“Learning to fly” i nowy rozdział życia
(Nie)codziennik Iberyjski
Category: Wszystkie wpisy
Ostatnio mam sporo czasu, co jak zwykle przekłada sie na ilość czytanych książek, artykułów i teorii spiskowych. Ale nie, nie będzie o imigrantach. Będzie o “Learning to fly”, autorstwa Steph Davis (której mam nadzieję nikomu nie muszę przedstawiać). Opowieść o życiu. Oczywiście nie podważam, że dla Steph w ogromnej mierze życie to wspin i skakanie, jednak poza tym, książka dotyka również tych mniej ekstremalnych aspektów. Życia pełnego miłych i tych mniej miłych chwil. Pełnego uczuć. Steph pokazuje jak udało jej się podnieść po bardzo nieprzyjemnych doświadzceniach. Jak udało jej się odmienić to życie i pokochać je na nowo. Pokochać wspinaczkę na nowo, zostawić przeszłość za sobą i zacząć latać.

źródło:http://books.simonandschuster.com/Learning-to-Fly/Steph-Davis/9781451652055
wspinaczka Steph Davis recenzja Learning to fly free solo BASE
Śmierć w 3D
Tatry na rudo
Category: Wszystkie wpisy
Rok 1996. U podnóży najwyższej z gór mienią się kolorami dziesiątki namiotów, tętni życie. Organizatorzy komercyjnych wypraw wprawdzie przebąkują coś z rzadka o jakiejś strefie śmierci, obrzęku mózgu czy płuc, o odmrożeniach i ryzyku. Brzmi to jednak raczej jak jeden z wielu zabiegów mających na celu dowartościowywanie klientów, łechtanie ich wybujałych ego, poprzez podkreślanie ich odwagi, niż jak realna przestroga.
Bo i czego się bać...? Od kilku lat tego typu wyprawy zdają egzamin, zadowoleni klienci powracają do domu jako pogromcy najwyższego szczytu świata. Wiadomo, warunki są surowe, a zagrożenie zawsze czyha gdzieś obok. Ale przecież wszystko jest pod kontrolą. Niepokoi trochę tłok w bazie, fakt ustalenia ataku szczytowego na ten sam dzień przez kilka ekip. No ale: oj tam, oj tam, jakoś to będzie, alleluja i do przodu. Aż dziw bierze że nie było tam żadnych Polaków ;).
Oczywiście to się musiało skończyć źle. Strefa śmierci nie nosiłaby swej niechlubnej nazwy, gdyby ktoś w niej od czasu do czasu nie umarł. Co zdarzyć się może każdemu, kto się tam zapuszcza. Bez względu na to, ile za tę wycieczkę zapłacił.
Następuje zatem spektakularna klęska. Spektakularna na tyle, że w 20 lat później powstaje o niej kasowy film.
recenzja góry film Everest