loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

Trójka spośród klubowiczów (Mallory, Wojtek i ja) skorzystała z możliwości odbycia szkolenia lawinowego w schronisku na Markowych Szczawinach. Odbyło się ono w dniach 3-4 lutego 2007.

Pierwszy dzień to wieczorne szkolenie teoretyczne. Prowadził je Edward Hudziak - szef schroniska.

Oczywiście omówione były podstawowe zagadnienia dotyczące tematu takie jak powstawanie śniegu, jego rodzaje i przemiany, powstawanie lawin, ich odmiany, jak ich unikać i jak pomóc ofierze. Omówiony został sprzęt lawinowy (sondy, łopaty, reflektory Recco, Piepsy), dostaliśmy wiedzę jak zorganizować poszukiwanie ofiary, jak sprognozować gdzie może się ona znajdować itd.

Wiedza teoretyczna została podparta wieloma praktycznymi poradami, takimi jak np. interpretować stopnie zagrożenia lawinowego (nie jest bowiem tak, że przy I jest zupełnie bezpiecznie, a przy V nie można absolutnie wychodzić w góry). 

Oczywiście większość tej wiedzy można odnaleźć w Internecie (np. www.jkw.pl/forum/read.php?1,1863,7356) i literaturze książkowej, jednak praktyki przeczytać się nie da. 

Dnia drugiego nadszedł czas właśnie na szkolenie teoretyczne. Każdy z nas przetestował w sposób praktyczny 5 metod oceny zagrożenia lawinowego.

Test 1:

Przy pomocy specjalnego noża do krojenia śniegu wycinamy blok śniegu o długości boku mniej więcej szerokości łopaty lawinowej. Aby linia wycinania była równa wspomagamy się kijkiem trekkingowym jak linijką:

Następnie za taki wycięty blok wkładamy łopatę lawinową i próbujemy go wyciągnąć. Ważne jest przy tym, żeby wyciągać go równomiernie, a nie robiąc jakąkolwiek dzwignię - tylko wtedy test będzie miał sens. Im łatwiej jest nam wyciągnąć śnieg - tym stopień zagrożenia jest większy.

Jeśli nie mamy specjalnego noża do krojenia śniegu, możemy wykonać ten test również wykorzystując samą łopatę lawinową:

Oczywistą zaletą tej metody jest łatwość i szybkość jej wykonania. Wadami jest to, że ocena jest mocno subiektywna - wymaga doświadczenia. Poza tym - przy pomocy tej metody możemy zbadać zaledwie wierzchnie warstwy śniegu.

Test 2:

Podobnie jak w poprzedniej metodzie - wycinamy blok śniegu. Następnie kładziemy na nim łopatę lawinową. Uderzamy na nią z góry - najpierw tylko palcami, później pięścią z nadgarstka, następnie z łokcia, a później z barku. Uderzeń wykonujemy taką samą ilość (np. 10). Obserwujemy przy tym, czy powierzchnia śniegu zaczyna pękać i czy zaczyna się on obsuwać. Im szybciej to nastąpi - tym stopień zagrożenia lawinowego większy.

Wady i zalety podobne jak przy poprzedniej metodzie - dokładność zależy w dużym stopniu od wyczucia i doświadczenia testującego.

Test 3:

Blok śniegu podnosimy na łopatę. Pukamy w nią lekko od spodu stopniowo przechylając ją. Czekamy, aż śnieg się z niej zsunie. Im większe wychylenie łopaty gdy to się stanie - tym jest bezpieczniej:

Wady i zalety - podobne jak w dwóch poprzednich metodach.

Test 4:

Test kijka. Najłatwiejszy i najszybszy - robimy go kilka tysięcy razy dziennie. Przy każdym wbiciu kijka czujemy jaki opór on stawia, zarówno przy wbijaniu jak i wyjmowaniu. Jeśli jest on zróżnicowany - oczywistym jest, że warstwy śniegu są zróżnicowane. Jeśli pod warstwą puchu znajduje się szreń - podczas wyjmowania kijka jego talerzyk zawadza o nią - da się wyczuć wyraźny opór. Metoda najmniej dokładna, ale nie wymagająca od nas żadnego dodatkowego wysiłku, oprócz wymuszenia myślenia.

