loading...
Turystyka Górska
Sporty Górskie
loading...
Strefa Outdoor
Kultura
loading...
Kultura

Turystyka

Sport

Sprzęt

Konkursy

Aby opisać historie zdobycia Mont Blanc które miało miejsce 7 sierpnia 1786 roku cofnę się do lat 60 XVIII wieku, do Genewy. Charakterystyczna dla Genewy w owym czasie była…wysoka liczba samobójstw. Mieszkańcy miasteczka wieszali się, zastrzeliwali, zatruwali tudzież rzucali się z nudna już regularnością w wody jeziora lub którejś z rzek wpadających do niego.

Pewien obywatel obwiniał za to Anglików, którzy masowo napływali do Genewy jako niekatolickiego centrum Oświecenia. Z kolei pewien Anglik twierdził ze to bzdura ale nie potrafił podac innego wyjaśnienia. Zaś Francuz jako przyczynę samobójstw uważał przygnębiający, otaczający Genewę krajobraz. W tym momencie warto wspomnieć ze w owych czasach mało kto zachwycał się krajobrazem. alpejskim. na lodowcach tańczyły nocami czarownice, wśród skal czaiły się smoki i demony. Miejscowi, przekonani ze jęzory lodowców spływające aż do wylotów dolin, są wysłannikami diabla, regularnie wzywali księży, by trzymać je w szachu. Alpy były tajemnica, wybujałością terenu, która zewnętrznym wyglądem nie przedstawiała żadnego praktycznego sensu ani powabu.

Alpy czekały nadal na ducha nauki, który by ich tajemnice zbadał.

W takiej atmosferze wyrastał Horace Benedikt de Saussure. Pochodzący z genewskiej arystokracji rozpoczął swa karierę w typowo angielski sposób. Został prawnikiem jednakże w skrytości ducha interesowały go zupełnie inne rzeczy. Wkrótce zainteresowania geologiczne wzięły gore nad prawem ale tak naprawdę zżerała go nieuleczalna namiętność. Alpy. Obywatele Genewy mogli do woli oglądać dwie rzeczy – jezioro i góry. Dla jednych było to deprymujące ale nie dla Horace. Ledwie znajdował słowa zachwytu by opisać urodę otaczającej go okolicy. Mając 20 lat odbył 80-cio kilometrowa wędrówkę do Chamonix. Gdy ujrzał dolinę – prawie oszalał. Słyszał już wcześniej o Mont Blanc, jego lodowe zbocza otoczone łańcuchami niedosiężnych szczytów służyły wprawdzie do ukarania grzeszników jednakże dla Horace ten widok był najwspanialszym podarunkiem natury. Przebywając w Chamonix, Horace zajmował się botanika, etnologia, geologia, ale nic nie interesowało go tak bardzo jak sam Mont Blanc. W wędrówkach towarzyszył mu miejscowy, imieniem Pierre Simon. Horace był przekonany ze stoi u stop najwyższej góry Europy, Afryki, a nawet Azji. Góra opętała go. Idąc do Chamonix, wybierał miejsca noclegowe nie ze względu na wygodę ale z powodu widoku na Mont Blanc. Kiedy w końcu lata 1760 opuszczał Chamonix, rozwiesił we wiosce ogłoszenie: temu kto pierwszy zdobędzie ten szczyt, zostanie wypłacona nagroda ( wysokość nie została podana) a także każdemu kto spróbuje jednakże mu się nie uda, zostanie wypłacone odszkodowanie za stracony czas.

