“Nie ma szans na to, bym powrócił do Meksyku. Nie zniosę pobytu w kraju, który jest bardziej surrealistyczny od moich dzieł” Salvador Dali

Starożytne kultury Azteków i Majów, tequilla, tacos, Dia de Muertos, Frida Kahlo czy w końcu Mariachis - wymieniane jednym tchem kojarzą się ewidentnie z konkretnym miejscem na ziemi. Meksykiem. Choć geograficznie Meksyk leży w Ameryce Północnej, znacznie częściej jest on opisywany jako kraj Ameryki Łacińskiej. O jego potędze świadczy obecna populacja kraju - blisko 120 milionów ludzi i powierzchnia kraju sięgająca 1 972 550 km2 co stanowi, że Meksyk jest trzecim pod względem powierzchni krajem w Ameryce Łacińskiej.

Sylwia Mróz - Pejzaż bez kolcówSylwia Mróz - Pejzaż bez kolców

Po książce Sylwii Mróz “Pejzaż bez kolców” nie spodziewajmy się, że będzie opisem podróży przez ten kraj: konnej, pieszej czy rowerowej. Książka ta jest kompendium wiedzy o Meksyku począwszy od zarania dziejów, czyli historii bardzo odległej przez kuchnię, zwyczaje, sztukę po przygotowane trasy i miejsca z listy “must see”. Nie mylmy jednak jej z przewodnikiem, który w formie skrótowej przedstawia zaledwie suche fakty. “Pejzaż bez kolców” to skrupulatnie opisane vademecum o Meksyku przygotowane przez Sylwię Mróz. Dziennikarkę i kulturoznawcę z pasji i wykształcenia, która od 2013 roku jest korespondentką radiową z Meksyku i Ameryki Centralnej.

W formie krótkich akapitów autorka przedstawia nam Meksyk od kuchni zapoznając czytelnika z wieloma ciekawostkami i przedstawiając świat jakim jest. Bez ubarwień, bez zbędnych metafor czy wybujałych, przekoloryzowanych opisów. Tym samym płynnie przechodzimy od czasów konkwisty po wojny Meksyku ze Stanami Zjednoczonymi, podczas których mało kto wie utarło się, używane do dziś określenie na Amerykanów oraz osoby o wyglądzie anglosaskim - gringo. Według historyków ma to związek z wojną, w czasie której amerykańscy żołnierze mieli zielone mundury i wołano do nich green go (zieloni odejdźcie), w domyśle do domu, na północ.

Autorka wprowadza nas również w świat kulinarny. Tortilla, tacos czy tequilla to doskonale znane nam produkty markowe tego kraju. Ale czy wiemy co one dokładnie oznaczają? Czy wiemy, że tortilla - w skrócie można powiedzieć, jest to kukurydziany placuszek. Na ogół zwija się w niego ser i składa na pół, co czyni go quesadillą, bądź mięso i zwija w podłużny rulonik, co sprawia, że staje się on tacos. Słowem, sposób składania tortilli decyduje o tym, co ostatecznie zjadamy. Rzeczony tacos zaś to kulinarna legenda Meksyku. Bez Meksyku nie byłoby tacos i bez tacos nie byłoby Meksyku. Są od siebie zależne w równym stopniu jak dzień od nocy. Można je znaleźć wszędzie - puestos de tacos, czyli uliczne budki z tacos dostępne są w każdym meksykańskim mieście i wiosce. Tacos nie ma formy dużej kanapki, a składa się z tortilli, w którą wkładane jest mięso wraz z innymi dodatkami - sosami, świeżą kolendrą, opuncją, drobno posiekaną cebulą. Prócz tego w Meksyku z grubsza je się wszystko co biega, pływa, pełza lub lata. Na kulinarnej liście przebojów dla osób poszukujących wrażeń można by z całą pewnością umieścić smażone mrówcze jaja escamoles i prażone pasikoniki chapulines. Dzięki autorce dowiadujemy się również, że kukurydza jest uważana w Meksyku za świętą i żywą roślinę, której należy okazywać oddanie, troskę i miłość, a jedzenie jej w przeszłości miało być rodzajem komunii, kontaktem ze światem nadprzyrodzonym. Wciąż część ludzi uważa ziemię za świętą, a uprawę kukurydzy traktuje jako sposób na komunikowanie się z bogami. Choć z polskiej perspektywy może się to wydawać zadziwiające, kukurydza jest obok Matki Bożej z Guadelupe najważniejszym elementem, tworzącym fundament kultury meksykańskiej.

