Opowiadania

Niemal każda, nawet wyrosła na pustyni czy niezmierzonych nizinach religia, często w swej mitologii, treści wierzeń czy tradycji posiada wzmianki o górach. Wzniesienia świata są nieodłącznym krajobrazem, scenerią wydarzeń religijnych, które przecież po dziś dzień mają niebagatelny wpływ na życie każdego z nas.

Tatry kochał, Tatry znał i często tu bywał – jeszcze przed II wojną światową. Nawet jako papież o Zakopanem i Podhalu nie zapomniał. Jako że 2 kwietnia tego roku, minęła już XII rocznica śmierci, chcieliśmy przedstawić, parę „górskich” wspomnień z Ojcem Świętym nierozerwalnie związanych.

Po krótkim pobycie „na dole” (w jaskiniach i na Symbolicznym Cmentarzu), pora znów „wrócić” na grań i kontynuować zdobywanie tatrzańskich szczytów Tatr Zachodnich. Naszą „wirtualną wycieczkę” skończyliśmy na Wołowcu i zeszliśmy stąd do schroniska w Dolinie Chochołowskiej. Teraz, czas ruszyć ”w góry”...

Ostatnio czytałem w jednym magazynie duży felieton poświęcony Tatrom, Podtatrzu i całemu Podhalu. I piszę o tym dlatego, bo chciałbym zwrócić uwagę na niezwykle istotny problem „naszych czasów”. Chodzi o to, że ta tytułowa cała „tatrzańska okolica” momentami coraz mniej ma wspólnego z tymi sielskimi górskimi klimatami, widokami i góralską, dawną tradycją.

Pomysł wejścia na Aconcague narodziła się w schronie "Valocie" tuż pod Mount Blanciem w 2016 roku kiedy to pogoda zmusiła nas do zostania na noc. Poznałem, tam człowieka, który mnie mocno zainspirował do  kontynuacji następnych wyjść w góry którą zaszczepili mi rodzicie we wczesnych latach dzieciństwa.
Mogę Tu śmiało przedstawić to Zbyszek Bąk. Po zejściu już z blancka szybko ze swoją grupą załapaliśmy bakcyla i umówiliśmy się na przyszły rok.