Podczas gdy Horace nęcił monetą niejaki Marc Theodore Bourrit w zupełnie inny sposób dodawał górze splendoru. Bourrit, preceptor genewskiej katedry był niezwykłym człowiekiem: artysta, śpiewak, nie gardzący damskim towarzystwem, snob a przy tym przesympatyczny tchórz z wyjątkowym talentem do samo reklamy. Doprowadzony do wściekłości potrafił odgryzać się anonimowymi listami pełnymi kłamstw i pomówień . jednakże posiadał on pewna cechę która kazała nieco przymknąć oko na wredny charakter Marca. Podobnie jak Horace, zżerała go nieuleczalna namiętność – Alpy. Malował je, pisał i mówił o nich, nieprzerwanie wędrował po wzgórzach i sam siebie nazywał „historykiem Alp”. Starał się jak mógł i gdzie tylko mógł, dziwnym splotem okoliczności głownie wśród wpływowych arystokratów, rozpowszechniać ich urodę. Jednego tylko nie potrafił – zdobyć je. Próbował wiele razy ale wszystkie jego plany były zwykle niweczone poprzez trzy główne słabości wielkiego Bourrita. Nie znosił zimna, deszczu. i cierpiał na lek wysokości. Na swe eskapady wyruszał odziany w czerwona długa pelerynę, osłaniał się wielkim czerwonym parasolem a na nogi wdziewał niepraktyczne futrzane kozaki, nie trzymające się zupełnie śniegu. Gdy napotykał strome miejsca wieszał się przerażony na swoich przewodnikach, tak ze dalsza wędrówka była wykluczona. Często organizował niewielkie wspinaczki, po czym zwlekał z wyjściem w góry by w końcu odwołać wędrówkę z powodu zlej pogody. Pewnego razu wyjątkowo udało mu się wyleźć na jakiś szczyt, gdzie natychmiast rozłożył sztalugi i wytaszczył paletę z farbami. Był tak zajęty malowaniem ze nie zauważył kiedy zatonął w śniegu po biodra. Trzeba było go odkopywać. Najlepiej czul zwiedzając nieodkryte dotąd doliny a także w czasie objaśniania turystkom, jak należy się w górach zachowywać. Podczas gdy Rousseau i inni zadawalali się widokiem Alp z dołu, Bourrit chciał za wszelka cenę przekazać ludzkości jak wyglądają one z goryli jak tu można było nie pokochać Marca?

I choć na pierwszy rzut oka widać różnicę miedzy Horace a Marc’iem, obydwaj należeli niezaprzeczalnie do awangardy alpejskich odkrywców. Początkowo jednakże ich starania były bezowocne. Wprawdzie nagroda, która ogłosił Horace spowodowała dwa wypady Pierre Simona, lecz bez sukcesu. Także turyści, oszołomieni kwiecistymi opowiadaniami Bourrita nie wyszli poza literackie opisy górskich wycieczek. Zapanowała cisza.

Dopiero braciom De Luc było dane przeprowadzić pierwsze poważniejsze badania. Obydwaj byli naukowcami amatorami i obydwaj podziwiali Rousseau. Nawet kiedyś wiosłowali łodzią w której siedział Rousseau ze swoja kochanka, pragnąca ujrzeć jezioro genewskie. Sam mistrz uważał ich za nudziarzy jednakże nie przeszkadzało mu to wypytać ich o rożne szczegóły dotyczące wyższych partii Alp by użyć ich później w Nowej Heloizie, bez podania źródeł. Czy bracia się wkurzyli – nie wiadomo, w każdym razie w swej wielkiej alpejskiej namiętności zjednoczeni postanowili przeprowadzić dwa eksperymenty: za pomocą barometru ( warto wspomnieć ze w owych czasach barometr był nie byle jakim naukowym atrybutem i podjęte wędrówki bez barometru po prostu się nie liczyły i były lekceważone) zamierzali zmierzyć ciśnienie u podnóża i na szczycie, przy czym mieli nadzieje obliczyć w ten sposób wysokość oraz zbadać jak długo trwa zagotowanie wody na rożnych wysokościach. Znaczenie jakie przypisywali tym w końcu prostym eksperymentom świadczy o tym jak skąpe informacje posiadano na temat Alp.

Jako cel swej wyprawy bracia wybrali imponujący lecz nietrudny szczyt , Le Buet, 3100 m.. Wejście udało im się dopiero za trzecim razem. Osiągniecie braci było wielkie i znaczące, nie ze względu na trudność góry, nawet Bourritowi udało się później wejść na Le Buet, ale głownie dlatego ze było to pierwsze wejście w wyższe partie z wyraźnym naukowym planem. Bracia często jeszcze udawali się na naukowe ekspedycje jednakże nie wnieśli już nic nowego i nie zdobyli żadnego znaczącego szczytu.

