowiadał się piękny dzień. Szybko się okazało, że na tych nartach wcale mi się tak szybko nie podchodzi. Ale nie martwiło mnie to wcale, przystawałem i robiłem zdjęcia, próbowałem rozpoznawać znane mi ścieżki. Minąłem lodospady, które obecnie stały się prawdziwą mekką wspinania lodowego, ze względu na krótkie podejście i bliskość polskiej strony. Kilka lat temu również wkręciłem się w lodowe wspinanie – postęp technologiczny w sprzęcie do lodu, który nastąpił sprawił, że wspinanie lodowe przeżyło nieprawdopodobny bum, co w połączeniu z nową dyscypliną wspinaczkową nazywaną drajtoolingiem czyli wspinaczką skalną przy pomocy czekanów, stworzyło możliwości na szybkie i stosunkowo bezpieczne pokonywanie wielkich ścian zimą. Ale o tym opowiem może przy innej okazji.

Polski Grzebień - na nartach Doliną Białej Wody. Wędrówka retrospektywna – cz ILodospad Ukryty, fot. Marcin Koszałka

Polski Grzebień - na nartach Doliną Białej Wody. Wędrówka retrospektywna – cz INa Cisowkach z Marcinem Koszałką

***
Doszedłem na wielką polanę z leśniczówką po lewej stronie. Przede mną rozpoznawałem zarysy ścian Małego Młynarza i Młynarczyka.

Polski Grzebień - na nartach Doliną Białej Wody. Wędrówka retrospektywna – cz IPolana Biała Woda zimą fot. Andrzej Marcisz

Polski Grzebień - na nartach Doliną Białej Wody. Wędrówka retrospektywna – cz IPolana Biała Woda latem fot. Michał Kasperczyk

Wspinałem się na tych ścianach za młodu – kultową Kurtykówkę, pierwszą drogę określaną jako trudniejszą niż skrajnie trudno (VI+) robiłem w czerwcu 1980 roku z Jaśkiem Świdrem.

Polski Grzebień - na nartach Doliną Białej Wody. Wędrówka retrospektywna – cz INa drodze Lipki-Święcickiego stanowiącej wariant do Filara Birkenmajera na południowej ścianie Kieżmarskiego Szczytu nieśliśmy ze sobą sprzęt, choć nie uznaliśmy za konieczne związanie się. Fot. Jan Świder

Na Małym Młynarzu mam też swoją drogę, zrobioną z Leszkiem Kozikiem – nazwaną przez nas „Cosi Piccola – Taka Mała”. Rozwiązywała środek północnej ściany niższego wierzchołka.

Polski Grzebień - na nartach Doliną Białej Wody. Wędrówka retrospektywna – cz IPółnocno-wschodnia ściana Małego Młynarza fot. Andrzej Marcisz

Od początku mojego wspinania miałem w sobie chęć wytyczania nowych dróg – miałem to szczęście, że zaczynając się wspinać miałem za partnerów wybitnych wspinaczy, którzy zaszczepili mi takie podejście do eksploracji wspinaczkowej. Ryszard „Riko” Malczyk, zawsze mi tłumaczył, że oczywiście trzeba powtarzać uznane klasyki, ale także próbować przechodzić klasyczną wspinaczką drogi dotąd hakowe. Najważniejsze jest jednak wyszukiwanie nowych rozwiązań – Riko był w tym prawdziwym mistrzem – w końcu jako pierwszy klasycznie przeszedł ścianę Kazalnicy Mięguszowieckiej. Riko wywarł bardzo duże piętno na moje pojmowanie wspinania. Dlatego, kiedy pierwszy raz kiedy w 1980 roku przechodziłem z Jasiem Świdrem pod ścianą niższego wierzchołka Małego Młynarza, od razu wypatrzyłem możliwość wspięcia się środkiem płyt jego ściany północnej.  

Młodemu pokoleniu czytelników, należy się w tym miejscu wyjaśnienie. Mimo, że Mały Młynarz i Młynarczyk znajdują się w słowackiej części Tatr (dawniej Czechosłowackiej) nigdy nie szedłem wspinać się na tych ścianach z Łysej Polany. Polscy wspinacze chodzili przez zieloną granicę: pod Małego Młynarza przez Przełączkę pod Żabią Czubą i Skoruszową Przełęcz, pod Młynarczyka „przez Wantę”, pod Galerię Gankową przez Białczańską Przełęcz Wyżnią lub Rysy. Takie były czasy, o tych ścianiach mówiło się nawet, że są to „polskie ściany”, tyle że położone na Słowacji. Potwierdzaniem są wykazy nowych dróg, przebytych tam przez Polaków. Wśród pierwszych zdobywców odnajdziemy nazwiska polskiej elity wspinaczy na przestrzeni całego XX wieku.

Polski Grzebień - na nartach Doliną Białej Wody. Wędrówka retrospektywna – cz ICharakterystyczny profil wschodniej ściany Młynarczyka fot. Andrzej Marcisz

Na Młynarczyku wspinałem się dwukrotnie, jeszcze w 1979 roku. Latem tamtego roku, doświadczony Tadek Skrzyszowski zaproponował mi wspinaczkę na drodze Kowalewskiego. Dzisiaj z tego przejścia, bardziej pamiętam podejście – pierwsze w życiu przekroczenie granicy państwa przy Wancie. Tadek na szczęście znał je dobrze, co nie znaczy jednak, że odbyło się ono na spokojnie! Również samo podchodzenie pod ścianę w terenie określanym jako: bajki z mchów i paproci!

Na ostatnią wspinaczkę tamtego lata wybrałem się na Młynarczyka z Władkiem Vermessy. Stanowiliśmy wtedy zespół dwóch szalonych małolatów, którzy nie wykazywali respektu do mitycznych ścian, na których wcześniejsze pokolenia wisiały dniami i nocami. Rysiek Malczyk, z którym dużo się też wspinałem na początku tego sezonu, bardzo rekomendował mi spróbowanie drogi o nazwie Szewska Pasja, wariantem, którym przeszedł ją wraz ze świętej pamięci Wojtkiem Myszkowskim w kwietniu 1976 roku. Wojtek Myszkowski był w opinii Ryśka Malczyka wielce utalentowanym wspinaczem. Jego imieniem nazwana jest jedna z najbardziej popularnych ścianek w Dolinie Kobylańskiej! Niestety nie poznałem go osobiście, znam go głównie z historii tragicznego wypadku, który miał miejsce na Kazalnicy – Wojtek Myszkowski wraz ze swoim partnerem spadli do podstawy ściany. Z wypadkiem tym związane jest powiedzenie „szybka dwójka”, które funkcjonowało w środowisku taternickim a określało styl wspinania z lotną asekuracją.

Polski Grzebień - na nartach Doliną Białej Wody. Wędrówka retrospektywna – cz IJedna z najpiękniejszych zerw tatrzańskich – wschodnia ściana Młynarczyka fot. Andrzej Marcisz

Ostatniego dnia sierpnia 1979 roku to ja byłem przewodnikiem „przez zieloną granicę”. Startowaliśmy z Poronina, gdzie Władek ma rodzinny dom, wybudowany jeszcze przez jego dziadka - znanego architekta krakowskiego - Karola Stryjeńskiego (projektował m.in. schronisko w Pięciu Stawach Polskich i zakopiańską skocznię Krokiew). Pod Wantę skoro świt podwiózł nas kuzyn Władka, Marcin Syrzystie, z którym podróż zawsze pozostawała niezapomnianym przeżyciem ze względu na rajdową profesję. Wtedy, można było dojeżdżać na Włosienicę samochodem, gdzie był parking. Prosiłem go, aby nas wyrzucił nieco wcześniej – ale jak to u rajdowca – zahamował z piskiem opon niemal przy leśniczówce. Z duszą na ramieniu, schodziliśmy do Doliny, snując wizję, że na pewno już na nas czekają bo leśniczy dał cynk! Ale udało się, „Szewską Pasję” przeszliśmy, choć nie do końca klasycznie tak jak chcieliśmy. Władek na prowadzeniu jednak przytrzymał się dwóch haków, ja na drugiego przeszedłem co prawda klasycznie, ale „odhaczenia drogi” nie mogliśmy sobie zapisać!

Na Młynarczyka wróciłem już tylko raz w życiu. Z Leszkiem Bednarzem chcieliśmy zimą 1980 roku zrobić drogę „przez Badyl”.  Tym razem podchodziłem pierwszy raz po „katolicku” z Łysej Polany”. Niestety, mieliśmy potężne plecaki ze sprzętem na kilka dni wspinania, a trafiliśmy na śnieg powyżej kolan. Podejście pod ścianę zajęło nam cały dzień i po pokonaniu pierwszego wyciągu w ogromnym opadzie śniegu, podjęliśmy decyzję o wycofie. Być może dlatego, zraziłem się tak skutecznie do tej Doliny, gdyż w drodze powrotnej złapaliśmy jeszcze biwak. Tamtą wyprawę, do dziś pamiętam jako morderczą walkę ze śniegiem w dolinie, która wydawała się nie mieć końca. CDN

Andrzej Marcisz


Outdoor Team logo

Część II:
http://www.portalgorski.pl/patronaty/bergans-team/7023-polski-grzebien-na-nartach-dolina-bialej-wody-wedrowka-retrospektywna-cz-ii

Część III:
http://www.portalgorski.pl/patronaty/bergans-team/7040-polski-grzebien-na-nartach-dolina-bialej-wody-wedrowka-retrospektywna-cz-iii