Tematyka tej firmy rodziła się w mych zamiarach od dłuższego czasu. I wiele wątków warto by poruszyć.
30 lat miesięcznych wypadów w Tatry dały mnie pewien obraz od skrajnej fascynacji po dużą dozę sceptycyzmu.
I to nie tylko znane wszystkim incydenty, ale i rozmowy z zaprzyjaźnionymi ratownikami, czy też wreszcie trochę osobistych obserwacji.
Wczoraj portal Onet podał news o nagłym załamaniu pogody w Tatrach i interwencji "rycerzy".
Portal, jak każde media w dobie konkurencji co usłyszy, to wrzuci na ekran.
To w końcu można uznać za rzecz normalną.
Nawet początkujący turysta wie, że Tatry górami o charakterze alpejskim i "nagłe załamanie pogody" rzeczą normalną, nawet gdy piknie.
Ale generalnie TOPR turystów nie kocha, taterników też nie za bardzo.
Opinie Adama Maraska czasami wzbudzają wręcz niesmak.
Oburzył mnie komentarz Marcina Józefowicza. O tyle niesympatyczny, że ratownik o olbrzymim doświadczeniu i umiejętnościach.
Przejechał się w Onecie na turystach, którzy śmieli wejść na Kościelec i Granaty.
Oświadczył, że "wszystkie media trąbiły", co ma być.
Nawet jeżeli trąbiły, to nie ma to żadnego przełożenia na Tatry.
Nawet jeżeli trąbiły, to nie po to jedzie się w góry by siedzieć w kineskopie.
Obserwuje powrót do komentarzy zasłużonej wybitnej taterniczki sprzed lat, że turysta jest zawsze be.
Czuję duży niesmak

zdrówko;

am