Tym przywilejem został obdarzony niejaki Abbe Murith, duchowny z hospicjum Sankt Bernhard. Podobnie jak bracia De Luc był naukowcem amatorem z zamiłowaniem do botaniki. Upatrzył sobie najwyższy szczyt w jego okolicy – Mont Velan 3734m. 31 sierpnia 1779 roku wraz z dwoma polowacami wprowadził swój plan w życie, przy czym jego towarzysze okazali się słabeuszami, skarżącymi się na upal, zmęczenie i tęsknotę za swoja wioska. Fakt, ze grupa doszła bez szwanku na szczyt zawdzięcza się niezwykłemu uporowi i wytrzymałości Muritha. Sam wykuwał w stromych lodach stopnie i ciągnął za sobą swych towarzyszy nie zapominając przy tym dokonywać odpowiednich badań za pomocą barometru i termometru. Zapisywał również rośliny, które spotykał na rożnych wysokościach. Ale najbardziej zachwycił go widok ze szczytu. Przed nim rozpościerały się łańcuchy górskie poprzecinane lodowcami od Turynu do Sankt Bernhard, od Sankt Bernhard do Jeziora Genewskiego, od Vevey do Sankt Gotthard i od Sankt Gotthard do Turynu. Nie omieszkał ich opisać w liście do Horace. Z kolei Bourittowi zdradził inne szczegóły: wprawdzie widok z Le Buet jest piękny jednak nie da się go porównać z widokiem który oczekiwałby Marc´a tutaj, na Mont Velan. Możemy sobie wyobrazić co odczuwał biedny Bourrit czytając te słowa w liście od Muritha. Murith twierdził ze wedle jego obliczeń Mont Elan jest zaledwie o 100 Toises (210m) niższy od Mont Blanc a wiec tym samym zdobył najwyższy szczyt jaki udało się do tej pory człowiekowi w Europie zdobyć.

Powoli zaczęły z Alp znikać smoki, demony i tańczące na lodowcach wiedzmy a ich miejsce zajęły informacje o pomiarach barometrem, termometrem, elektrycznej aktywności, szybkości dźwięku, rodzajach i składzie geologicznym skal, różnorodności fauny i flory, formacjach lodowcowych i wpływu wysokości na organizm ludzki.

A cóż robił w tym czasie Horace? Od czasu ogłoszenia nagrody dla zdobywcy Mont Blanc minęło prawie 20 lat. Horace ożenił się i pracował w akademii, niestety nie wiem gdzie. Jego żona była bardzo niezadowolona z wielotygodniowych wypraw męża w góry, sama zresztą przyznała ze jej największa namiętnością jest nic nie robić, to jednak nie przeszkadzało Horace kontynuować swoje podróże do Savoyen, Piemontu, Szwajcarii i Berner Oberland, Wallis. Siedząc tyłem na osiołku, podczas swych podroży opisywał na żywo wszystko co zwracało jego uwagę, poprawiał wieczorem, w gospodzie w której nocował a po powrocie sporządzał wersje gotowa do druku. Dręczył go wielki problem. Gdzieś tam, w swym naukowym mózgu, domyślał się okoliczności powstania Alp jednak nijak nie dało się tego pogodzić z dogmatami religijnymi, pod których wpływem pozostawali wówczas nawet najświatlejsi naukowcy. Jedna z jego podroży w okolice Aosty w Piemoncie doprowadziła do niebywałego odkrycia. Otóż w pewnej wiosce wszyscy mieszkańcy cierpieli na idiotyzm lub tarczyce. Nie było tam ani jednego zdrowego człowieka. Zdawała się ze złe duchy zamieniły mieszkańców w głupie zwierzęta pozostawiając im tylko ludzka postać. Horace opuścił wioskę przepełniony lekiem i smutkiem. Dziś wiemy ze przyczyna chorób był brak jodu na tym terenie.