Test 5:

Wszystkie poprzednie testy badały tylko najświeższe warstwy. Wreszcie przyszedł czas na test wszystkich.

Tym razem wydzielaliśmy "troszkę" większy blok - na tyle szeroki, żeby spokojnie mógł stanąć na nim narciarz i długi na około 2 metry, głęboki... do gruntu:

Następnie blok ten odcięliśmy przy pomocy liny:

Tak przygotowany teren służył do wielu badań. Pierwszym testem może być tutaj zwykłe rzucenie okiem na śnieg. Już nawet na zdjęciu:

wyraźnie widać, że wierzchnia warstwa świeżego i sypkiego śniegu jest oddzielona od reszty przez warstwę cienkiego lodu, która stanowi dla niej powierzchnię poślizgową - jest to oczywiście niebezpieczne. Poza tym odcienie śniegu rozdzielają jego kolejne warstwy.

Kolejny test jaki się robi to twardość śniegu, pozwalający określić, jak bardzo dana warstwa jest ustabilizowana. Jeśli możemy w nią włożyć całą pięść - jest bardzo niestabilna, 4 palce - ciągle niestabilna, ale już mniej i kolejne stopnie: palec, ołówek, nóż. Warstwy w które z trudem wciska się jeden palec można uznać za stabilne i w miarę bezpieczne.

Następnym testem który możemy wykonać na tak przygotowanym terenie to test wilgotności śniegu. Bierzemy śnieg z poszczególnych warstw do ręki i sprawdzamy - jeśli jest sypki i w ogóle się "nie klei" - jest bardzo suchy. Jeśli możemy skleić - jest lekko wilgotny. Jeśli da się wycisnąć wodę - jest mokry. Jeśli ocieka wodą - jest bardzo mokry. Oczywiście im bardziej suchy śnieg - tym większe prawdopodobieństwo lawiny. Z kolei bardzo mokry śnieg przy gruncie grozi lawinami gruntowymi (występujące głównie wiosną), chociaż wszystko to zależy również od wielu innych czynników. 

Kolejnym doświadczeniem jest sprawdzenie temperatury. Przy powierzchni jest ona najniższa, zaś przy gruncie przeważnie bliska 0.

Wszystkie te pomiary pozwalają na bardzo dokładne zbadanie stabilności pokrywy. Niestety nie zrobiłem na tyle dokładnych notatek z wykładu, żeby chociażby próbować przekazać tą wiedzę komuś innemu, ale pewne wnioski na pewno każdy z nas zapamiętał ;) .

Tak przygotowany blok wykorzystuje się też bardziej praktycznie. Musi na nim stanąć narciarz. Sprawdza się w ten sposób stabilność pokrywy. Jeśli po stanięciu pokrywa pozostaje nienaruszona - może on próbować zrobić przysiad(y). Jeśli ciągle śnieg trzyma - może próbować podskoczyć. Na podstawie tego stwierdza się najbardziej praktycznie stopień zagrożenia lawinowego. U nas śnieg "puścił" dopiero po podskokach:

Ostatni test - skok banzai - grupa staje nad odciętym blokiem i jednocześnie skacze na niego - dokładnie można zaobserwować jak wrażliwy jest podcięty stok ;):

Po zabawach ze śniegiem przyszedł czas na naukę obsługi urządzeń typu Pieps. Jest ona raczej intuicyjna, bardzo łatwo i szybko można się jej nauczyć. Ciekawa uwaga - jeden z piepsów namierzał mój telefon =).

Test 6:

Praktyczny, na własną rękę, po samodzielnym zbadaniu zagrożenia lawinowego wybraliśmy się na Diablak. Kilka zdjęć z wycieczki:

Podsumowanie:

Temat lawin i śniegu jest bardzo obszerny. Dwa dni to stanowczo za mało na to, żeby poznać go dogłębnie. Biorąc jednak pod uwagę, że teorię można doczytać/przypomnieć sobie z literatury, czego nie można zrobić z praktyką, to szkolenie to jest czymś po prostu rewelacyjnym. Dziękuję organizatorom i gorąco zachęcam do udziału resztę kolegów i koleżanek.


Autor relacji: Tomasz "Giaur" Krajewski

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci