Mroczny las czasami rzednie, odsłaniając rozległe, widowiskowe hale, należące kiedyś do nieistniejących już, łemkowskich wsi. Wędrując przez Beskid Sądecki pokonaliśmy właśnie połowę Głównego Szlaku Beskidzkiego. 


Po opuszczeniu malowniczego Rytra czeka nas z początku mozolna, stroma wspinaczka na grzbiet Pasma Jaworzyny Krynickiej. Im jednak wyżej, tym łagodniej, a nagrodą za nasz wysiłek będzie wizyta w pierwszym na tym odcinku GSB schronisku – chacie górskiej Cyrla. Jest to prywatne domostwo (chyba ostatnimi czasy nieco rozbudowane), zupełnie niepodobne do wielu PTTK-owskich molochów i przypominające raczej zaciszne, rodzinne gospodarstwo z ogrodem i domową kuchnią. Może się podobać i to nawet bardzo.

Za Cyrlą gęsty, karpacki las zaczyna ustępować, odsłaniając co jakiś czas trochę wolnej przestrzeni. Najpierw czerwony szlak wyprowadzi nas na Halę Jaworzyna (jedno z niewielu w tych stronach widokowych miejsc, skąd obserwować można okolicę), a chwilę później otworzy się przed nami rozległa Hala Pisana.

glowny-szlak-beskidzki-beskid-sadecki-m-1

 

Gdy ją miniemy, wszystko wraca do normy, a kolejnym punktem na trasie będzie całkowicie zadrzewiony Wierch nad Kamieniem – szczyt, kryjący największe w całym Beskidzie Sądeckim skupisko wychodni skalnych i jaskiń. Większość tego geologicznego skarbca znajduje się w lesie na północnym zboczu masywu, gdzie odnaleźć można m.in. najbardziej okazałą z tutejszych wychodni, czyli Czarci Kamień, od którego cała góra bierze swą nazwę. W tym samym lesie leży również największa z jaskiń Beskidu Sądeckiego - Jaskinia Niedźwiedzia. Ma ona ok. 28 metrów głębokości i 611 metrów długości.

Z Wierchu nad Kamieniem szybko dojdziemy do kolejnego schroniska, położonego na kolejnej hali – Łabowskiej. Jeszcze po II Wojnie Światowej należała ona do Łemków, a gdy ich wysiedlono, stała się własnością lasów państwowych i PTTK. Tutejsze schronisko otwarto w roku 1953, lecz szybko okazało się, że skromny schron nie podoła potrzebom turystów i rozpoczęto jego rozbudowę. Jak twierdzą liczne przewodniki, prowadzono ją zupełnie bez głowy i budynek rozrastał się w dość chaotyczny, przypadkowy sposób. W roku 1973 zaczęła się więc kolejna - tym razem planowa - przebudowa. Trwała ona dobre osiem lat, lecz wyszła schronisku na dobre, bo istniejący obecnie budynek bardzo ładnie wtapia się w rozległą, zagubioną wśród gór i lasów halę.

 

Prawie jak na Kasprowym
Tego samego nie można niestety powiedzieć o następnym schronisku na szlaku, znajdującym się na Jaworzynie Krynickiej. Docierając tu po wielu godzinach marszu przez las można doznać bolesnego szoku, ponieważ pod względem zatłoczenia szczyt ten porównywalny jest chyba tylko z Kasprowym Wierchem. Oprócz schroniska znajdują się tu również: stacja kolejki gondolowej, trasy i wyciągi narciarskie oraz wszelakie budki, stragany i sklepiki. Listę zamyka… wieża telewizyjna.