Wynikiem tych podroży stała się książka w czterech tomach Voyages dans les Alpes, która zapewniła mu opinie eksperta alpejskiego. Od momentu, w którym Horace obwieścił nagrodę za zdobycie Mont Blanc, Bouritt nie zaznał spokoju. Napisał kilka książek o Chamonix, wylazł na Brevent, szczyt który znajduje się naprzeciw Mont Blanc i stamtąd próbował dojrzeć możliwe wejścia na szczyt. Oczywiście swoje wejście na Brevent opisywał nie szczędząc dramatycznych scen, obsuwających się kamieni i mnóstwa innych zagrożeń. Łatwo się domyślić ze szczyt został zdobyty dzięki niezwykłemu bohaterstwu Bourrita o zejściu już nie wspominając. Opowieści Bouritta i nagroda Horace spowodowały wiele prób zdobycia Mont Blanc, bezowocnie. Po tym jak w 1783 roku trzem przewodnikom znowuż nie udało się wejść, Bouritt oświadczył ze wejdzie sam na szczyt. Był przekonany ze ma większe szanse niż inni, aklimatyzował się przecież kilka miesięcy. Znajomy pisał o nim: „ osiem miesięcy w roku Marc śpi na zewnątrz pod orzechowym drzewem, w lipcu w futrze a w styczniu nawet bez płaszczyka” Jedynym problemem było znalezienie odpowiedniego powodu aby wejść na Mont Blanc. Samo zdobycie szczytu nie wystarczało ówczesnej opinii publicznej. Wejście na szczyt powinno mieć naukowy charakter. Bourrit poprosił Horace o barometr, ten jednakże odmówił, zaproponował H.A. Gosse wspólną wyprawę, ten również niestety odmówił. W końcu udało mu się zdobyć towarzystwo niejakiego Michel- Gabriel Paccarda, 26 letniego lekarza z Chamonix.

Jak wielu innych wykształconych alpejczykow był Paccard naukowcem – amatorem. Korespondował z Akademia w Turynie, założył ogródek z alpejska roślinnością, pomagał obcokrajowcom w poszukiwaniach rzadkich okazów botanicznych. Nie było to wiele jednak postać Paccarda dodawała ekspedycji Bourrita splendoru, który był mu niezbędny. Sam Paccard próbował już wcześniej odnaleźć drogę na szczyt, a wiec posiadał również doświadczenie no a przede wszystkim był właścicielem barometru. Bourrit, Paccard i trzej przewodnicy wyruszają 15 września 1783 roku i wybierają drogę przez lodowiec Boisson. Wyprawa zakończyła się niepowodzeniem ale wedle Bourrita, niezwykle chwalebnym. Opisom walki jaka musieli stoczyć z przepastnymi szczelinami, uciążliwymi deszczami i przepaściami, nie było końca. Raport Paccarda był o wiele bardziej zwięzły i niecałkowicie zgadzał się z tym Bourrita: „ …doszliśmy do lodowca, Mont Blanc ginął w chmurach, Marc nie odważył się wejść na lodowiec.”

Jeszcze w tym samym roku obydwaj próbowali inna drogę ale już nie razem. 9 września 1784 Paccard ponowił próbę, tym razem przez lodowiec Bionnassay. Niestety, Niepowodzenie stało się jakby tradycja: „ Mój przewodnik, Henri Pornet zachorował, prawdopodobnie z powodu przemęczenia i Brandy…Podczas przejścia Bionnassay stłukłem Barometr. Skala jest krucha i trudniejsza niż się na pierwszy rzut oka wydaje.” Siedem dni później, 16 września, wyruszył Bourrit śladami Paccarda. Zabrał ze sobą czterech przewodników i psa. Wyprawa przebiegała tak, jak można było się spodziewać. Marc trząsł się z zimna i cierpiał na bóle głowy. W końcu zatrzymał się, usiadł i zaczął malować krajobraz. Dwaj przewodnicy poszli dalej a Marc wraz z dwoma pozostałymi zawrócił. Jak wyglądał raport Bourrita, łatwo sobie wyobrazić, choć tym razem jeszcze bardziej przegiął. Napisał mianowicie ze owa droga jest jego odkryciem, pomijając całkowicie Paccarda, który drogę te odkryli 9 września.

Podczas, gdy Bourrit prowadził nie kończące się dyskusje w Chamonix, Horace Saussure zdecydował się zaatakować Mont Blanc. W lecie 1785 roku przyjechał do Chamonix i zamierzał przejść drogę Paccarda. Zaistniał jednak mały problem. Nie chciał za żadne skarby zabierać ze sobą Bourrita lecz niestety, nie dało się tego uniknąć. Czyż Bourrit nie oświadczył publicznie ze droga owa była jego odkryciem? Nie zaprosić Bourrita na te wyprawę byłoby niewybaczalna obraza. W ten sposób 14 września 1785 roku wyruszyła ekspedycja w której uczestniczyli: Horace, Marc, jego syn, 17 tragarzy. W ekwipunku znajdowały się: Barometr, termometr, hydrometr i elektrometr(?). 6 prześcieradeł, 5 koców, 3 poduszki i olbrzymie zapasy żywności i wina. Tak potężne zapasy prowiantu okazały się być zupełnie niepotrzebne, bo już ze wcześniejszych doświadczeń było wiadomo ze apetyt opada proporcjonalnie do wzrostu wysokości. Podobnie rzecz miała się z alkoholem choć wcześniejsi wędrowcy za kołnierz nie wylewali i jedyne czego naprawdę potem pragnęli, to była woda. Jeden z członków pewnej doświadczalnej ekspedycji, przeprowadzonej w 1783 roku stwierdził ze aby wejść na Mont Blanc należy odrzucić wszelkie niezbędne rzeczy. Wystarczy parasol i …sole orzeźwiające.