Sylwia Mróz barwnie opisuje również święta i obrzędy Meksykan, tym bardziej, że religia i święto to właśnie drugie imię Meksyku. Przebywając w tym kraju możemy odnieść wrażenie, że fiesta nigdy się nie kończy: dni miast i miasteczek, uroczystości kościelne, celebracje ku czci wybranych świętych, nie wspominając o urodzinach, ślubach, chrztach czy innych ważnych wydarzeniach. Meksykanie mają zwykle duże rodziny, a więc zwielokrotnia się liczba pretekstów do spotkania. W zasadzie każdy powód jest dobry, by przerwać rytm codziennych spraw i rzucić się w wir zabawy. Jak się szacuje w całym kraju obchodzi się ponad pięć tysięcy świąt. Jednym z najbardziej znanych uroczystości jest Dia de Muertos. Śmierć w ich kulturze jest wszechobecna. Meksykańskie postrzeganie tematu umierania pozwala zbliżyć się do niej niczym do najlepszego przyjaciela czy innej zaufanej nam osoby. Źródeł dzisiejszych obchodów Dia de Muertos należy doszukiwać się w prekolumbijskich i przywiezionych z Europy średniowiecznych tradycjach. Niezwykłe w meksykańskim podejściu do tematu odchodzenia jest właśnie zabawowy ton celebracji, humor i swoista ironia. W czasie Dia de Muertos współistnieją ze sobą światy tych, którzy odeszli, i tych, którzy czczą ich pamięć i więzi, które ich z nimi łączyły. Pierwszy listopada to czas, gdy ziemię odwiedzają dusze dzieci, zaś 2 listopada dorosłych.

Autorka jak za rękę prowadzi nas przez zwyczaje Meksykanów. Uczula i ostrzega przed codziennym światem. Uprzedza, że Meksykanie są mistrzami w nieprecyzyjnych odpowiedziach. Ahorita czy “teraz właśnie”, który oznacza bliżej nieokreślone potem oraz rozmyte “quien sabe, czyli któż wie albo a lo mejor si, a lo mejor no, co znaczy może tak, a może nie. Te słowa powinny wywoływać nasz niepokój i na ogół są sygnałem ostrzegawczym, że nie uda nam się szybko załatwić danej sprawy. Rozpoczęcie spotkania o 13 oznacza, że pierwsi goście zjawią się około 14-15.

Na końcu, dla tych którym sama książka to za mało podaje wiele odnośników do portali internetowych oraz podaje źródła w literaturze i kinematografii, dzięki którym jeszcze lepiej zgłębimy kraj. Tym samym godnym polecenia, który również i ja (absolutna ignorantka kina) gorąco rekomenduję jest film Amorres Perros z 2000 roku w reżyserii Alejandra Gonzaleza Inarritu stanowiący część trylogii śmierci, kontynuowanej przez 21 gramów z 2003 roku oraz Babel z 2006 roku. To bardzo mocne, dosłowne i brutalne kino, ale jednocześnie wyjątkowo dobre. Warto przy okazji dodać, iż w tym filmie debiutował pochodzący z Guadalajary Gael Garcia Bernal, znany m.in z filmów: dzienniki motocyklowe, I twoją matkę też, złe wychowanie oraz miasto ślepców.

Podsumowując książkę - uważam iż jest to publikacja niezbędna tuż obok przewodnika dla osób planujących wizytę w Meksyku. Jej lektura jeszcze przed podróżą pozwoli w pełni przygotować się do wyjazdu, a co więcej już na dzień dobry lepiej zrozumieć ichniejszą kulturę. Nie damy się również zaskoczyć meksykańskiej szalonej i nieobliczalnej naturze, która pięknie i krótko została ujęta w wiele mówiące powiedzenie “Ale Meksyk”!

W artykule wykorzystano fragmenty książki “Pejzaż bez kolców” autorstwa Sylwi Mróz.

Paulina Polly Wierzbicka
pollyenespana.blogspot.com