Nie chcę tu oczywiście przekonywać i argumentować jak to cudownie jest nie móc się nigdzie ruszyć, żyć „w czterech ścianach” i być daleko od gór. Aż taki szalony nie jestem, ale w całej tej mało komfortowej sytuacji staram się szukać jakiś (bądź co bądź) „plusów”.
Wcześniej niektórzy wspominali już, że to fajny czas, aby pobyć z bliskimi, poświęcić im więcej czasu i uważności. Pewnie dużo w tym prawdy, ale chyba warto też (a może przede wszystkim!) ofiarować ten czas sobie...
WARTO zadać sobie pytania o sens życia, nasze cele i priorytety, dokąd zmierzamy, co jest naprawdę istotne i ważne...
Paradoksalnie, chociaż często ludzie narzekają, że są zabiegani, że czas nagli itd., ale tego typu czas spowolnienia i pytania o rzeczy naprawdę istotne, wcale fajne nie są.
Wiele osób boi się tego, co tak naprawdę drzemie tam gdzieś w nich, w środku. Przez lata tłamsimy wiele emocji, ukrywamy problemy, zamiatamy je pod dywan, licząc, że może jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki one znikną. A tu klops... Przychodzi taki „koronawirus” i te wszystkie nasze demony schowane głęboko w podświadomości „wyłażą”... A potem pojawia się ktoś Bliski – współlokator, partner, partnerka, dziecko i mówi, że nas nie poznaje...
Relaks, spokój, medytacja i rozmowa z samym sobą.
I jeszcze jedna, ważna rzecz:
Narzekamy na brak ruchu, treningów i praktyki...
Jest jednak coś takiego jak trening mentalny. Chodzi tu o odtwarzanie, odwzorowywanie określonych ruchów jedynie w głowie - „na sucho”. Wykorzystuje się tutaj pracę z wyobraźnią, wizualizację, dąży do uzyskania odpowiedniego nastawienia, motywacji, stanu emocjonalnego. Wszelkie badania dokonywane za pomocą rezonansu magnetycznego wskazują, że w trakcie samego tylko myślenia o danej czynności, w naszym mózgu aktywują się prawie te same sieci neuronowe jakby robić to faktycznie, na żywo i namacalnie.
A poza tym górskie filmy, śpiewy ptaków, odgłosy zwierząt, albumy, książki, zdjęcia i jakoś to wszyscy przetrwamy.
Zresztą – jakieś ćwiczenia, lekka rozgrzewka, trochę ruchu w domu – pewnie „szczytem marzeń” to nie jest, ale zapewne nie zaszkodzi – wręcz przeciwnie...