Ale wróćmy do naszej wyprawy. Grupa spędziła pierwsza noc w kolibie która Bourrit wybudował u stop Aiguille du Gouter. Marc i jego syn czuli się źle i szybko ułożyli się do snu. Saussure, nieco niezadowolony z tej całej sytuacji i mający złe przeczucia pozostał na zewnątrz i oddawał się uczuciom wyższym. „ Miałem wrażenie ze jestem jedynym żywym w całym uniwersum…”

Poranek 15 września był zimny i ojciec Bourrit wraz s synem nie odczuwali ochoty do opuszczenia koliby. Była godzina 6.20. O wiele za późno jak na Horace. W końcu udało się wyjść dalej. Grupa posuwała się powoli, pogoda się pogarszała. Po 5 godzinach marszu, opady gęstego śniegu pokrzyżowały ich plany. Dwóch przewodników zostało wysłanych w celu wyszukania dalszej drogi by po chwili stwierdzić ze dalej się nie da. Horace ociągając się zarządził odwrót. Oczywiście pozostał jeszcze jakiś czas w celu obserwacji interesujących go zjawisk i kiedy dołączył do reszty, znajdującej się już w kolibie, stwierdził ze obaj Bourritowie znajdują się już w drodze powrotnej. Pozostał sam i przeprowadził jeszcze badania wysokości, jednakże bardzo niedokładne, w których przeliczył się o więcej niż 600m.

Po powrocie do Chamonix dosięgły go natychmiast już krążące niesamowite opowieści z tej wyprawy. Komu je zawdzięczać – wiemy doskonale. I tym razem nie obyło się bez niemiłych akcentów. Bourrit zarzucał Horace niewystarczające umiejętności wspinaczkowe.

Paccard odnosił się z wielkim dystansem do owej wyprawy. Nie omieszkał wspomnieć ze Horace nigdy nie czul się dobrze w śnieżnym terenie chociaż w skale uważał go za dobrego wspinacza. Zarzucił mu również całkowita zależność od przewodników, nazywając go wręcz ich „niewolnikiem”. Jeśli chodzi o Marca wraz z synem, jego spostrzeżenia sprowadzają się do jednego słowa – niekompetencja.

Niepowodzenie ekspedycji było dla Horace wielkim ciosem. Minęło 25 lat od ogłoszenia nagrody za zdobycie szczytu. Czy będzie miał możliwość ja kiedyś wypłacić? Mont Blanc wydawał się być nie do zdobycia. Rok nieudanej próbie Horace i Marc´a w dzienniku Paccarda możemy znaleźć informacje składającą się z czterech zdań. To wszystko. Tajemnica przestała być tajemnicą. Nieco upiększony raport brzmiałby:  7 sierpnia 1786 roku Paccard wraz z miejscowym przewodnikiem o imieniu Jacques Balmat wyszli o 4.00 z Chamonix. Po 36 godzinach podejścia, (łącznie z biwakiem), podczas którego dręczyła ich śnieżyca, choroba wysokościowa a w końcu ślepota, 8 sierpnia osiągnęli o godz. 18.23 szczyt Mont Blanc, który opuścili o 18. 57. Zdobyli gore, która była nie do zdobycia.

Ale jeśli myślicie że historia tych dwojga, Paccarda i Balmata była prosta, bez sensacji, zawiści i konkurencji to się mylicie, ale to już inna opowieść, która oczywiście przedstawię w innym odcinku.

Pozdrawiam. Iwona S.

loading...
Dla Niej
loading...
Dla Niego
loading...
Dla Dzieci

Artykuły Strefy Outdoor

loading...
Nowości
Produkty i testy
Porady
Producenci