A niby dlaczego ma beknąć?
Chrzczone to może być na stacjach paliwowych. Zresztą w przypadku wody akurat w paliwie lotniczym problem jest jakby niewielki, bo co rano robi się tzw. odstoje, czyli zlewa z samego dna zbiornika próbkę paliwa i ocenia pod kątem m.in. obecności wody. Jak zbiornik ma 600 litrów to się może coś na powierzchni wewnętrznej zawsze zimą skroplić. Kiedyś z sokoła zlałem ze trzy wiadra, nim było całkiem "suche". Do paliwa lotniczego dodawane są zimą środki antykrystaliczne, np. bikanol.
Zresztą codzienne próbki paliwa (ze zbiornika maszyny i z pistoletu dystrybutora) zostają zawsze na ziemi, żeby w razie, jakby coś się podziało złego, móc ustalić, czy przypadkiem przyczyna nie była w paliwie. Próbka musi zostać, bo zawsze istnieje szansa, że się niestety całe paliwo spali albo wyleje.

To jest robienie afery z niczego. Nie żadne przeczucie tylko jeden z etapów rutynowej kontroli jakości. Po prostu pojawiła się wątpliwość, prawidłowo zareagowano na sygnał. Ponieważ istniało prawdopodobieństwo, ze może to dotyczyć wszystkich baz (ze względu na system dystrybucji) , wstrzymano loty.
Dlaczego nie wlano innego paliwa? A no bo trzeba wypompować ze wszystkich maszyn i co gorsza zbiorników, zutylizować, płukać zbiorniki i takie tam, to są w skali firmy gigantyczne publiczne w końcu pieniądze i nie ma żadnego uzasadnienia wywalenia wszystkiego bez upewnienia się, ze to konieczne (trzeba poczekać na wyniki laboratoriów na szereg parametrów, nie tylko zawartość). Zresztą taka operacja trwałaby wcale nie tak krótko.
Gdyby dotyczyło to innej partii paliwa to równie dobrze mógłby stać cały LOT albo jakieś całe lotnisko. Tak to działa i bardzo dobrze, że tak działa, że nikt się nie zawahał.

K.



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2010-01-26 22:12 przez Kajetan.