loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

Watzman

Pożegnanie lata - Watzman

Zapraszam na zdjeciowa relacje z wyprawy na Watzmanna. Bardzo Wam pozazdrościłam ze tak możecie sobie w te Tatry kiedy zechcecie, ja tez bardzo chciałabym je zobaczyc jesienia. Ale jako ze walenie glowa w mur niewiele zmienia w rzczywistosci człowieka, postanowiłam przywitac jesien w najbliższej mi okolicy. Tym razem nie towarzyszyla mi Basia, tylko Sarenka . Jak przystalo na szkole tatrzanska, Sara pierwsze swe gorskie ostrogi zdobywala w Tatrach, stanęła na wysokości zadania.

Pożegnanie lata - Watzman

Zapraszam na zdjeciowa relacje z wyprawy na Watzmanna. Bardzo Wam pozazdrościłam ze tak możecie sobie w te Tatry kiedy zechcecie, ja tez bardzo chciałabym je zobaczyc jesienia. Ale jako ze walenie glowa w mur niewiele zmienia w rzczywistosci człowieka, postanowiłam przywitac jesien w najbliższej mi okolicy. Tym razem nie towarzyszyla mi Basia, tylko Sarenka . Jak przystalo na szkole tatrzanska, Sara pierwsze swe gorskie ostrogi zdobywala w Tatrach, stanęła na wysokości zadania. Tzn. nie marudzila, jadla co dali w schronie, myla zeby bez przypominania i nie pytala co chwila kiedy będzie szczyt. Jako cel obrałyśmy sobie polnocny i pośredni szczyt Watzmanna, czyli Hocheck ( 2651m) i Mittelspitze (2713m). Wyjechałyśmy w sobote około 9 rano i po czterech godzinach jazdy, z czego dwie stania w korkach w Monachium, wreszcie osiągnęłyśmy nasz pierwszy cel. Parking w Ramsau.
Taki ladny potoczek tu przepływa.


Przed nami droga do schroniska położonego na 1980m. Nawet nie wspominam o tym Sarze, bo jakby wiedziała ze ja czeka prawie 1400 m deniwelacji, to moglaby mieć cos przeciwko temu. Zarzucamy plecaki i w droge.
Uzupełniamy wode w bacowce.



Po czterech godzinach marszu w nieprzyzwoitym upale wita nas schron.



A schronie tloczno bo jak się okazuje, wielu innych postanowilo przedłużony weekend również spędzić w gorach. Nie mam im za zle, zreszta znam to z Tatr. Jako czlonkinie Alpenverein, mamy prawo do znizek na noclegi i zarcie, co wynagradza troche niezadowolenie zwiazane z przepełnieniem schroniska. Po kolacji mocno zakrapianej sznapsem i piwem towarzystwo jakos znika w swoich pokojach, robi się cicho i o 8 wieczorem nie słychać już zadnych odgłosów oprocz pochrapywania.

Nastepnego ranka o 5.30 budza nas nasi współmieszkańcy. Większość turystow wybiera się na przejscie grani Watzmanna, a jest to bardzo dluga i trudna technicznie a także orientacyjnie droga, wiec większość jeszcze w ciemnościach, przy światłach czołówek opuszcza schronisko.





My zamierzamy zrobic tylko polowe tej drogi wiec niespiesznie zajadamy śniadanko i jako prawie ostatnie ruszamy w trase. Droga jest wprawdzie oznakowana ale dosc niechlujnie wiec gubimy się pare razy i w koncu postanawiam isc na „intuicje”.
Towarzysza nam piekne widoki, jako ze sciezka prowadzi raz poniżej grani a raz na gran. Na poniższym zdjęciu na horyzoncie widoczny jesz Wilder Kaiser wraz jego lodowcem.



Cala droge towarzysza nam wiecznie glodne stworzeniai tylko patrza kiedy wyciągniemy cos z plecaka. Jedza nam prosta z reki.



Pogoda na razie dopisuje, choc prognoza ostrzega przed przelotnymi deszczami i burzami a we wtorek ma przyjść całkowite zalamynie. No ale my mamy dopiero niedziele wiec na razie się nie martwimy.
Sara jest w gorach pierwszy raz od dwoch lat i czasami ma troche trudności.



A to widoczek na strone zachodnia. W tej okolicy odbywałam kurs alpejski, który opisuje w relacji „ jak zostałyśmy alpinistkami;)))”.



Wkrotce wchodzimy na polnocny wierzcholek Watzmanna i to zaczyna się cos w rodzaju ferraty. Nie jest to jednak typowa ferrata ponieważ lina zalozona jest tylko w niektórych miejscach. Od tego momentu trasa prowadzi scisle grania i niemałej ekspozycji.







Na pln. wierzcholku znajduje się malutki, drewniany schron, w którym można przenocowac lub znaleźć schronienie w czasie zlej pogody. Watzmann jest znany z kapryśnej natury. Nastepnym razem zamierzamy tu przenocowac, ponieważ schronik stoi na samym ostrzu grani, co ma wiele uroku i naet jest tu kibelek, wprawdzie wiatr wyłamał drzwi, ale kto tam będzie w nocy zaglądał…



Sara swietnie się bawi a ja mam spokojne serce bo jest zaczepiona do liny. Wiem ze zaraz powiecie, ach te ferraty, to przeciez żadne chodzenie po gorach…









Czasami jest zmeczona…



Ale te widoki wynagradzaja wszelkie trudy i ani wiatr ani zimno nie jst już straszne. No ale rękawiczki by się przydaly…



Po około godzinie ekwilibrystyki na grani osiagamy nasz cel i zauważamy ze zrobilo się pozno wiec szybko wracamy ta smy droga. W zachodzacym słońcu mijamy Watzmannsfrau, czyli zone Watzmanna.



Będąc już w bezpiecznym terenie, robie wreszcie to co było prawdziwym celem tej wyprawy: wyleguje się w zachodzącym słońcu na trawie i wreszcie żaden przewodnik i żaden instruktor i żaden filanci w ogole nikt inny mnie nie pogania. Wypalam sobie tyle papierosow ile chce i ide sobie kiedy i gdzie chce.





A takie dywany sa nam poslaniem…


W pobliżu schroniska znajduje się tzw. Winterraum. Będzie on służył turystom w zimie, kiedy schronisko jest nieczynne. Znajduje się w nim opal i żywność a także apteczka. Jest ogólnodostępne.



Mijamy je i zbaczamy ze sciezki na przepiekna hale aby w odosobnieniu nieco pomedytowac..

Dlugo siedzimy jeszcze na pod rozgwieżdżonym niebem…

Pozdrawiam. Iwona S.

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci