To nie jest kolejna książka o górach.

Opisy przygotowań do wypraw, sama wędrówka na najwyższe szczyty świata, zmagania się z przeciwnościami natury i z samym sobą – to nieodłączne elementy dobrej górskiej literatury. Książka „W cieniu góry, wspomnienia odważnej” Slvii Vasquez-Lavardo zawiera to wszystko… Ale…

Można by pomyśleć historia jak każda inna. Bogata, uznana w świecie młoda kobieta „z Doliny Krzemowej” spędzająca czas na podróżach między Kalifornią, Europą i Japonią, postanawia zdobyć najwyższy szczyt świata. No tak, nie każdego na to stać. Ale ją tak, więc… Ale żeby napisać książkę, aż na ponad 400 stron, o historii podobnej do każdej innej na ten temat?

Dlatego lepiej nie odrzucać tej lektury po kilku stronach, mimo iż jej fabuła zaczyna się w górach, w momencie zagrożenia, walki o życie i refleksji nad sensem wspinaczki. Ale prawdziwa „petarda” wybucha później.

Czyż często nie zajmuje nas dzieciństwo wielkich wspinaczy? A jeśli już, to w jakim stopniu zastanawiamy się, jaki miało wpływ na przyszłe sukcesy?

Czy często nie zastanawiamy się nad tym, ile osób tylko marzyło o zdobyciu tego czy innego szczytu?

Czy nie raz myślimy sobie, „na tę górę nie dam rady nigdy wejść”, bo „mnie nie stać”, „bo nie mam kondycji”, „bo nie mam czasu”, „bo tylko potrafię marzyć”…?

Autorka/Bohaterka tej publikacji zanim zabierze nas na szczyt, najpierw prowadzi nas przez tytułowy cień. Nie tylko góry, ale i życia, które często bywa zakryte, i mijane w biografiach wielkich zdobywców, ukrywane wręcz, by nie psuć wizerunku, a nawet – jako wstydliwe – odrzucane.

Czasem wypierane ze strachu, złości, upokorzenia…

Zwiedzimy nie tylko lotniska, obozy wspinaczy, hotele, ale i peruwiańskie slumsy, ciemne zaułki Indii, poczujemy nie tylko zapach drogich perfum, potu, ale i smród biednych, nepalskich wiosek.

To nie jest książka lekka, przyjemna, „do poczytania”. Jest brudna, ciężka, budzi emocje, ale i … Pokazuje, że warto być odważnym.

 

Łukasz Razowski