Samo schronisko też niewiele ma wspólnego z klimatyczną, górską chatą i jest raczej luksusowym, drogim hotelem, podobnym do tego na Hali Miziowej. Obiekt na Jaworzynie Krynickiej otwarto w roku 1934 i nadano mu imię Marszałka Józefa Piłsudskiego. W czasie okupacji placówka podzieliła losy innych schronisk i w roku 1944 została spalona przez Niemców. Po wojnie najpierw wzniesiono tu prowizoryczny schron, a w latach późniejszych schronisko wielokrotnie rozbudowywano. Obecny kształt uzyskało ono podczas remontu w latach 1993 – 1997.

glowny-szlak-beskidzki-beskid-sadecki-m-3.JPG

 

Dużo ciekawszym punktem na szlaku jest położony tuż obok, w miejscu wspomnianego schronu, Ośrodek Kultury Turystyki Górskiej. Jest to muzeum historii Beskidu Sądeckiego i tutejszej turystyki – schronisk, szlaków i działalności GOPR. Ośrodek przechowuje też pamiątki po walkach partyzanckich z czasów II Wojny Światowej i posiada bogatą bibliotekę. Organizowane są również wystawy czasowe, poświęcone np. beskidzkiej przyrodzie.

Dalsza droga to już zejście ze szczytu Jaworzyny Krynickiej, prowadzące szeroką, wiecznie zatłoczoną drogą. Natkniemy się przy niej na okazałą wychodnię skalną (nie sposób jej nie zauważyć), nazywaną Diablim Kamieniem. Związana jest z nim popularna legenda, według której głaz ten miał posłużyć samemu diabłu do zniszczenia Krynicy. Zamachowca z piekła rodem zaskoczył jednak świt i musiał on porzucić kamień w miejscu, w którym leży do dziś.

Historia to, owszem, ciekawa, ale mam też wiadomość ciekawszą. Otóż na odcinku z Jaworzyny Krynickiej do Krynicy, gdzieś mniej więcej za Diablim Kamieniem, wypada połowa Głównego Szlaku Beskidzkiego. Ustroń był tak dawno, tak wiele działo się po drodze, a do Wołosatego jeszcze drugie tyle… Nie czas jednak wpadać w zadumę, bo przed nami Krynica. A ta szybko wyrywa z wszelkiego zamyślenia.

glowny-szlak-beskidzki-beskid-sadecki-m-4.JPG

 

Prawie jak w Zakopanem
Jeśli Jaworzyna Krynicka podobna jest do Kasprowego Wierchu, to samą Krynicę porównać można wyłącznie z Zakopanem, a krynicki deptak tylko z Krupówkami. Krynica to uzdrowisko i górski kurort w jednym ciele, miejsce zatłoczone o każdej porze roku, gdzie sezon turystyczny nie kończy się nigdy. Tłok, gwar, ścisk i kolejki. Ale nie brak tu też przyjemnych knajpek, dobrych (i drogich) restauracji oraz przytulnych (też drogich) pensjonatów. Miłośnicy sztuki mogą odwiedzić muzeum największego krynickiego artysty – Nikifora. Warto też zajrzeć do tutejszej pijalni i spróbować jakiejś dziwnej wody – Jana tudzież innego Zubra. A nuż polepszy się nam przed dalszą drogą…

glowny-szlak-beskidzki-beskid-sadecki-m-5.JPG

 

I na zakończenie jeszcze uwaga teoretyczno – topograficzna. Wśród turystów panuje powszechne przekonanie, że Krynica stanowi punkt graniczny między Beskidem Sądeckim i Beskidem Niskim. Faktycznie, na wielu mapach i w wielu przewodnikach tak to wygląda, ale w rzeczywistości jest trochę inaczej. Na GSB, już za Krynicą, do Beskidu Sądeckiego zalicza się jeszcze jedna góra – Huzary. Jest to stromy szczyt, liczący 864 m n.p.m. i zawdzięczający swą nazwę prawdopodobnie walkom, jakie toczyli w tych stronach konfederaci barscy w XVIII wieku. Z Huzarów szlak prowadzi do Mochnaczki Niżnej i dopiero płynący tędy potok – też Mochnaczka – wyznacza wschodnią rubież Beskidu Sądeckiego. Zaraz po jej przekroczeniu naszym oczom ukaże się cerkiew. Wkraczamy w zupełnie inną krainę i zupełnie inne góry – Beskid Niski.

Adam Nietresta