Wawrzyniec Żuławski

Urodził się w Warszawie w roku 1916. Był muzykologiem, wykładowcą w Konserwatorium Łódzkim i profesorem warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej oraz kompozytorem, jego dzieła to m.in. wariacje fortepianowe, sonata na fortepian, sonata skrzypcowa, mazurki, kwintet fortepianowy. Pełnił funkcję prezesa ZAIKSu.
Jest autorem książek, które weszły do kanonu polskiej literatury górskiej, na których wychowały się pokolenia górskich turystów: "Niebieski krzyż", "Skalne lato", "Sygnały ze skalnch ścian", "Wędrówki alpejskie".
W czasie II wojny światowej był żołnierzem Armii Krajowej, jego mieszkanie przy ul. Marszałkowskiej było lokalem konspiracyjnym, w którym m.in. ukrywano ludzi. Był także redaktorem konspiracyjnego "Taternika".
W roku 1947 brał udział w pierwszej powojennej polskiej wyprawie w Alpy. W 1954 zostaje szefem Sekcji Alpinizmu PTTK, a następnie zostaje prezesem reaktywowanego Klubu Wysokogórskiego
Z licznych dokonań wspinaczkowych w Tatrach należy wymienić pierwsze przejście północnej ściany Małego Młynarza, wschodniej ściany Łomnicy, pierwsze całkowite przejście północno-wschodniego filara Mięguszowieckiego Szczytu. Przeszedł latem i zimą wiele dróg o skrajnych i nadzwyczajnych trudnościach. Wspinał się m.in. z Wiesławem Stanisławskim a także Stafanią Grodizieńską.
Brał udział w wielu wyprawach ratunkowych, m.in. na Granatach, Rumanowym Szczycie i Ganku, Mieguszowieckim Szczycie i Cubrynie, w tym w wielodniowej wyprawie po zwłoki Zbigniewa Abgarowicza. Wyprawa ta przeszła do historii jako jedna z najtrudniejszych wypraw w Tatrach.
Według wielu źródeł nigdy nie był formalnie członkiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (TOPR podaje rok wstąpienia 1933 - brak daty przysięgi).
W roku 1957 w czasie wyprawy alpinistycznej w masywie Mont Blanc zaginęło dwóch Jugosłowian i jeden z wybitnych polskich wspinaczy tamtego pokolenia, Stanisław Groński. Po tygodniu bezowocnych poszukiwań i formalnej decyzji francuskich ratowników o zakończneniu akcji ratunkowej podjęta zostaje jeszcze jedna próba odnalezienia zaginionych. Wawrzyniec Żuławski bierze udział w wyprawie ratunkowej i 18 sierpnia ginie pod lawiną seraków. Jego ciała nie odnaleziono.

Każda notka biograficzna podaje tylko suche fakty, dlatego przytoczę, co pisała o nim Grażyna Wojsznis-Terlikowska:

"Bywają tacy ludzie, zyjący i już nieżyjący - których przesłania ich własna twórczość lud działalność. Myśląc o nich, w gruncie rzezcy myślimy o ich dziełach, czynach czy postępkach, niejako w oderwaniu od ich osobowości. (...) Z Wawrzyńcem Żuławskim było inaczej. Ważne jest nie tylko to, czego dokonał. Należał do tych nielicznych ludzi, którzy już faktem swego istnienia wzbogacają życie innych. Niełatwy do zdefiniowania, skomplikowany i prosty jednocześnie, wszechstronnie utalentowany, pełen wdzięku, o zamyślonych oczach i sceptycznym uśmiechu, głęboko uczuciowy, potrafił być również chłodny, ostry, skupiony, praktyczny. Zawsze - naturalny. Nawet najbardziej niezwykłych czynów, wymagających męstwa, ofiarności i siły, czasem nawet heroizmu, dokonywał od niechcenia, lekko, z uśmiechem. (...) Nienawidził spraw i ludzi nieludzkich. nie cierpiał ciężkich, przygniatających atmosfer. nie pasowało do niego nic, co jest nieodwracalne, nieodwołalne, ostateczne. Dlatego niektórzy z jego bliskich mówią, że z o s t a ł w masywie Mont Blanc. Jakby to była tylko przerwa w alpejskich wędrówkach.(...) Ci, którzy go znali, wiedzą: ten kapryśny, chwilami i sceptycznie uśmiechnięty Wawrzyniec, ten wrażliwy na dźwięk, barwę i kształt artysta, subtelny i delikatny esteta, w każdej chwili potrafił przeobrażać się w błyskawicznie i pewnie działajacego organizatora i realizatora. Był człowiekeim silny i wspaniałym, w stu procentach odpowiedzialnym za siebie i innych, człowiekiem, o którym wiadomo: nie opuści w nieszczęściu, choćby to miało kosztować... Wiemy, ile go to kosztowało."

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.