Re: Pięć zgonów w górach w ciągu dwóch lat
|
|
Zauważ, że ten właśnie człowek został na dole z Martą, ponieważ ona doznała kontuzji nogi. Mógł jak tamci - bez problemu wyjść. Jakby Żulawski się kłania.
A drugi temat - a propos dyskusji o wypawach partnerskich - "spókach z bardzo ograniczoną odpowiedzialnością " , pomijajac wszystkie prawne aspekty udawania przewodnika i kuczenia półsłówkami, bo może się nic nie stanie. Ja bym nie chciał być na żadnej wyprawie, wycieczce, wspinaczce, gdzie mój partner, obojętnie, czy mniej czy bardziej doświadczony, czy przewodnik, instruktor, kumpel czy kochanka, nie jest przygotowany do wzięcia pełnej odpowiedzialności za to, co się dzieje, a to znaczy, że muszę mieć pewnoć, że w razie konieczności poświęci swój czas, swój cel ("dwa lata się na ten szczyt szykowałem") , swoje pieniądze "permit na tem summit mnie kupę keszu kosztował, musze go wykorzystać", swoją wygodę, czasem również swoje bezpieczeństwo, bo trzeba będzie zrobić coś ryzykownego. Czyli że będzie mnie w razie potrzeby niańczył. A nie wróci po aparat na szczyt, jak ja się będe źle czuł. To jest górski elementarz. Ale kto dziś się uczy z elementarza. Do sklepu po super szpej i wiemy wszystko. Oddając sprawiedliwość historii- problem zostawienia patnrera w górach nie pojawił się w XXI wieku, za Zaruskiego też był. Kajetan |
|
Uwaga: publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników strony. Portal Górski www.portalgorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.